„Sławomir, Sławomir!” – ten okrzyk zapewne jest Wam znany. Podobnie, jak przynajmniej jeden utwór tego wykonawcy. Nie przejmujcie się, nie powiemy nikomu.
Zresztą, o gustach się nie dyskutuje. A tak swoją drogą, okazuje się, że zamiłowanie do pewnych gatunków muzyki oraz awersja względem innych dotyczy nie tylko ludzi, ale również… ryb. Które głosu może i nie mają, ale słuch – owszem. Jakie brzmienia leżą zatem w rybim guście, a jakie wręcz przeciwnie?
Fani ciężkich riffów
Na przykład rekiny uwielbiają muzykę metalową – i to nie byle jaką, ale prawdziwy, soczysty, ciężki death metal. Jakoś nas to nie zaskakuje. Byłoby dużo bardziej dziwne, gdyby gustowały w durnych, aczkolwiek zasadniczo wesołych piosenkach z reklam.
Co więcej, im bardziej agresywne i głośne są dźwięki, tym bardziej podobają się rekinom. Do takich wniosków doszli niezależnie od siebie zarówno poważni uczeni, jak i operatorzy Discovery Channel. Matt Waller, Australijczyk, a prywatnie organizator wycieczek i człowiek od obsługi klatek dla nurków pływających z rekinami twierdzi nawet, że te zwierzaki mają wyraźnie określone preferencje co do wykonawców. Według niego, rekiny najbardziej lubią AC/DC, a konkretnie utwory „Back In Black” oraz „You Shook Me All Night Long”.
O dziwo, mimo iż rekiny mają doskonały słuch (podobno są w stanie usłyszeć przyszłą ofiarę z odległości kilometra), wcale nie odbierają ciężkich brzmień uszami. „Słyszą” muzykę dzięki specjalnym receptorom rozmieszczonym na całym ciele. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego akurat ten typ muzyki najbardziej przypadł im do gustu?
No właśnie
Zdaniem naukowców, tak naprawdę to rekinom wcale nie chodzi o muzykę. Uczeni twierdzą bowiem, że ciężkie brzmienia wywołują w wodzie wibracje podobne do tych, jakie powstają w pobliżu walczących ze sobą ryb.
Dla rekina odebranie tego typu sygnału jest równoznaczne z hasłem: gdzieś w pobliżu jest impreza – przyłączam się do bijatyki. W końcu gdzie dwóch się bije, tam trzeci przypływa… i zjada jednego z walczących, zaaferowanego bójką i chwilowo nieuważnego na to, co dzieje się dookoła.
Ile ta teoria ma wspólnego z prawdą? Nie czujemy się kompetentni, by wejść w polemikę z naukowcami. Wiemy jednak, że nie każdy rodzaj muzyki wydaje się rybom aż tak atrakcyjny.
Muzyka klubowa? Bleee
Okazuje się, że istnieją też takie gatunki muzyki, których ryby wręcz nie cierpią – a raczej, ryby cierpią, kiedy są zmuszane do ich słuchania. Naukowcy (oczywiście, że amerykańscy - tym razem ze słonecznego Miami, a konkretnie z Rosenstiel School of Marine i Atmospheric Science) zbadali rzecz dokładniej. Wnioski, jakie postawili, są miażdżące; otóż, muzyka klubowa to prawdziwa trauma dla ryb.
Podobno jej słuchanie to dla nich stres porównywalny z tym, jaki odczuwają, gdy bezpośrednio goni je drapieżnik. Spróbujmy sobie teraz wyobrazić, co byśmy poczuli, gdyby na spacerze nagle zaczął biec za nami wściekły amstaff – milusio, prawda?
Badania zostały przeprowadzone podczas Ultra Music Festival, imprezy organizowanej na jednej z wysp na Atlantyku. Festiwal trwał kilka dni – i właściwie przez cały ten czas z plaży dobiegały głośne, rytmiczne dźwięki. Okazało się, że poziom kortyzolu – czyli hormonu stresu - w organizmach ryb pod koniec festiwalu był aż pięć razy wyższy, niż w pierwszym dniu (kiedy i tak był już podwyższony). Oznacza to, że ich stres narasta i kumuluje się w miarę słuchania tego rodzaju muzyki.
I co z tego, zapytacie? Otóż to, że taka zestresowana rybka jest dużo bardziej podatna na choroby i ataki pasożytów. A jeśli te argumenty do nas nie trafiają, warto pamiętać, że jest też dużo mniej smaczna. Na szczęście, Ultra Music Festival nie jest już kontynuowany. Pozostaje natomiast pytanie, jak zachowałyby się rekiny, gdyby gdzieś na plaży zorganizować koncert death metalowy. Czy przysłałyby stosowną delegację? A może nawet zaczęłyby radośnie wyskakiwać z wody, jak to mają w zwyczaju delfiny?
Pozostaje spróbować. Ktoś? Coś?
Tagi: rekin, muzyka, ryba