Czy można stworzyć ciekawą opowieść, której jednym z głównych bohaterów będzie narzędzie - a raczej narzędzia - oraz ich zastosowanie? Takie zadanie wydaje się karkołomne. Czy oprócz wąskiego grona prawdziwych amatorów, kogokolwiek zainteresowałaby frapująca historia powstawania hebla, jego modyfikacje oraz rozwój możliwości jego zastosowania?
W tym jednak wypadku coś, co wydawało się niemożliwe, udało się. Zaznaczyć jednak należy, że tu nie czytamy jak hebel przez stulecia ewoluował, lecz jak rozwijały się narzędzia służące astronomii i przy tym nierozerwalnie - nawigacji. Prapoczątki to „laska Jakuba” - najprostszy przyrząd służący do pomiaru wysokości ciał niebieskich, a potem poznajemy przedmioty coraz bardziej skomplikowane, od astrolabium z różnymi modyfikacjami po sekstans. Przeczytamy o kompasie, o róży wiatrów, o namiernikach, o mapach, gwiazdozbiorach – wymieniać można długo.
Myliłby się jednak ten, co pomyślał, że otrzymujemy wykład z historii nawigacji lub podręcznik – nic podobnego. Owszem, zdobywamy wiedzę, podstawy, ale dzieje się to mimochodem, bez specjalnego wysiłku. Wykład jest prosty, klarowny, okraszony jednocześnie anegdotami i barwnymi opowieściami. To naprawdę NIE PODRĘCZNIK, to książka do czytania. W czasach dawniejszych, przed wojną światową o numerze dwa, pojawiła się w Polsce seria książeczek, których hasło przewodnie mówiło: "Bawić ucząc, uczyć bawiąc". W wypadku „Opowieści nawigacyjnych” mamy do czynienia z pełnym spełnieniem tego nakazu.
Jednego można żałować. Książkę tę wydano w 1987 roku, ciąży więc na niej cała mizeria PRL-owskiej poligrafii. A przecież można sobie wyobrazić jak mogłaby wyglądać, pełna kolorowych ilustracji, zdjęć przepięknych nawigacyjnych utensylii, starych i nowszych map czy sztychów. Może jednak ktoś, jakieś wydawnictwo, pokusiłoby się o nowe wydanie tej książki właśnie tak uzupełnione.
Józef Gawłowicz „Opowieści Nawigacyjne”
Wydawnictwo "GLOB" Szczecin 1987
stron: 214