TYP: a1

Tatuaże żeglarskie

wtorek, 8 listopada 2016
Hanka Ciężadło
Archetypowy żeglarz posiada pasiastą koszulkę, dziewczynę w każdym porcie (przynajmniej sam tak twierdzi), no i oczywiście... tatuaż - koniecznie na przedramieniu i koniecznie w kształcie kotwicy. W dobrym tonie pozostaje również uzupełnienie jakiejś brakującej kończyny drewnianym lub metalowym elementem, ale tylko wówczas, gdy żeglarz jest po ciemnej stronie mocy. Niezależnie jednak od światopoglądu, kotwica musi być.
 
tatuaż kotwica
By Ricardo Almeida from Campinas, Brasil - Primeira sessão no canela! #anchor #jesus #tattoo, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=49955303

Ile ten obraz ma wspólnego z rzeczywistością? I czy żeglarz bez kotwicy w ogóle się liczy, jako żeglarz, czy też pozostaje jedynie jakąś nędzną imitacją?

Pomysł stary jak świat

Najstarszy tatuaż, jaki udało się znaleźć, ma ok. 5300 lat, czyli całkiem sporo, a zdobi ciało niejakiego Ӧtzi'ego, znalezionego w Alpach w 1991 roku. Cóż takiego wytatuował sobie Ӧtzi? Nic szczególnego – głównie równoległe linie oraz mały krzyżyk, a jego tatuaże miały funkcje raczej lecznicze; Ӧtzi cierpiał bowiem na wiele chorób, które leczono (jak widać, nie do końca skutecznie, skoro biedak zamarzł schorowany) za pomocą akupunktury, zaś linie na ciele miały być umiejscowione tam, gdzie wbijano igły.

Akupunktura to oczywiście tylko jeden z powodów, dla których ludzie robili sobie tatuaże. Tego rodzaju ozdoba oznaczała przede wszystkim odpowiednią pozycję społeczną, bowiem tatuaży nie nosił byle kto: w starożytnych Chinach zdobiły one ciała wojowników, a w równie starożytnej Grecji były, jak twierdzi Jeff Jaguer, autor publikacji "The Tattoo a Pictorial History", oznaką nobilitacji, szlachetności oraz godności.

Tatuaże, poza wyznaczaniem pozycji społecznej, pełniły też liczne funkcje dodatkowe: miały wiec chronić przed urokami, przynosić szczęście, a także... uśmierzać ból. Ta ostatnia funkcja opierała się chyba na zasadzie, że mózg jest w stanie zarejestrować tylko jedno źródło bólu na raz, a tatuowanie bolało tak bardzo, że inne rodzaje bólu wymiękały zawstydzone.

Mimo wszystko, amatorów tatuowania nie brakowało – przynajmniej do czasu, kiedy plemiona zostały zastąpione państwami, wojowników wyparły regularne armie, a różnice pomiędzy osobami szlachetnie a nieszlachetnie urodzonymi stały się tak duże, że nikt już nie zwracał sobie głowy tatuowaniem.

Tatuaże straciły więc na znaczeniu, a raczej zyskały nowe – i nie był to bynajmniej awans, ponieważ odtąd stały się oznaką wyrzutków, przestępców, skazańców czy niewolników, czego smutne odbicie stanowił zwyczaj, jaki dużo później wprowadzili Niemcy w obozach koncentracyjnych.
 
marynarze tatuaż
By Lt. Comdr. Charles Fenno Jacobs (1904-1975) for the U.S. Navy - General Photographic File of the Department of Navy. National Archives and Records Administration.

Marynarze i spółka

Mimo, że w czasach złotej ery żaglowców tatuaż nie oznaczał już nobilitacji, na morzu wciąż był oznaką przynależności do pewnej grupy, a o tym, jak bardzo kotwica na przedramieniu wbiła nam się w zbiorowa świadomość niech świadczy chociażby najsławniejszy marynarz i miłośnik szpinaku – Popeye.
Oczywiście, na kotwicy nie mogło się skończyć: marynarze czy też żeglarze, jako ludzie z natury obdarzeni sporą fantazją, mieli znacznie szerszy repertuar. Z czasem zaczęto przypisywać niektórym tatuażom znaczenie symboliczne, żeby nie powiedzieć – magiczne, a żeglarze, jak wiadomo, przesądni może nie są, ale na wszelki wypadek usiłują pozostać w jak najlepszych stosunkach z Neptunem i jego ekipą, a także z diabłami, syrenami, krakenami i cała plejadą mitycznych stworzeń, w które oczywiście nikt nie wierzy, ale lepiej było na nie uważać ;) Tatuaże zaczęto więc traktować bardziej jak amulety (i to nietonące - chyba, że razem z właścicielem), a także jako... trofea.

