Historia, jaka wydarzyła się u wybrzeży Japonii, to właściwie świetny materiał na film. Młoda kobieta idzie sobie popływać, zostaje porwana przez fale i dryfuje samotnie przez 36 godzin. Zapewne przemyślenia, jakie ma w tym czasie, nie należą do optymistycznych – a mimo to wszystko jej przygoda kończy się happy endem. Dlaczego?
Jak to się zaczęło?
Bohaterką naszej historii jest 21-letnia obywatelka Chin. Kilka dni temu kobieta postanowiła popływać, a wszystko działo się w prefekturze Shizuoka na wschodnim wybrzeżu wyspy Honsiu (Japonia).
Niestety młoda pływaczka chyba nie doceniła siły żywiołu i w pewnym momencie została porwana przez fale. Nie miała szans, by wrócić na brzeg, który zresztą dość szybko straciła z oczu. Sytuacja robiła się coraz bardziej dramatyczna, a dziewczyna nie mogła w żaden sposób wezwać pomocy. Na szczęście pogoda była dobra, a ona miała ze sobą bojkę asekuracyjną.
Dramat na wodzie
Młoda Chinka dryfowała w morzu, utrzymując się na powierzchni właśnie dzięki bojce. Dopiero po 36 godzinach od zaginięcia została zauważona przez załogę przepływającego w okolicy statku towarowego i podjęta z wody.
W tym miejscu musimy jednak uczynić małą dygresję, bowiem „w okolicy” to pojęcie względne. Miejsce, w którym zlokalizowano dziewczynę, znajduje się około 80 km od najbliższego brzegu – ale najbliższy to wcale nie był ten, przy którym zaczęła swoją nieplanowaną podróż.
Znaleziono ją bowiem południowym krańcu półwyspu Boso, w prefekturze Chiba, a zaginęła w prefekturze Shizuoka. Ponieważ większość z nas nie zna aż tak dobrze geografii Japonii, dodajmy dla wyjaśnienia, że te prefektury leżą 250 km od siebie; w linii prostej.
Szczęściu trzeba pomóc
Jak podaje agencja AFP, uratowana dziewczyna jest zdrowa, a jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Jedyne, co jej obecnie dolega, to odwodnienie i związane z nim ogólne osłabienie organizmu. Co ciekawe, marynarze, którzy podjęli ją z wody, wcale jej specjalnie nie szukali - po prostu zauważyli człowieka za burtą. Jak podaje japoński Times, początkowo byli przekonani, że to załogantka innego statku, która wypadła za burtę. Dopiero podczas akcji ratunkowej zauwazyli, że to pływaczka. Dodają, że dziewczyna była bardzo wycieńczona - nie miała siły, by samodzielnie wspiąć się po drabince.
Fakt, że Chinka została odnaleziona, zakrawa na cud – ale to, że zdołała utrzymać się na wodzie przez trzy doby, to już w dużej mierze jej zasługa. Gdyby nie była na tyle ostrożna i nie zabrała ze sobą bojki asekuracyjnej, nie miałaby praktycznie żadnych szans na przeżycie.
Jakie z tego płyną wnioski? Zabierajmy ze sobą „pamelki”, czyli boje asekuracyjne. Nawet doświadczony i silny pływak w starciu z żywiołem ma niewielkie szanse powrotu na plażę – a jaskrawa bojka jest dużo lepiej widoczna, niż wystająca z wody głowa.
Tagi: Japonia, Chinka, 36, bojka, pamelkaA 21-year-old #Chinese woman who went missing while swimming at a beach in #Japan's Shizuoka Prefecture has been rescued near the waters of Chiba Prefecture after drifting some 80 kilometers over about 36 hours. She is said to be dehydrated but conscious, and her condition is not… pic.twitter.com/NQ3YoSiszX
— Ifeng News (@IFENG__official) July 11, 2024