Szkocja... dziki, górzysty kraj, w którym faceci chodzą w kieckach, a mimo to wcale nie depilują nóg. Ich lekceważące podejście do kwestii estetyki można tłumaczyć albo chłodną aurą (zawsze to jedna warstwa więcej), albo legendarną wręcz oszczędnością (w końcu za maszynkę do golenia futra trzeba by zapłacić).
Tak przynajmniej wygląda Szkocja w internetach – a jak wygląda z poziomu pokładu?
Trochę faktów
Szkocja jest krajem pod wieloma względami niezwykłym; słynie z wrzosowisk, whisky, dziwnych sportów (rzucaliście kiedyś... drzewem?) oraz uroczej pogody. Lokalsi twierdzą nawet, że kiedy deszcz pada z góry na dół, to znaczy, że pogoda jest świetna; dopiero kiedy zaczyna padać w poprzek, można mówić o nieco gorszej aurze. Ale, jak wiadomo, tak naprawdę nie ma złej pogody – istnieją tylko nieodpowiednie ubrania. I tego się trzymajmy.
Szkocja zajmuje północną część wyspy Wielkiej Brytanii. Posiada także szereg mniej imponujących, ale równie ciekawych wysepek, a mianowicie Hebrydy, Szetlandy oraz Orkady.
Jeśli spojrzymy na mapę tego kraju, zobaczymy jasno, iż znaczący wpływ na jego geografię miało bliskie spotkanie dwóch płyt tektonicznych. Tłumaczy to, dlaczego największe jeziora Szkocji (czyli lochy) mają w grubsza równoległy do siebie przebieg oraz dlaczego są aż tak głębokie.
Sami Szkoci słyną z hardego charakteru (coś, jak nasi górale), odwagi oraz przywiązania do swojej kultury i języka gaelickiego, który rozumiał chyba tylko Tolkien. Są też prawdziwymi oryginałami pod względem kuchni - ich narodowe potrawy, czyli haggis (gotowany owczy żołądek, napełniony mieszanką warzyw i podrobów) oraz kidney pie (zapiekane cynaderki) z pewnością na długo zapadną Wam w pamięć. O ile rzecz jasna, zdobędziecie się na odwagę i zechcecie ich skosztować.
Ale kanał...
Dla żeglarzy Szkocja to nie tylko poszarpane wybrzeże i dzikie wysepki, ale przede wszystkim lokalne „must see”, czyli Kanał Kaledoński. Ma on łączną długość około 60 Mm, a składają się na niego cztery jeziora: Loch Lochy, Loch Oich, Loch Ness i Loch Dochfour.
Korzystny układ jezior to jednak nie wszystko: przedsiębiorczy Szkoci musieli troszkę się wysilić, by kanał naprawdę stał się żeglowny. Dlatego też płynąc nim, będziemy mijać cuda techniki i inżynierii wodnej, które zrobią wrażenie nawet na totalnym laiku. Znajduje się tam na przykład kilka akweduktów, dzięki którym mamy możliwość sprawdzić, jak to jest płynąć... powyżej powierzchni gruntu.
Na Kanale ulokowano też 29 śluz, między innymi słynne Schody Neptuna, czyli 8 śluz umieszczonych jedna za drugą. Niech jednak ta liczba nas nie przeraża, bowiem Szkoci są tu doskonale zorganizowani; przeprawa przez śluzy (jak również przez obrotowe mosty) odbywa się bardzo płynnie i przebiega prawie bez oczekiwania.
Ale góry!
Cała północno-zachodnia część kraju oraz niedaleka wyspa Skye tworzą bajkową krainę, zwaną roboczo Highlands, czyli, hmmm... wyżyny? Dzicz? Szkockie Bieszczady? No, w każdym razie, coś w ten deseń. Góry, wzgórza i niemal całkowity brak turystycznej stonki (a miejscami wyraźna nieobecność jakichkolwiek ludzi) pozwalają zapomnieć, że jesteśmy w tak zwanym cywilizowanym świecie. Porty nie są tu zatłoczone, a morze jest co prawda chłodnawe, ale za to czyste, zaś otoczenie wygląda na niemal zupełnie dzikie.
