Pierwsze wieści o buncie załóg okrętów cesarsko-królewskiej floty stacjonujących w porcie Cattaro, do dowództwa w Poli dotarły 1 lutego 1918 roku, czyli w tym samym dniu, kiedy owe wydarzenia się rozpoczęły. Seeaspirant Michał Wydmuszko nie był specjalnie wzburzony ani zaskoczony tymi informacjami. Od pewnego czasu obserwował bowiem to, co działo się w okolicach portu, a odbywały się tam masówki robotnicze i strajki, którym marynarze ze stojących tu okrętów przyglądali się z sympatią.
Cóż, nie było we flocie osoby, która nie zdawałaby sobie sprawy, że zbliża się kres Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Bunt jednak nie trwał długo. 2 i 3 lutego z masztów zbuntowanych jednostek zniknęły czerwone bandery, a rankiem 3 lutego kontradmirał Hansa poinformował depeszą Dowództwo Floty w Poli: Wierni swemu admirałowi, oficerom i przysiędze marynarze o godzinie 9 rano przejęli okręty. To jednak było początkiem rozwijającego się procesu destrukcji Cesarstwa, któremu Wydmuszko przyglądał się ze stoickim spokojem.
Z równym spokojem przyjął zatopienie od włoskiej torpedy pancernika "Szent István". Sam służył na na „Prinz Eugen”. A po powrocie z nieudanej ekspedycji, która miała na celu zniszczenie odtworzonej przez włochów blokady Cieśniny Otrando do Poli, gdy okręty ck. Floty zaprzestały aktywności na Adriatyku, oddał się słodkiemu nieróbstwu i podtrzymywaniu kontaktów z tutejszą ludnością, zwłaszcza z jej damską częścią. Nie ma co ukrywać, jego mundur, postawa, wdzięk i prawdziwie polska szarmanckość powodowały, że w okolicy zaroiło się od małych Wydmuszków. Siał swoim potomstwem od Abacji przez Rovigno po Parenzo.
Także, gdy Rada Narodowa Słoweńców, Chorwatów i Serbów, która 29 października 1918 roku ukonstytuowała się w Zagrzebiu jako tymczasowy rząd powstającego Państwa Południowych Słowian, by na podstawie porozumienia z monarchą Karolem I, który objął rządy po śmierci Cesarza Franciszka Józefa I, przejąć władzę nad CK Marynarką Wojenną, nie zaprzestał zabiegów, aby na wybrzeżu Istrii pojawiło się jak najwięcej płowowłosych pacholąt. Do panującej wśród załóg okrętów anarchii, odnosił się z ironią i dystansem. Planował pozostanie na tym rajskim wybrzeżu, którego smaki, zapach i atrakcje poznawał przez lata postoju floty w Poli. Nawet wieści o odzyskiwaniu niepodległości przez ziemie polskie, o tworzeniu się polskiej państwowości nie odwodziły go od tego pomysłu – było mu tu po prostu dobrze. Istria zaczynała mu się jawić jako nowa ojczyzna. Niestety, bieg wypadków udaremnił te plany. 5 listopada desant włoski opanował Polę, dwa dni później Włosi zajęli także Sebenico. Na dawnych okrętach ck monarchii zawisły włoskie bandery. Michał zdecydował się wracać do Polski, która na nowo powstawała po długoletniej niewoli. Jeszcze tylko pożegnalna kolacja u ostatniej ze swoich przyjaciółek. Potem już w Krakowie, tęsknie wspominał smak hobotnicy na hvarski način, bowiem tym daniem dziewczyna go uraczyła.
Teraz kilka wyjaśnień: Pola, to obecnie Pula, Abacja to Opatija, Rovigno to Rovinj, Parenzo to Poreč, Cattaro to Kotor, a Sebenico – Šibenik. Z Państwa Południowych Słowian po połączeniu z Królestwem Serbii i Czarnogórą wyrosło późniejsze Królestwo Jugosławii.
Hobotnica na hvarski način
Hobotnicę, czyli ośmiornicę, należy oczyścić. Czyni się to bardzo prosto – trzeba wywinąć jej głowę jak rękawiczkę i wyjąć wnętrzności. Teraz należy usunąć oczy i wycisnąć twardy otwór gębowy znajdujący się u nasady macek. To wszystko. Teraz można ośmiornicę, jeśli spora, zbić tłuczkiem. Do naczynia dosyć głębokiego wlewamy ze dwie do trzech łyżek oliwy i tyleż oleju. Kładziemy na to ośmiornicę, kilka ziemniaków pokrojonych na połówki i cebulę pokrojoną na ćwiartki, dodajemy dwa ząbki czosnku w całości. Ziemniaki solimy, całość posypujemy sporą ilością świeżego rozmarynu, naczynie przykrywamy i stawiamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika na około godzinę. Po tym czasie odkrywamy, dolewamy trochę białego wytrawnego wina, dodajemy jeden drobno posiekany ząbek czosnku i dalej pieczemy, ale już naczynia nie przykrywając. Gdy ośmiornica z wierzchu lekko się zrumieni jest gotowa do jedzenia. Wykładamy ją na półmisek, obok kładziemy ziemniaki i cebulę, całość polewamy sosem jaki zgromadził się w naczyniu.