TYP: a1

Kalmar zabójca i punjene lignje

środa, 17 lipca 2013
MZ

Wiatr wzmagał się z godziny na godzinę. Jego podmuchy zrywały z wierzchołków fal spienioną na kształt bitej śmietany pianę. Jacht z wysiłkiem wspinał się wyżej i wyżej, by po chwili ześlizgnąć się w dolinę między coraz to wyższymi falami. Za każdym razem dziób mocno wbijał się w wodę, a rozbryzgi moczyły żagle i zalewały kokpit.


Było to nieprzyjemne i niebezpieczne, ale i tak lepsze od tych momentów, gdy wielka jak kamienica fala doganiała łódkę podnosząc rufę, po czym załamywała się nad pokładem i tony wody spadały na plecy sternika. Szpigaty nie były w stanie jej odprowadzić, toteż Marcin już od kilku godzin stał praktycznie zanurzony po kolana. Przy takich warunkach, w takim rozszalałym sztormie nie było możliwe choć na chwilę zdać się na autopilota. Mimo zmęczenia, drętwiejących mięśni i ogarniającej go senności, musiał stać dzierżąc w skostniałych dłoniach koło sterowe i z wyczuciem prowadzić jacht miotany przez wiatr i fale. Płynął samotnie, nie mógł zatem liczyć, że ktoś go przy tej robocie zastąpi. Marzył o kubku gorącej herbaty, czy łyku dobrze osłodzonej kawy. Niestety, termos z kawą przy kolejnym wstrząsie jachtu wypadł z mocowania i potoczył się w kierunku zejściówki, po czym zniknął pod pokładem.


Zachmurzone niebo powodowało, że noc była tym ciemniejsza, jedynie od czasu do czasu spoza chmur gonionych wiatrem na chwile pojawiał się księżyc, by swoim blaskiem oświetlić ten morski spektakl grozy. Marcin powoli tracił nadzieję, że przetrwa ten sztorm. Ale gdy zwątpienie coraz mocniej go ogarniało poczuł, że wiatr zaczyna słabnąć. Cichł jego świst w takielunku, na wierzchołkach fal powoli nikła piana wzniecana podmuchami. Morze wciąż było wzburzone, a spore fale nadal miotały jachtem, jednak warunki poprawiły się na tyle, że Marcin zaczął się zastanawiać czy nie nadszedł moment, by na chwilę włączyć autopilota, zejść do kabiny, odszukać termos i pokrzepić się kawą, która odegnałaby obezwładniające zmęczenie.


I wtedy nagle jacht się zatrzymał, tak jakby uderzył w przeszkodę. Marcin całym ciałem oparł się o koło sterowe, wydawało mu się, że połamał o nie żebra. Spojrzał w kierunku dziobu i zamarł. Dostrzegł ogromną mackę wpełzającą na pokład, cała była usiana przyssawkami, druga równie potężna powoli wiła się wzdłuż burty nieuchronnie zbliżając się do niego. W świetle księżyca, który wychynął zza chmur lśniło wyłupiaste oko gigantycznej kałamarnicy wyłaniającej się z wody. Po chwili dostrzegł drugie, połyskujące tuż pod taflą morza. Kolejne macki wpełzały na jacht obejmując go w swoje posiadanie. Marcin w przerażeniu zaczął szukać czegoś, co by pomogło odeprzeć atak morskiego potwora, jednak nic takiego nie zoczył. Zrezygnowany gotował się na nieuchronną śmierć i wtedy... nastąpiło przebudzenie. Otrząsnął się ze snu, leżał spocony na koi, a jacht podrygiwał nerwowo wstrząsany podniesioną w porcie falą.


- Całe szczęście, że to tylko sen – pomyślał. Trzeba jednak było sporo czasu, by się pozbył nocnych majaków.


Punjene lignje czyli faszerowane kalmary

Kilka niewielkich kalmarów należy oczyścić, oddzielając głowy od korpusów, i wyjmując z tułowia przeźroczystą ość. Odciąć oczy od macek wieńczących głowę. Macki drobno pokroić, zmieszać z roztartymi ząbkami czosnku, dodać posiekaną natkę pietruszki i trochę tartej bułki. Doprawić solą i pieprzem. Tą mieszaniną wypełnić korpusy, ale niezbyt mocno - trzeba zostawić trochę miejsca. Otwory spiąć wykałaczką. Kalmary ułożyć w naczyniu do zapiekania, polać odrobiną oliwy i niewielką ilością białego wytrawnego wina. Naczynie przykryć i włożyć do rozgrzanego piekarnika na około 20 minut. Po tym czasie odkryć i jeszcze przez chwilę potrzymać w piekarniku, by się delikatnie przypiekły.
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620