Zwykle poważne (lub głębokie) zaniepokojenie wyrażają nasi europejscy przywódcy. Dzieje się tak, kiedy ma miejsce sytuacja wymagająca reakcji, zaś oni reagować nie chcą – ale przecież coś trzeba powiedzieć w telewizji. A jak to wygląda w przypadku Japończyków? Czy ich niepokój powinien niepokoić resztę świata?
Co tak denerwuje Japończyków?
Generalnie to samo, co wielu z nas: zachowanie sąsiadów. W tym wypadku chodzi o Chińczyków, którzy od dłuższego czasu wykonują rozmaite ruchy na wodzie, ale też nad i pod nią, sprawdzając, jak daleko można się posunąć. A ponieważ na tamtejszych morzach granice zwykle bywają sporne, sytuacja bardzo rzadko bywa oczywista.
Tym razem jednak było inaczej: jednostka chińskiej marynarki wojennej bezceremonialnie wpłynęła na niewątpliwie japońskie wody terytorialne w pobliżu wyspy Yakushima. Warto w tym miejscu podkreślićlić, że jest cały ten liczący 500 km kwadratowych skrawek lądu stanowi park narodowy, a od lat 90. wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
W odpowiedzi na ten incydent Hirokazu Matsuno, główny sekretarz japońskiego rządu, złożył oficjalny protest i poinformował władze w Pekinie, że Japonia nie zamierza przymykać oczu na takie przypadki.
A może to było niechcący?
Oczywiście każdemu zdarzają się pomyłki, ale niektórym jakby częściej. Wycieczka okrętu podwodnego na wody japońskie była bowiem skorelowana z innym przypadkowym wtargnięciem. Dwa statki chińskiej straży przybrzeżnej również wpłynęły niedawno na wody terytorialne Japonii; miało to miejsce w okolicy spornych wysp Senkaku, o które oba kraje (plus Tajwan) toczą spór od lat 60. ubiegłego wieku.
Co ciekawe, wyspy miały przez pewien czas prywatnych właścicieli, którzy następnie sprzedali je rządowi Japonii – mimo to Chiny uważają je za integralną część swojego terytorium (i będąc uczciwym, trzeba przyznać, że rzeczywiście sprawa własności nie jest tak zupełnie oczywista, a Pekin ma tu swoje racje, bo dowody na obecność Chińczyków na tym terenie sięgają starożytności).
Czyjekolwiek są jednak wyspy, statki, o jakich mowa, z pewnością były chińskie. Na dodatek usiłowały zbliżyć się do japońskiego kutra rybackiego. Nic się w zasadzie nie stało, ale niepokój pozostał.
Lot widokowy?
Nieco wcześniej Chiny oraz Rosja odbywały wspólne patrole swoich sił powietrznych nad zachodnim Pacyfikiem, co postawiło Japończyków w stan gotowości, chociaż bombowce nie przeleciały nad wodami terytorialnymi Japonii.
Pekin wydał oświadczenie w tej sprawie, informując, że to tylko ćwiczenia i nie są one "wymierzone w konkretne kraje i są zgodne z międzynarodowymi prawami i normami". Chińczycy uznają, że takie manewry są konieczne, ponieważ stanowią przeciwwagę i odpowiedź na powtarzające się prowokacje ze strony Stanów Zjednoczonych. W odpowiedzi na to USA pozwoliły sobie na kontrolowany przeciek informacji – analitycy Financial Times uzyskali newsy z „anonimowych źródeł”, twoerdzących że Japonia, Tajwan oraz Stany Zjednoczone będą zacieśniać współpracę w zakresie kontrolowania przestrzeni powietrznej nad Pacyfikiem.
Tagi: Japonia, Chiny, incydent, spór