Nie od dziś wiadomo, że w morzu mogą kryć się lekarstwa na wiele ludzkich problemów. Morskie organizmy bywaja naprawdę niezniszczalne (jak na przykład niesporczak, który może przetrwać nawet w kosmicznej próżni). Kolejnym gatunkiem, który może nam pomóc w zwalczaniu rozmaitych przypadłości, są ryby z rodziny niszczukowatych.
Ryby mają kształt nieco zbliżony do szczupaka, ale w paszczach ukrywają zestaw iście krokodylich zębów. Wiadomo też, że ryby te pojawiły się w permie, a ich budowa od tamtych czasów zmieniła się bardzo nieznacznie. Czym sobie ryby te zasłużyły na zainteresowanie naukowców? Dwiema rzeczami. Po pierwsze – umiejętnością regeneracji utraconych płetw. Po drugie – genomem bardzo podobnym do ludzkiego. A te dwie rzeczy dają pole do rozmaitych ciekawych spekulacji. Na przykład takich, jakie zaczął snuć biolog Ingo Braasch, profesor z Michigan State University.
Pan profesor postanowił sprawdzić w jaki sposób ryby odbudowują kości w płetwach. Zespołowi Braascha udało się określić geny i mechanizmy odpowiedzialne za odrastanie płetw a potem porównali wyniki z genami człowieka. I niespodzianka! Okazało się, że geny te są również w dużej mierze obecne u ludzi. Brakuje nam jednak mechanizmów, które te geny aktywują. Być może utraciliśmy przełączniki genetyczne, które aktywują geny w czasie ewolucji ssaków (w tym ludzi).
Badania zespołu Braascha dały podwaliny tezie, że ostatni wspólny przodek ryb i tetrapodów, czyli czworonożnych kręgowców, wyewoluował sposób regeneracji kończyn, a umiejętność ta została utrzymana podczas ewolucji wielu gatunków. Nie tylko ryb, ale również salamander. Co więcej istnieje nadzieja, że uśpiony mechanizm możemy obudzić. A więc sprawić, żeby człowiek sobie sam utraconą rękę wyhodował…
Oczywiście wizja taka to pieśń przyszłości, ale naukowcy z zespołu Brascha się nie poddają. Bo im więcej wiemy na temat regeneracji płetw u ryb, tym bliżej jesteśmy uruchomienia potencjału regeneracyjnego kręgowców.
Tagi: ryba, regeneracja