Należący do Norwegian Cruise Line statek wycieczkowy Norwegian Dawn nie ma ostatnio szczęścia. W lutym tego roku wystąpiło na nim masowe zatrucie (były nawet poważne podejrzenia, że to epidemia cholery), a teraz zasłynął z tego, że jego kapitan z pełną świadomością zostawił kilkoro pasażerów na jednej z wysp u wybrzeży Afryki. Czy słusznie?
After expressing hesitation to hop back on a cruise ship that abandoned them, an American couple along with the six other stragglers, have re-boarded Norwegian Dawn.https://t.co/1HBOpiceV7
— Sky News Australia (@SkyNewsAust) April 3, 2024
Jak to na wycieczkowcu bywa
Jeśli kiedykolwiek byliście pasażerami takiego statku, wiecie zapewne, że kiedy przybija on do portu, pasażerowie schodzą na ląd w ramach zorganizowanych lub zupełnie prywatnych wycieczek. Którąkolwiek opcję wybiorą, muszą pamiętać, że najważniejszą, świętą, nieprzekraczalną rzeczą jest godzina, o której należy stawić się na pokładzie. Jeśli ktoś spóźni się z powodu własnej niefrasobliwości – sam jest sobie winien.
No dobrze – a skoro już się spóźnił, to… co mu pozostaje? W takiej sytuacji można stać i płakać, albo poprosić kogoś o podwózkę (ewentualnie wsiąść w pociąg i dojechać lądem do kolejnego portu). W przypadku Norwegian Dawn udało się zorganizować „łódkostop” – co więcej, podwózki udzieliła spóźnialskim lokalna straż przybrzeżna. Mimo to nie zdołali kontynuować podróży. Dlaczego?
Sami sobie winni
The Guardian podaje, że do zdarzenia doszło na terenie państwa o nazwie Wyspy Świętego Tomasza i Książęca. Jak już wiemy, pasażerowie, którzy spóźnili się na statek, skorzystali z dobrego serca tamtejszej straży przybrzeżnej. Co ważne, w momencie, gdy jednostka wraz ze spóźnialskimi dopłynęła do Norwegian Dawn, wycieczkowiec wciąż jeszcze stał na redzie.
Mimo wezwań straży kapitan statku nie pozwolił spóźnionym pasażerom wejść na pokład. Jego decyzja wydała się o tyle kontrowersyjna, że wśród spóźnialskich była 80-letnia kobieta, która nie dotarła na czas, ponieważ na wyspie udzielano jej pomocy medycznej.
Co było dalej?
W zasadzie wszystko skończyło sie dobrze - spóźnialscy dogonili wycieczkowiec w porcie Dakar w Senegalu, musieli jednak gonić go na własny koszt. Jak podkreślił w oświadczeniu rzecznik Norwegian Cruise Line, sytuacja była „bardzo niefortunna”, jednak trzeba pamiętać, że obowiązkiem (i interesem) pasażera jest stawienie się w porcie na czas.
Podobnie, jak samolot nie poczeka na spóźnionego (nawet jeśli nie zdążył z przyczyn niezależnych od niego), tak samo kapitan wycieczkowca nie może sobie pozwolić na opóźnienia, bo komuś tak bardzo się spodobało na wakacjach, że chciał zostać jeszcze pół godzinki dłużej.
Inna sprawa, że skoro już spóźnialscy zostali podwiezieni przez straż do burty statku, można było opuścić łódź ratunkową i pozwolić im dostać się na pokład. Pechowi pasażerowie z pewnością na długo zapamiętają swoją przygodę. Czego by nie mówić, zostali w obcym kraju, bez pieniędzy, noclegu, znajomości języka… Jedno jest pewne – już nigdy nie spóźnią się na wycieczkowiec.
Tagi: Norwegian Dawn, wycieczkowiec, spóźnienie, pasażerowie