Płynąc Kanałem Kaledońskim, możemy podziwiać majestatyczne, wręcz bajkowe krajobrazy Northern Highlands, czyli Gór Kaledońskich. Nadały one nazwę całej orogenezie, która - choć mocno namieszała w krajobrazie całej Europy i Ameryki Północnej - nazywa się właśnie kaledońską.
Godnymi polecenia (choć położonymi trochę dalej od wody) są także Grampiany, stanowiące najwyższe góry Szkocji (i przy okazji - całej Wielkiej Brytanii). Co prawda, najwyższy szczyt pasma, Ben Nevis, wznosi się na oszałamiające 1344 m n. p. m. - ale ponieważ startuje niedaleko poziomu morza i wydaje się niezwykle surowy, możemy odnieść wrażenie, że ma wysokość porównywalną z naszymi Tatrami.
Kiedy już zejdziemy z pokładu i wybierzemy się w góry, warto przy okazji obejrzeć kilka zamków, a Szkocja ma ich całkiem sporo – jeśli wierzyć Wujkowi Google, jest ich około... 2 tysiące. Szczególnie godne polecenia są Duart Castle oraz Inverness, ale tak naprawdę każdy, nawet najmniejszy zameczek, ma w sobie to coś.
Czym pływać?
Przede wszystkim, do zwiedzania Szkocji polecamy jednostki wyposażone w webasto. A tak na poważnie, jeśli chcecie przepłynąć Kanał Kaledoński (co szczerze polecamy), powinniście posiadać jednostkę nie przekraczającą 45,72 m długości, 10,67 m szerokości i mającą zanurzenie co najwyżej 4,11 m.
Istnieją też pewne ograniczenia co do wysokości masztu: teoretycznie powinna ona wynosić nie więcej niż 35 m, ale w praktyce musi być znacznie mniejsza: płynąc kanałem, będziecie bowiem mijać most Kessock w Inverness Firth – ale uda się to tylko wtedy, gdy wysokość masztu będzie nie większa, niż 27,4 m.
Gdzie cumować?
Bardzo przyjaznym dla żeglarzy miejscem jest zatoka Firth of Clyde. Wstępują tam słabe prądy pływowe, a oznakowanie jest naprawdę dokładne. Dzięki temu nawigacja w Zatoce jest stosunkowo prosta, a jeśli nie zaniedbacie rozkminienia locji, przebiegnie bez najmniejszych problemów. W zatoce zlokalizowano kilka wygodnych marin, m. in. Kip Marina, Largs Yacht Haven, Troon Yacht Haven, czy Rothesay Harbour, więc na pewno będzie gdzie parkować.
Natomiast na północno - wschodnim wybrzeżu kraju warto odwiedzić Inverness, port leżący nad wejściem do Kanału kaledońskiego i zlokalizowany przy ujściu rzeki Ness do zatoki Moray Firth. Będzie to doskonała baza wypadowa, jeśli zechcecie spotkać Nessi. Albo przynajmniej udowodnić, że wcale jej tam nie ma.
Z pewnością warto też zwiedzić Edynburg, położony nad zatoką Firth of Forth. Miasto jest niezwykle urokliwe, a szlaki prowadzące w góry rozpoczynają się tam właściwie w samym centrum (prawie jak w Rabce). Szczególnie godnym polecenia jest szczyt Arthur’s Seat, wznoszący się na niesamowitą wysokość 250 m, ale za to nadrabiający tajemniczością; właśnie tam, wedle legendy, miał stać zamek Camelot, siedziba Króla Artura. Jeśli natomiast macie ochotę na wakacje z dreszczykiem, polecamy udać się o północy na położony w centrum Edynburga stary cmentarz, gdzie podobno straszy.
W Szkocji można też cumować na dziko, i to nawet pomimo obecności uroczych tabliczek w stylu „Private property". Warto wiedzieć, że nie mają one żadnej mocy prawnej i są jedynie pobożnym życzeniem, a nie prawem, więc policja na pewno nie będzie nas za to ścigać. Chociaż z drugiej strony, świadomość, że za chwilę może nas pogonić jakiś uzbrojony osobnik o pomalowanej na niebiesko połowie twarzy, może być odrobinę niepokojąca.
Tagi: Szkocja, góry, Kanał Kaledoński