Pstrągi dokładnie patroszymy, czyścimy i myjemy. Generalnie są dwie szkoły czyszczenia, jedni rybę skrobią z łusek, inni natomiast jedynie czyszczą wierzchnią warstwę śluzu, którym powleczone są łuski. My wykonujemy jedynie tę drugą czynność... wychodzimy z założenia, że i tak przecież zjada się samo mieso, a skóra wędruje do kosza. Suszymy papierowymi ręcznikami. Robimy kilka nacięć na jednym boku pstrąga. Solimy i pieprzymy do smaku, zarówno z wierzchu (głównie nacięcia, w tym miejscu mięso najlepiej wchłonie sól) jak i w środku.
Wkładamy do śodka po jednym nieobranym, jedynie zgniecionym ząbku czosnku, lepiej uwolni swój aromat. Cytrynę i limonkę kroimy na plasterki i wkładamy do każdego pstrąga po kilka plasterków. Dokładamy świeżą pietruszkę lub kolendrę, w zalezności co kto lubi. My najczęściej używamy kolendry ogrodowej, jest znacznie intesywniejsza w smaku i aromacie. Na koniec skrapiamy sokiem z cytryny. W brzuszki wkładamy również kawałeczki masła. Na wierzch ryb, w nacięcia sypiemy odrobine pieprzu i również wkładamy małe kawałeczki masła. Resztą roztopionego masła smarujemy skórę. Pstrągi układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i pieczemy około 35 - 40 minut.