Rozprawa rozpoczęła się z półgodzinnym opóźnieniem, bowiem jeden z oskarżonych, Piotr W., poinformował, że nie stawi się o czasie ze względów rodzinnych. Gdy się pojawił, przeprosił za spowodowaną zwłokę i kolejny dzień procesu mógł się rozpocząć.
Kontynuowano zadawanie pytań Robertowi W. Pytania zadawali obrońcy. W gruncie rzeczy miały one na celu doprecyzowanie, czy też raczej powtórzenie tego, co już wcześniej Robert W. wyjaśniał. Prokurator pytał z kolei o to, co oskarżonym powodowało, że sam zgłosił się do prokuratury i tam się przyznał. Robert W. odpowiedział, że obrońca uświadomił mu, że to jego działania spowodowało szkodę wielu osób, a on chciał podkreślić, że nie było to jego intencją, natomiast do zarzucanych obecnie przestępstw się wcale nie chciał przyznawać.
Teraz swoje wyjaśnienia składa Piotr W. Twierdzi, ze akt oskarżenia jest niezrozumiały, że znajdują się w nim stwierdzenia nieprawdziwe. - Albo jest on (akt oskarżenia) wynikiem przestępstwa, albo choroby psychicznej – mówi, obwiniając prokuratora. Sędzia przystępuje do odczytania zeznań oskarżonego ze śledztwa. Trwa to jakiś czas. Obraz, jaki się z nich wyjawia diametralnie różni się od tego, jaki na poprzedniej rozprawie rysował Robert W.
Zapytany na koniec czy coś w sprawie tych zeznań chce oświadczyć, Piotr W. opisuje, w jakich warunkach te zeznania składał. Policja wkroczyła do jego mieszkania o 6 rano, nieudolnie je przeszukała, jednocześnie informując, że jak nie będzie zeznawał, to zostanie zatrzymany, prokurator umieścił go na dłuższą chwilę w areszcie. Jednak stwierdza, że ogólnie podtrzymuje to, co wtedy powiedział. Podkreślił, że będzie odpowiadał jedynie na pytania Wysokiego Sądu.
Zatem zadane zostaje pierwsze dotyczące tak odmiennych zeznań Roberta W. Oskarżony mówi, że uważał Roberta W. za osobę kompetentną, wykształconą, znająca się na rachunkowości i finansach i dlatego polecał go na funkcję kierowniczą. Stwierdza, że fakt iż ten pomawia go w swych zeznaniach, to linia obrony. On, a raczej jego firma, jedynie prowadziła księgowość spółki A.N.A Charter. Żadne decyzje, zawieranie umów nie były przez niego podejmowane. Owszem założył tę spółkę, powołał Roberta W. na funkcję prezesa, ale odsprzedał udziały innej osobie, na polecenie której spółkę zakładał. Sporo czasu zajęło opisywanie ostatniej transakcji, kiedy to spółkę odsprzedano kolejnemu właścicielowi, który nabył ją pobierając wynagrodzenie w wysokości trzech tysięcy złotych.
Ze względu na to, że składanie wyjaśnień przez Piotra W. przeciągnęło się, nie zostali przesłuchani wyznaczeni na ten dzień świadkowie. O godzinie 15:30 sędzia zakończył rozprawę, wyznaczając kolejny termin na dzień 20 czerwca.