Woda nie odpuszcza Wenecji. Władze zdecydowały o zamknięciu placu Świętego Marka. Straty szacowane są na ponad miliard euro.
Piazza San Marco riaperta. Sono qui con gli operatori di @gruppoveritas che stanno riposizionando le passerelle. Grazie a lavoro sarà possibile riprendere il transito a #Venezia. Prestare comunque molta attenzione. pic.twitter.com/kyzw2n55BP
— Luigi Brugnaro (@LuigiBrugnaro) November 17, 2019
W ciągu ostatniego tygodnia Wenecja została zalana trzykrotnie, a wysokość wody wyniosła momentami 187 cm – tylko raz w historii miasta poziom był wyższy. Na poniedziałek przewidziano 110 cm i woda opada, ale po niedzielnym przypływie pod wodą znalazło się 70 proc. miasta. W tym plac Świętego Marka, który ze względów bezpieczeństwa został zamknięty, bo woda zrównała się poziomem z drewnianymi podestami ustawionymi specjalnie dla pieszych na czas przypływu. Burmistrz Wenecji, Luigi Brugnaro, sytuacje nazywa „katastrofą” a włoskie media opublikowały alarmujące prognozy organizacji pozarządowej Climate Central. Wynika z nich, że Wenecja zostanie całkowicie zalana do 2050 r.
Straty Wenecji są olbrzymie a mogą być jeszcze większe, bowiem woda ma rekordową zawartość soli, która może poważnie uszkodzić fundamenty budynków i zabytkowe elementy architektoniczne, np. balustrady czy posągi. Bardzo poważnie ucierpiała bazylika św . Marka, której fundamenty i posadzki pokryte są słoną wodą. Usuwanie strat potrwa bardzo długo a władze utworzyły specjalne konto bankowe, na które można wpłacać pieniądze, jeśli chce się pomóc. "Wenecja to duma nie tylko Włoch, ale dziedzictwo każdego z nas" - zaapelował burmistrz Luigi Brugnaro. W sprzątaniu miasta pomagają specjalne grupy, nazywane „aniołami acqua alta” – ludzie ci ratują książki i dokumenty w archiwach, suszą je i czyszczą, pomagają także mieszkańców zalanych domów. Archidiecezja wenecka opublikowała tekst modlitwy za miasto, jaką ułożył w związku z katastrofalną powodzią jego patriarcha arcybiskup Francesco Moraglia.
Sytuacja w Wenecji sprowokowała mieszkańców do pytania, co się dzieje z systemem MOSE, czyli „Mojżesz”. To system składający się z 78 ruchomych zapór podnoszonych w celu ochrony weneckiej laguny podczas wysokich pływów. MOSE jest jednym z największych projektów inżynierskich na świecie, ale jego budowa trwa już…16 lat. Rozpoczęto ją w 2003 r. i pierwotnie miała zostać zakończona w 2016 r. Teraz mówi się o roku 2021 a poziom zaawansowania prac określa się na 94 proc. Nieustannie rosną także koszty systemu, które wynoszą już 5,5 mld euro.
Realizacji programu towarzyszyło już kilka skandali korupcyjnych a i termin ukończenia prac jest wątpliwy, bo pojawiły się informacje o problemach technicznych – podwodne części, głównie zawiasy ruchomych śluz ulegają korozji znacznie szybciej niż zakładano. W projekcie zakładano ich trwałość na ok. 100 lat, rzeczywistość pokazała, że rdza jest w stanie je zniszczyć w ok. 10 lat. Odkryto także przecieki w korytarzach wewnątrz betonowych fundamentów i te elementy również trzeba wyremontować lub wymienić.
Projekt zapór od początku wzbudzał kontrowersje, nie tylko ze względu na gigantyczne koszty przedsięwzięcia. Wątpliwości budził wpływ zapór na ekosystem laguny a przede wszystkim realne szanse „Mojżesza” na ochronę miasta w obliczu podnoszącego się poziomu oceanów.
Tagi: Wenecja, powódź, MOSE