Na dnie mórz i oceanów spoczywa mnóstwo kosztowności, złota i innych ciekawych artefaktów o znacznej wartości. Czy zatem nie byłoby wspaniale wydobyć to i owo? Zapewne tak. Sęk w tym, że nie zawsze jest to możliwe – i nie tylko z powodu głębokości. Najważniejszą przeszkodą bywają wątpliwości co do tego, komu taki skarb się należy. Jak pokazuje przykład galeonu San José, rozstrzygnięcie tej kwestii wcale nie jest takie proste.
Jak to z galeonem było?
Hiszpański galeon San José poszedł na dno 8 czerwca 1708 roku w pobliżu Kartageny w północnej Kolumbii. Warto podkreślić, że statek nie zatonął tak zupełnie przypadkiem – został bowiem zatopiony przez Brytyjczyków. W ładowniach jednostki znajdowało się mnóstwo kosztowności należących… no właśnie. I tu zaczynają się pierwsze schody: w tamtym okresie Kolumbia była hiszpańską kolonią.
A Hiszpanie mieli brzydki zwyczaj kraść, co popadnie w podbitych przez siebie krajach, ze szczególnym uwzględnieniem Boliwii oraz Peru. Zrabowane kosztowności, szczególnie złoto, składowali właśnie w Kartagenie, skąd było ono wysyłane do Hiszpanii. Tak miało się stać i tym razem. San José nie dotarł jednak do miejsca przeznaczenia, a dopóki wrak nie został odnaleziony, słuch po przewożonym na nim skarbie zaginął.
Bingo!
Sytuacja uległa zmianie w 2015 roku, kiedy to udało się zlokalizować galeon. Natychmiast okazało się, że to, co spoczywa w jego ładowniach, ma więcej, niż jednego domniemanego właściciela. Kto zatem zgłasza pretensje do kosztowności – i kto ma szansę na wyprzedzenie konkurencji? Oto strony konfliktu:
Kto ma rację?
Nie czujemy się uprawnieni do ferowania wyroków, ale mamy swojego kandydata spośród tej trójki. Wy zapewne też. Z pewnością sprawa jest bardzo delikatna i złożona, a fakt, że w grę wchodzą naprawdę duże sumy pieniędzy, wcale nie ułatwia znalezienia konsensusu.
Należy też podkreślić, że pozostaje jeszcze jedna kwestia: jak wydobyć wrak i to, co się w nim znajduje? Galeon spoczywa na głębokości ponad 600 metrów. Aby go eksplorować, potrzebny jest specjalistyczny sprzęt, a także odpowiednia technologia i doświadczeni specjaliści. Na świecie jest tylko kilka firm, które są w stanie podjąć się tego zadania. Żadna z nich nie pochodzi z Hiszpanii, Kolumbii, czy Boliwii. I być może właśnie prawdziwym wygranym w tej batalii będzie ten, kto fizycznie wydobędzie zatopione skarby. Za odpowiednią opłatą, rzecz jasna: szacuje się, że taka operacja będzie kosztować około 70 milionów dolarów.
Tagi: San Jose, galeon, skarb, Hiszpania. Boliwia, Kolumbia