TYP: a1

Jak zgubić wyspę?

niedziela, 16 kwietnia 2023
Hanka Ciężadło

Zadanie z pewnością nie jest proste, co jednak nie oznacza, że jest ono niemożliwe do zrealizowania. Meksykowi jakoś się to udało. A dodajmy, że nie chodziło tu o jakąś żałosną, ledwo wystająca z wody skałkę, lecz o wyspę Bermeja, mającą 80 km kwadratowych powierzchni i dającą prawo do eksploatowania bardzo żyznych złóż. Czy więc można się dziwić, że niektórzy wietrzą tu spisek tajnych służb?

Wyspa, której nie było

W 1997 roku pewien meksykański okręt miał do wykonania ważne zadanie w Zatoce Meksykańskiej. Polegało ono na znalezieniu wyspy Bermeja, która rzekomo miała znajdować się w środku zatoki, niczym dziurka w donacie. Niestety, mimo wysiłków załogi, niczego takiego nie udało się zlokalizować. Wyprawę ponowiono w 2009 roku z inicjatywy Narodowego Uniwersytetu Autonomicznego Meksyku – również bez skutku.

Warto pamiętać, że tajemnicza Bermeja to nie tylko fajna miejscówka do wędkowania. Jeśli wyspa by istniała, dzięki niej Meksyk zyskałby dostęp do złóż ropy oszacowanych na 22 miliardy baryłek. Sporo, prawda?  

Ponieważ jednak nie istnieje, dostęp do tych podmorskich bogactw należy się zarówno Meksykowi, jak i Stanom Zjednoczonym. Aby uniknąć zbędnych nieporozumień 9 czerwca 2000 roku prezydenci Ernesto Zedillo oraz Bill Clinton podpisali stosowną umowę regulującą kwestię eksploatacji ropy w Zatoce. Mimo iż na mocy tego porozumienia Meksyk zyskał 60% złoża, a USA tylko 40, Meksykanie poczuli się oszukani. A wszystko to przez pewną ciekawą teorię.

Spisek jak nic!

Dysproporcja sił, środków, obszaru, a przede wszystkim pieniędzy pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi jest dość znacząca, dlatego można zrozumieć, że Meksykanie podchodzą do sąsiadów z północy z pewnym dystansem.

Kiedy więc ktoś na południu rzucił hasło: „hej, a może to CIA zniszczyło wyspę, żeby nas oskubać?”, wiele osób w nią uwierzyło. Co więcej, prezydent Zedillo z pewnością maczał w tym palce, skoro tak ochoczo podpisał umowę z Clintonem! Nikt nie zadał sobie pytania, czy w XX wieku, pełnym satelitów, sejsmografów i innych ciekawych urządzeń można by niepostrzeżenie zniszczyć całą wyspę. Legenda zaczęła żyć własnym życiem.

Fakt, że powtarzały ją brukowce, można jeszcze zrozumieć. W pewnym momencie zaczął im jednak wtórować senator Jose Conchello. I tak się pechowo złożyło, że niedługo potem facet zginął w wypadku samochodowym, gdy na jego auto najechała ciężarówka. Czy może być lepsza woda na młyn dla teorii spiskowych?

Gdzie jest Bermeja?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy się cofnąć do roku 1492, kiedy to niejaki Krzysztof K. wyruszył szukać Indii, a znalazł Amerykę. W efekcie tego odkrycia Hiszpanie rozpoczęli krwawy podbój, anektując coraz to większe obszary Nowego Świata. A ponieważ trzeba wiedzieć, co się podbija i okrada, do pracy zaprzęgnięto kartografów, którzy na bieżąco tworzyli mapy nieznanych dotąd lądów.

Pośpiech jest złym doradcą, dlatego możemy łatwo wyobrazić sobie splot okoliczności, w efekcie których nic nieznaczący paproszek, plamka, czy zabrudzenie na mapie nagle awansuje do rangi wyspy. Nie wiadomo, jak dokładnie do tego doszło, ale pewne jest, że na mapie z 1535 roku widać już Bermeję. Co ciekawe, na wielu innych mapach (chociaż nie na wszystkich) też ją nanoszono. Jeden z kartografów poszedł nawet o krok dalej, opisując ten rzekomy skrawek lądu, jako stromy i zbudowany ze skał w kolorze cynobru (być może taką barwę miał ślad na mapie).

OK, a co z nazwą?

O ile można zrozumieć, że ktoś wziął plamkę za wyspę, a potem już poszło, o tyle warto zadać sobie pytanie, co miałaby znaczyć nazwa Bermeja? Okazuje się, że wyjaśnienie jest bardzo proste. Po hiszpańsku „v” umieszczone na początku wyrazu czyta się jak „b”,  a podwójne l – jako "ij" (dlatego powinniśmy mówić „tortija”, a nie tortilla, ale to tak na marginesie). Wspomniany wyżej cynober to po hiszpańsku vermillion (czyt. bermijon), a stąd już bardzo blisko do Bermeja.

Co ciekawe, w późniejszych wiekach ludzie zorientowali się, że coś z tą wyspą jest nie tak. W 1775 roku Hiszpanie wysłali pod wodzą komandora Miguela de Alderete okręt, który miał znaleźć Bermeję. Oczywiście bez skutku. Kilka lat później kolejna ekspedycja również nie była w stanie potwierdzić istnienia takiej wyspy. Ostatecznie kwestię pozostawiono otwartą. Do czasu.

Ale Meksyk!

W 1821 roku Meksyk uzyskał niepodległość, a rzekoma Bermeja została zaliczona do jego terytorium. Przez kolejnych 150 lat nikt nie zaprzątał sobie nią głowy – aż do momentu, gdy USA i Meksyk zasiadły do stołu, by jakoś zgrabnie podzielić pomiędzy siebie Zatokę Meksykańską. Chodziło nie tylko o złoża, ale też o łowiska.

Ostatecznie wody udało się podzielić, jednak na środku Zatoki pozostały jeszcze dwa obszary niczyje – a w jednym z nich miała się znajdować Bremeja. Problem nabrzmiał w latach 90 XX wieku, kiedy to ceny ropy poszybowały w kosmos, a Amerykanie nauczyli się eksploatować głęboko położone podmorskie złoża. Wówczas kwestia istnienia wyspy stała się nagle bardzo znacząca.

Warto wspomnieć, że zarówno Meksyk, jak i USA uznały wcześniej, iż wyłączna strefa każdego z krajów to 200 mil morskich od brzegu. Dzięki Bermei Meksyk zyskałby zgrabne kółeczko o średnicy 400 mil morskich, i to w miejscu, gdzie pod dnem morza kryją się 22 miliardy baryłek ropy. Nic dziwnego, że Meksykanom trudno pogodzić się z tym faktem. I dotyczy to nie tylko szeregowych obywateli: w 2000 roku sześciu senatorów z rządzacej wówczas partii zgłosiło interpelację mającą za cel zbadanie, czy aby Bermeja nie zniknęła wskutek celowego działania. Czyli jednak spisek.  

Tagi: Meksyk, USA, Bermeja, wyspa, tajemnica, spisek, ciekawostki
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620