Top lista

Do najbardziej popularnych symboli, jakie tatuowali sobie ludzie morza, należy z pewnością jaskółka, wpisująca się w styl tatuowania zwany Sailor Jerry Collins albo British Traditional. Jaskółkę tatuowano najczęściej na piersi, szyi lub na dłoniach; w każdym przypadku symbol ten miał zapewniać szczęśliwy powrót żeglarza do domu – w końcu jaskółka wraca każdego roku na to samo miejsce, więc może jakoś podziała też na żeglarza. Zresztą, niezależnie od wszelkich przesądów, jaskółki były bardzo lubianymi przez żeglarzy ptakami – ich obecność wskazywała bowiem na bliskość lądu, co przy rejsach trwających miesiącami było prawdziwym błogosławieństwem.

Jaskółki nie można było jednak walnąć sobie byle kiedy, ani też nie mógł tego zrobić byle majtek; jedna z legend mówi, iż pierwszą jaskółkę tatuował sobie żeglarz dopiero po pokonaniu pierwszych 5 tys. mil, a drugą - po przepłynięciu 10 tys. Inna wersja głosi z kolei, że pierwsza jaskółkę tatuowano po przepłynięciu równika, a kolejną po opłynięciu przylądka Igielnego (na południu Afryki) oraz Hornu (na południu Ameryki S). Posiadanie w załodze człowieka z dwoma jaskółkami było więc jak najbardziej pożądane, bowiem był to gość, który posiadał spore doświadczenie w żeglowaniu... i wciąż żył.
Jaskółki tatuowali sobie także żeglarze Royal Navy, którzy zakończyli służbę oraz... więźniowie, którzy odsiedzieli wyrok – powstało stąd powiedzonko „Done your bird, done your time” - czyli, wytatuowałeś sobie ptaka, odsiedziałeś wyrok.

Poza jaskółką, na żeglarskiej top liście znajdowały się także inne artefakty - podobną rolę jak jaskółka, odgrywała Róża Wiatrów: miała zapewniać bezpieczny powrót do domu i wskazywać drogę.

Tę samą funkcję pełniła oczywiście kotwica, zajmująca (wbrew obiegowej opinii) dopiero trzecie miejsce na liście ulubionych żeglarskich motywów. Według jednej a morskich tradycji, kotwica, obok „zakotwiczenia” marynarza w macierzystym porcie (ciekawe, co na to te wszystkie laski w innych portach?), miała również stanowić ważne trofeum, upamiętniające wyczyn, jakim było przepłynięcie Atlantyku.

Mniej top, ale też lista

Nieco mniej popularne były inne symbole, takie, jak np. ptak (najczęściej znów jaskółka, ale może tatuażyści działali taśmowo, albo nic innego nie umieli) o sercu przebitym sztyletem. Miał on upamiętniać przyjaciela, który zginął na morzu - czyli, albo nie miał własnej jaskółki, albo mu nie pomogła, bestia jedna.

Mniej popularne niż jaskółka, były kogut oraz świnia, które również miały zaprowadzić szczęśliwie do domu, pod warunkiem jednak, że zostały wytatuowane w odpowiednim miejscu, czyli... na stopach.

Z ciekawszych, chociaż mniej popularnych tatuaży, warto wymienić fregatę pod pełnymi żaglami, która tatuowano na znak opłynięcia Hornu, a także... złotego smoka, oznaczającego przekroczenie linii zmiany daty.

Bardzo interesującym tatuażem były walczące ze sobą wieloryb i kałamarnica: taka para miała symbolizować odwieczną walkę dobra ze złem. Jeśli natomiast żeglarz wytatuował sobie syrenę, to prawdopodobnie miał na myśli wszelkie niebezpieczeństwa, związane z kobietami - a jak wiadomo, na wodzie nie mogło się zdarzyć nic gorszego, niż baba (nawet,jeśli w połowie była rybą).

 
Tagi: tatuaż, marynarz, kotwica, jaskółka, zwyczaj
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620