Podnoszenie się poziomu mórz sprawia, że wiele miejsc, które są drogie naszym serduchom, znajduje się w stanie realnego zagrożenia. Wszyscy płaczą, że woda zalewa Wenecję, mieszkańcy Malediwów wpadli w rozpacz (chociaż na razie ich kraj tonie w… śmieciach), zaś Tuvalu już chyba pogodziło się z faktem, że skazane jest na zagładę.
OK, a co z Polską? W końcu my też mamy morze – czy i ono nas zaleje?
Zatoka Warszawska?
Załóżmy, że przewidywania naukowców się sprawdzą i poziom mórz rzeczywiście wzrośnie. Co w praktyce może to oznaczać dla terytorium Polski? Czy - skoro większość obszarów naszego kraju stanowią niziny - Pałac Kultury jeszcze za naszego życia znajdzie się nad morzem? (a tak swoją drogą, to byłaby naprawdę fajna miejscówka dla przystojnych panów ratowników).
Na szczęście, nie będzie aż tak dramatycznie. Wedle szacunków mądrych, acz ponurych ludzi, podniesienie poziomu mórz sprawi, że woda zaleje nam jakieś… 2 tysiące km kwadratowych. To i tak dość dużo, bo zalane mają zostać Żuławy Wiślane i duży kawał Niziny Szczecińskiej. Prognozy mówią, że jak tak dalej pójdzie, to pod wodą znajdą się Puck, Braniewo, Kołobrzeg, Łeba i jeszcze parę innych miejscowości, w których fajnie się mieszka, a jeszcze fajniej przyjeżdża się tam na wakacje. Innymi słowy, byłoby naprawdę szkoda.
Dlaczego morze się podnosi?
I tu wchodzimy na grząski grunt teorii spiskowych oraz ponurych proroctw wyznawców ekologii ekstremalnej. Oraz trochę bardziej naukowych spostrzeżeń. Prawda jest taka, że klimat się zmienia – i to nie ulega wątpliwościom. Natomiast to, dlaczego tak się dzieje i czy jeśli zapłacimy pieniążka, to przestanie się dziać, nie należy już do tematu niniejszych rozważań.
Przyzwyczailiśmy się, że świat wygląda z grubsza tak samo. OK, może czasem wyłoni się jakiś nowy wulkan, albo zatrzęsie się ziemia, ale to przecież nie u nas, a zatem właściwie się nie liczy. Tymczasem warto mieć na uwadze, że nasza planeta w żadnym razie nie jest „skończona”. Ma zatem prawo się zmieniać – i z tego prawa korzysta. A fakt, że najstarsi górale czegoś nie pamiętają nie oznacza jeszcze, że taka zmiana jest niemożliwa, albo sprzeczna z naturą.
Prognozy
W 2016 roku na łamach czasopisma „Nature” opublikowano wyniki badań, z których wynikało, że w 2100 roku poziom morza podniesie się o 2 metry. Jest to pewien progres w odniesieniu do wcześniejszych przewidywań, które mówiły o jednym metrze. Badania oraz oparte na nich symulacje komputerowe przeprowadzili jednak niezawodni amerykańscy naukowcy z Penn State University i University of Massachusetts, a zatem można założyć, że poparli je rzetelną wiedzą.
Wtóruje im zresztą prof. Jonathan Bamber z jeszcze innej uczelni (University of Bristol), który stwierdził ostatnio, że do 2100 roku morze zaleje obszary o powierzchni dzisiejszej Libii – a pod wodą mają znaleźć się między innymi Gdańsk oraz Elbląg.
To ostatnie akurat zgadza się z zupełnie nie-naukowym, acz ciekawym proroctwem pewnego mnicha i zielarza, który miewał, hmm… nazwijmy to: mocne przeczucia co do przyszłości. Mimo to, bardzo nie chciał być jasnowidzem, a swoimi wizjami dzielił się nad wyraz niechętnie. Mimochodem wspomniał jednak, że klimat Polski zmieni się na „równikowy”, a cmentarz na którym spocznie, znajdzie się pod wodą. Pochowano go w Elblągu. Ups.
Tagi: Bałtyk, morze, klimat