Czasy hiszpańskiej wojny domowej. Komuniści na okręcie handlowym przewożą złoto Banku Hiszpanii. Uciekając przed pościgiem niszczyciela frachtowiec cumuje w Tangerze. Ponieważ Tanger jest neutralny, narodowcy cumują burta w burtę. Sytuacja nie jest napięta i nie będzie trwać wiecznie, bo frachtowiec może cumować w porcie tylko określony. Jeśli wyjdzie w morze, będą czekać na niego działa niszczyciela, a efekt walki jest łatwy do przewidzenia. Jednak złoto wyląduje wtedy na dnie, a na to hiszpańscy nacjonaliści nie mają ochoty. Do Tangeru wysłany zostaje z misją specjalną szpieg Falco. Ma za zadanie namówić kapitana Mount Castle do oddania złota lub poddania statku wraz z towarem.
Autorem książki jest Arturo Pérez-Reverte, co jest gwarancją jakości. „Eva” jest drugą częścią przygód Falco, bezwzględnego szpiega i mordercy, a jednocześnie człowieka wykształconego, obdarzonego olbrzymim urokiem osobistym, szczególnie pociągającym dla kobiet. Książki o Falco są bardzo…retro – Falco chodzi w eleganckich garniturach i zwraca uwagę na krawaty, spinki do mankietów i kapelusze. Kobiety, które obracają się wokół niego, pachną drogimi perfumami i noszą pończochy – a czasem są równie zabójcze jak Falco. A na wspomnianym Mount Castle znajduje się jedna z najgroźniejszych, rosyjska agentka, Eva. Z którą łączą Falco pewne niezamknięte sprawy.
Akcja dzieje się w Tangerze – miejscu bardzo egzotycznym, z ciasnymi zaułkami pachnącymi narkotykiem, podejrzanymi spelunkami i zakurzonymi składami dywanów, gdzie w każdej chwili przechodnia może czekać cios nożem w żebra. Oczywiście, najciekawszy w książce jest sam Falco, bezwzględny egoista, który nie zawaha się przed niczym, jeżeli tylko będzie widział w tym swój interes. Ale książka, choć jest świetną powieścią szpiegowską, ma z punktu widzenia ludzi morza jeszcze jeden aspekt. Mianowicie akcja Falco dotyczy ludzi morza. W „Evie” są oni – niezależnie od strony, po jakiej przyszło im występować – nieodmiennie szlachetni. Nie obchodzą ich rozgrywki nacjonalistyczno-republikańskie, obchodzi ich kodeks ludzi morza. Są bezwzględnie lojalni swoim okrętom i swoim załogom. Jest taki moment w książce, gdzie w trakcie negocjacji kapitan Mount Castle prosi o rozmowę z kapitanem niszczyciela. Rozmowa mężczyzn odbywa się niemal bez słów, za pomocą niezrozumiałych dla Falco przerw, jest niemal intuicyjna. I obaj mężczyźni wiedzą to, czego nie jest w stanie zrozumieć Falco. Że kapitan Mount Castle nie może poddać statku ani oddać ładunku – nawet jeśli wie, że wyjście w morze skończy się dla niego śmiercią. Spotkanie dotyczy upewnienia się tylko, że drugi z kapitanów też jest szlachetnym człowiekiem morza i zaopiekuje się rozbitkami po zatopieniu okrętu. Każdy z kapitanów zrobi to, co musi, choć z głębokim smutkiem i szacunkiem dla przeciwnika. Pod tym względem „Eva” to książka o zderzeniu światów, tego na morzu i tego na lądzie, o zupełnie innej skali wartości, i nawet cyniczny Falco wobec starego kapitana Mount Castle odczuwa tylko szacunek.
Przeczytajcie „Evę”, a wcześniej sięgnijcie po pierwszą książkę z serii, „Falco”, bo warto.
Tytuł: „Eva”
Autor: Arturo Pérez-Reverte
Wydawnictwo Znak
Tagi: Arturo Pérez-Reverte, recenzja