TYP: a1

Hobotnica iz pod peka

sobota, 14 maja 2011
MZ

Słychać było ostry dźwięk wybiegającego z komory kotwicznej łańcucha. Przebijał się nawet przez warkot ciągle pracującego silnika. Sonda pokazywała głębokość ośmiu metrów, a woda była tak przejrzysta, że obsługujący windę kotwiczną Maciek widział dokładnie każdy szczegół na dnie. Wydali już 10 metrów łańcucha, jeszcze jakieś piętnaście i będzie można bezpiecznie wyłączyć silnik. Parę minut temu byli na otwartym morzu i płynęli pod żaglami, ale Gabrysia postanowiła zakotwiczyć w tej niewielkiej zatoce, znajdującej się na jednej z chorwackich wysp. Pogoda była wspaniała, słońce jak marzenie, a równy, w miarę silny wiatr dawał poczucie rześkości.

Gabrysia, która stała jeszcze przy kole sterowym spoglądając uważnie jak wiatr obraca zakotwiczony jacht, była wytrawnym żeglarzem. Mimo młodego wieku opłynęła już kawałek świata, poznała trud żeglowania po Morzu Północnym, opłynęła wysokie klify Islandii, pokonała Atlantyk, ba! dotarła nawet na Francuską Polinezję, nic zatem dziwnego, że te dokonania zwieńczone były patentem kapitana. Ten rejs po Adriatyku traktowała jako relaks przed czekającą ją wyprawą – miała zamiar samotnie opłynąć dookoła kulę ziemską.

Wyłączyła silnik, zapadła całkowita cisza, słychać było tylko szum fal, rozpryskujących się o skały i niewielki betonowy pirs wybiegający na jakieś cztery metry w głąb zatoki. Zacumowana tam była niewielka motorówka, można też było dostrzec dalej na brzegu kamienny domek.

- Sklaruj jacht, a ja pójdę zapolować – powiedziała do Maćka.

Zniknęła na chwilę w zejściówce, by za moment wyjść na pokład niosąc płetwy, kuszę do łowów podwodnych, maskę z fajką i piankę. Z wielką wprawą wsunęła się w nią, pewien problem miała jedynie z piersiami, bowiem spore one były i całkiem kształtne, co z właściwą sobie bystrością zauważył Maciek, zapięła suwak i dzierżąc w ręce kuszę, maskę i płetwy zeszła po drabince rufowej do wody. Zanurkowała. Maciek, ciągle pod wrażeniem tego co przed chwilą oglądał, nie odrywał oczu od powierzchni zatoki, ale widział jedynie od czasu do czasu wynurzającą się fajkę i kawałek głowy, by zaraz potem dostrzec jej tyłek, a raczej tyłeczek, nogi i płetwy w chwili gdy postanawiała zejść głębiej pod wodę. Trwało to dobrą chwilę. Maciek mógł w tym czasie posprzątać jacht i po tej robocie dalej obserwować podwodne działania Gabrysi. Zdziwiło go, że nie wracała na jacht, jeno dopłynęła do nadbrzeża, wspięła się na nie i stamtąd, pokazując mu swoją zdobycz - trzy całkiem pokaźne ośmiornice, krzyknęła. - „Przypłyń tu pontonem i weź mi coś do ubrania. Mam tu znajomych, zjemy z nimi kolację”. Pomachała jeszcze raz nanizanymi na linkę ośmiornicami.

Kiedy dopłynął do brzegu i podszedł do domku, Gabrysia i gospodarze, Luko i Marica, siedzieli przy drewnianym stole zastawionym kieliszkami i dzbankiem białego wina. W kamiennym kominku stojącym na dworze rozpalony był ogień, a kobiety układały sprawione ośmiornice wraz z dodatkami w specjalnym naczyniu, które po przykryciu zostało włożone do kominka i przysypane żarem. - To będą hobotnice iz pod peka - powiedziała Gabrysia - trzeba będzie ze trzy godziny poczekać, ale zapewniam cię jest to pyszne.

 

Hobotnica iz pod peka

Kilka sprawionych ośmiornic, to znaczy pozbawionych oczu i tzw. dzioba, w który uzbrojony jest ich otwór gębowy, układamy w specjalnym naczyniu. Jeżeli takiego nie posiadamy, może go zastąpić żeliwna brytfanna, ważne by była duża i miała szczelną pokrywę. Do tego naczynia wkładamy, oprócz ośmiornic, obrane i pokrojone na spore części ziemniaki, ćwiartki cebuli, pomidory, ząbki czosnku i parę gałązek rozmarynu. Solimy, dodajemy szczyptę pieprzu, skrapiamy oliwą extra virgin, wlewamy szklankę czerwonego, wytrawnego wina i szczelnie zamykamy. Całość umieszczamy w rozpalonym wcześniej kominku i przysypujemy żarem – z braku kominka, możemy też włożyć to wszystko do dobrze rozgrzanego piekarnika. Pieczemy około 3 godzin.

TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620