Zgodnie z harmonogramem prac, gazociąg Baltic Pipe powinien zostać ukończony w październiku 2022 roku. Takie przynajmniej są założenia – czy jednak obostrzenia związane z pandemią koronawirusa nie przesuną przypadkiem tego terminu?
Po co nam ta rura?
Gazociąg Baltic Pipe ma połączyć Norwegię, Danię oraz Polskę. Tak naprawdę będzie on czymś więcej, niż długaśną rurą: w ramach tej inwestycji przewidywana jest też rozbudowa istniejących już systemów przesyłowych w Polsce, Danii oraz na Morzu Północnym, budowa kilku tłoczni gazu, a także stworzenie zupełnie nowych odcinków gazociągu.
Kiedy projekt zostanie ukończony, jego przepustowość z Danii do Polski wyniesie 10 mld m³ gazu rocznie, a w przeciwnym kierunku – 3 mld. Instalacja ma zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne poprzez - jak to się fachowo nazywa - dywersyfikację łańcucha dostaw.
W praktyce chodzi o to, żeby uniezależnić się od gazu rosyjskiego oraz reperkusji wynikających z faktu, że urzędujący w Moskwie Władimir Władimirowicz może w każdej chwili przykręcić kurek, stawiając nas w dość niefortunnym położeniu.
Termin ukończenia Baltic Pipe został wybrany nieprzypadkowo – w 2022 roku wygasa bowiem kontrakt na dostawy gazu, jaki Polska podpisała z rosyjskim koncernem państwowym Gazprom. Krótko mówiąc – Baltic Pipe jest nam naprawdę potrzebny, a wszelkie opóźnienia w jego budowie mogłyby okazać się niezwykle kłopotliwe.
Efekty pandemii
Podstawowym i najbardziej zauważalnym skutkiem ogólnoświatowej paniki (uparcie podsycanej już od roku) jest globalny reset gospodarki. W sytuacji, gdy rządy różnych państw ogłaszają lockdowny i kwarantanny narodowe, trudno o dotrzymanie ustalonych kilka lat wcześniej terminów. Wiele inswestycji zostało wstrzymanych, inne realizowane są „na pół gwizdka”. A co z Baltic Pipe? Wszak zegar tyka – mamy już 2021.
Sprawę wyjaśnił ostatnio pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski. W rozmowie z PAP powiedział:
"Budowa gazociągu Baltic Pipe przebiega zgodnie z harmonogramem. Wszystkie konieczne umowy z wykonawcami i dostawcami są podpisane, zwożone są wszystkie elementy. Rury dla morskiej części Baltic Pipe są już w całości wyprodukowane, większość jest gotowa, a ponad połowa jest zwieziona na plac, skąd będą wywiezione na morze".
Rzecznik dodał też, że jeśli chodzi o dotrzymywanie terminów zarówno z polskiej, jak i z duńskiej strony, to „bywa trudno”. Pozostaje mieć nadzieję, że te trudności naprawdę nie spowolnią budowy i zakończy się ona w terminie. Pożyjemy, zobaczymy.
Tagi: Baltic Pipe, Bałtyk, gaz, gazociąg, Polska, Dania, Gazprom, pandemia, koronawirus