Zastanawialiście się kiedyś, ile alkoholu może na raz wypić człowiek morza? A może próbowaliście sprawdzić to, hmmm, organoleptycznie? Mimo, iż absolutnie nie namawiamy Was do przeprowadzania tego typu eksperymentów na żywym organizmie (w dodatku własnym!), należy przyznać, że raczenie się trunkami posiada wśród ludzi morza długą i szlachetną tradycję.
O dwóch takich…
Krzysztof Kolumb. Ferdynand Magellan. Z pewnością te mało znane nazwiska coś Wam mówią. Co jednak - poza miejscem w Wikipedii - łączy obu panów? Jeśli myślicie, że wielkie odkrycia i zamiłowanie do włóczenia się po nieodkrytych dotąd kawałkach świata, to macie rację. Do pewnego stopnia.
Obaj podróżnicy byli bowiem wielkimi smakoszami… sherry. To właśnie ten trunek miał im pomóc zapomnieć o tęsknocie za domem oraz o trwającej długie miesiące beznadziei w poszukiwaniu nowych lądów (których być może wcale nie ma?). Było więc sporo czasu na przemyślenia - oraz na degustację.
Magellanowi kronikarze wytykali nawet, że przed wyruszeniem na wyprawę znacznie więcej czasu poświęcił na kupowanie sherry, niż broni. Cóż, widocznie kapitan wiedział, że sherry przyda mu się z całą pewnością, a broń - niekoniecznie.
Czarny Dzień
Począwszy od roku 1655, marynarze służący w Brytyjskiej Marynarce Wojennej, dostawali przydziałowo pół litra rumu. I to dwa razy dziennie (!!). W jaki sposób wpływało to na ich kondycję oraz morale, nie śmiemy zgadywać. Chyba jednak niespecjalnie, bowiem z czasem przydział zmniejszono do 70 ml dziennie, a w końcu - zniesiono go całkowicie. Miało to miejsce 31 lipca 1970 roku, a data ta przeszła do historii jako Czarny Dzień.
Co prawda, zanim ów ponury moment nastąpił, też nie zawsze było różowo, ponieważ rum często bywał „chrzczony”, co mogło wynikać z troski o marynarskie wątroby, albo z chęci poczynienia pewnych oszczędności. Załogi miały jednak sprytny patent na sprawdzenie, czy aby nie oszukano ich na procentach. Otóż, do podejrzanego trunku wsypywano proch strzelniczy i podpalano. Jeśli w naczyniu znajdował się czysty rum, następował mały wybuch. Jeśli nie - mógł wybuchnąć co najwyżej bunt wśród załogi.
Marynarz i procenty
Jeśli wierzyć oficjalnym danym, marynarze są 1,75 razy bardziej narażeni na śmierć z powodu alkoholizmu, niż reszta ludzkości. Skąd aż tak przygnębiające dane? Prawdopodobnie stanowią one skutek nie tyle samego alkoholu, ile spożywania go w warunkach skrajnie niebezpiecznych. Czyli na morzu. Dane nie obejmują bowiem wyłącznie śmierci z powodu marskości wątroby, ale też wskutek rozmaitych wypadków, jakim ulega marynarz, którego buja trochę bardziej, niż powinno.
Faktem jest jednak, że ludzie morza (na szczęście, nie wszyscy) mają zwyczaj topić w alkoholu to, co najbardziej im doskwiera, a mianowicie: tęsknotę. Poznawanie nowych krajów, dziewczyna w każdym porcie, niezłe stawki i ogorzała od wiatru twarz to tylko część „etosu marynarza”. Drugą stroną medalu jest długotrwała rozłąka z bliskimi, opuszczanie ważnych wydarzeń, jak święta i rocznice, a także zwykła tęsknota za tak prozaicznymi rzeczami, jak własna łazienka czy odrobina prywatności.
Dawka śmiertelna
Czym innym jest jednak okazjonalne wychylenie toastu, pozwalające przegonić smutki i dokonane w warunkach, które na to pozwalają, a czym innym - picie na umór. Czyli na śmierć. To, jaka dawka alkoholu okaże się śmiertelna, nie zawsze wiąże się z zatruciem alkoholowym (tak dla przypomnienia: alkohol to jest trucizna). W trudnych warunkach może się okazać, że już dwa kieliszki do będzie o dwa za dużo, bowiem ktoś nieopatrznie postawi jeden fałszywy krok, i… tyle go widzieli.
Pomijając jednak zagrożenia, związane z pracą na morzu pod wpływem alkoholu, można przyjąć, że dla faceta (bo większość marynarzy to jednak faceci) o wadze 75 kg śmiertelna dawka alkoholu to 13 kieliszków wódki (po 45 ml każdy) na raz.
Podkreślamy, na raz - czyli jest to ilość wypita „duszkiem”, bez przerw, bez zagryzania i bez tańców na stole. Jest to oczywiście wartość uśredniona, bowiem wiele zależy tu od indywidualnych predyspozycji organizmu, wieku, stanu zdrowia i… chyba jeszcze od narodowości. Tu akurat szeroko pojęci Słowianie mają nieco inne możliwości, niż reszta świata. Pytanie tylko, czy aby na pewno powinniśmy się tym chwalić?
Tagi: rum, alkohol, marynarz
Tak policzywszy to 13x45 ml = 585 ml czyli 0,5 litra z hakiem. Wypicie duszkiem /np. z kubka/ nie jest absolutnie dawką zaniżoną. Miałem pracownika. który założył się z kolegami, że to zrobi i faktycznie to zrobił tyle, że pożegnał się z tym może nie najlepszym światem ostatecznie.