Anthony van Kempen "Bezlitosne morze"
Prawdopodobnie w większości domowych bibliotek osób, które interesują się morzem, żeglugą i co za tym idzie także bitwami i wojnami morskimi, znajdziemy dwie kanoniczne pozycje. Pierwsza to oczywiście „Okrutne morze” Nicholasa Monsarrata, opisująca dzieje dwóch korwet strzegących atlantyckich konwojów. Druga to „Okręt” Lothar-Günther Buchheima, epopeja U-Boota. Jeśli ustawić je na półkach, to zgodnie z treścią winny stać jedna nad drugą - „Okrutne morze” nad „Okrętem”.Jakiś czas temu, podczas wizyty w zaprzyjaźnionym antykwariacie dostrzegłem książkę wydaną przed laty przez „Wydawnictwo Morskie”. Była nieco sfatygowana, ale taki stan z reguły świadczy o tym, że cieszyła się poczytnością. Do tego na okładce widniał znak – czarne kółko z wpisaną weń sylwetką żaglowca, a to informowało, że wchodziła w skład znakomitej serii marynistycznej, w ten właśnie sposób oznaczanej. I jeszcze tytuł „Bezlitosne morze” - to wystarczyło bym uszczuplił zawartość mego portfela.
Jest to opowieść o rozbitkach, cudem uratowanych ze storpedowanego przez japoński okręt podwodny, statku. Schronienie znaleźli na tratwie i na niej oczekują ratunku. Ten jednak nie nadchodzi. Zapasów żywności i słodkiej wody było niewiele, wystarczały raptem na kilka dni. Gdy się kończą, trzeba walczyć o życie. Ta książka jest właśnie relacją z tej walki. To opowieść o heroizmie, przyjaźni, o nadziei i zwątpieniu. O granicach ludzkiej wytrzymałości i o tym jak w takiej ekstremalnej sytuacji nie zatracić człowieczeństwa. Jest to także opowieść, mimo że nie pada tu praktycznie żaden strzał oprócz uderzenia torpedy, obrazująca okrucieństwo jakie niesie wojna, oraz co nie jest bez znaczenia, o bezwzględności sił przyrody. Teraz tylko dodam, że ten tomik wylądował na półce tuż obok książki Monsarrata.
Anthony van Kempen „Bezlitosne morze”
Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1970
Stron: 318