Z reguły wrakiem zostaje się trochę przez przypadek, wskutek mało fortunnych okoliczności albo równie niefortunnych decyzji; w obu przypadkach nie potrzeba do tego specjalnej instrukcji. Tym razem chcemy Wam jednak przedstawić zupełnie inny sposób na życie, a mianowicie: Rejsy Rumowe. Na przekór nazwie, wcale nie chodzi nam o propagowanie postaw społecznie nieakceptowanych. Można nawet powiedzieć, że wręcz przeciwnie: będzie bowiem o… kulturze. Powiało grozą, co?
Wielka ściema
Większość szanujących się firm, z globalnymi korporacjami na czele, posiada jakąś misję. A właściwie to Misję. Niekiedy mają również Wizję, a co bardziej ambitne okazy posiadają oba te atrybuty.
Rzecz jasna, jest to całkowita ściema, ponieważ zasadniczą misją oraz celem wszelkich przedsięwzięć komercyjnych jest pomnażanie kapitału - a nie rozwój pracowników albo ich samorealizacja.
Istnieją jednak ludzie, którzy idą zupełnie pod prąd tym trendom. Udowadniają oni, że „świadoma realizacja celów życiowych” oraz „kształtowanie osobowości samouzdrawiającej” to, wbrew pozorom, jak najbardziej realne założenia - pod warunkiem, że patronuje im WRAK: Kongregacja Krzewienia Kultury Picia Rumu (oby żyła wiecznie!).
WRAK na Karaibach
Od razu zastrzegamy, że WRAK to nie jest stowarzyszenie łączące alkoholików. Zauważcie, że w rozwinięciu nazwy występuje słowo „kultura”, chociaż rozumiemy, iż w ogólnym przypływie entuzjazmu mogliście je przeoczyć.
Celem Kongregacji jest nie tyle propagowanie picia rumu, ile pewnego stylu życia - a rum to jedynie pretekst, a zarazem atrybut pomagający uzyskać odpowiedni dystans do cywilizacji, szefa, podatków, polityków i innych nieszczęść, jakie zgotowali nam bliźni.
Ponieważ jednak rum stanowi istotny element działalności Kongregacji, uczestnicy Rejsów Rumowych mają szansę posiąść sporą wiedzę na jego temat. W tym celu odbywają się nie tylko degustacje (oczywiście, w umiarkowanych ilościach), ale też wycieczki do karaibskich destylarni, połączone z praktyczną nauką przygotowywania koktajli na bazie tego trunku - a wszystko to kończy się ogólnym chilloutem (nie pijaństwem!) oraz przemyśleniami na temat tego, jak piękne i proste może być życie żeglarza.
No Bad Days…
…czyli „Nie ma złych dni”. Tak przynajmniej twierdzi główny Kongregator, Marek Szurawski, a zarazem autor książki o tym samym tytule.
Wszystko fajnie - z tym, że dzień po spożyciu może jednak być ciut gorszy, niż poprzedni. I jak tu cieszyć się życiem? Rozwiązaniem tej zawiłej kwestii ma być właśnie kultura picia - czyli coś, co niestety, łatwo jest zagubić; a szkoda, bo to właśnie kultura sprawia, że doceniamy rum, jako napój legendarny, aromatyczny i wyjątkowy - co zupełnie wyklucza spożywanie go w ilościach przemysłowych.
Ideą WRAK-u jest zatem pokazanie uczestnikom, jak zostać szczęśliwym i wyluzowanym człowiekiem. Czyli przedłożenie jakości nad ilość - i czy nie o to właśnie chodzi w szczęśliwym życiu?
Tagi: Karaiby, rejs, Marek Szurawski