Jest taka szanta: „Na Mazury, Mazury, Mazury, popływamy tą łajbą z tektury”. Pewnie znacie ten kawałek. A pamiętacie może, co na widok żeglarzy woła tam pan leśniczy? Jeśli nie, to podpowiemy tylko, że nie jest to okrzyk zachwytu. Dlaczego? Czy stary zrzęda zwyczajnie się czepia? A może sami jesteśmy sobie winni?
Goście, goście
Siedziba Tawerny mieści się w Krakowie - czyli z dala od Mazur; ale na pocieszenie mamy tu całkiem fajny zalew. Poza tym, mamy także miliony (serio: miliony) turystów, których... szczerze zapraszamy – miło jest się pochwalić, jakie mamy ładne miasto, dobrze, że knajpki i inne punkty usługowe mają na kim zarabiać, i tak dalej.
Ale pamiętajmy też, że taki najazd oznacza: większe korki, nocne hałasy wstawionych imprezowiczów, tłok w restauracjach, brak miejsc do parkowania, wyższe ceny, itp., itd. Nie to, żebyśmy się skarżyli; chodzi o to, by uświadomić sobie, że z turystyką jest trochę tak, jak z odwiedzinami przysłowiowego szwagra i jego ekipy: fajnie jest się spotkać, ale ma to swoją cenę. Dlatego jesteśmy w stanie zrozumieć, czemu wspomniany pan leśniczy w żołnierskich słowach każe się żeglarzom oddalić.
Sezon na Mazurach niedawno się rozpoczął, ale jak wiadomo, jego szczyt jeszcze przed nami. Dlatego taki mały apel - postarajmy się, by w tym roku mieszkańcy tej pięknej krainy nie mieli powodów, by na nas, żeglarzy, narzekać. Co zatem możemy zrobić? Bardzo dużo. Ale na początek wystarczą trzy rzeczy.
1. Częste mycie...
...podobno skraca życie. W każdym razie, skraca je bakteriom. Podobnie zadziała też na większe organizmy wodne, zwłaszcza kiedy w jeziorze znajdą się takie substancje, jak proszek do prania, żel pod prysznic, mydło, itp.
Dlatego jeśli tylko możemy, dokonujmy codziennych ablucji w portach – a jeśli nie ma takiej opcji, bo cumujemy na dziko, postarajmy się chociaż odejść trochę od brzegu, by wszystkie te środki czystości, pasty do zębów, szampony itp. nie spłynęły wprost do jeziora, ale na trawę – i aby zanim dotrą do wody, miały szansę choć odrobinę przefiltrować się przez grunt.
Podobnie rzecz wygląda z myciem jachtu (do tego wystarczy woda i szczotka, bez żadnej chemii) oraz z osławionym szorowaniem garów, które naprawdę, ale to naprawdę powinno odbywać się w portach. O wywalaniu za burtę resztek zupy czy innego makaronu „dla rybek” przez litość nie będziemy wspominać.
2. Zwierzaki
Skoro o przyrodzie mowa – wszyscy znamy chyba widok flotylli łabędzi, ewentualnie kaczek (często z młodymi), które robią regularne rundki wokół portu w poszukiwaniu smakowitych kąsków. Co więcej, zdarzają się bestie na tyle bezczelne, że kiedy nie dostają tego, co chcą (albo co gorsza, zostają przegonione niedbałym machnięciem ręki), zaczynają groźnie syczeć, a nawet próbują udziobać łódkę.
Wydawało by się, że dokarmianie takich zwierzaków to nieszkodliwa zabawa (szczególnie dla dzieciarni), a zarazem łatwy sposób na pozbycie się resztek suchego chlebka. Wszystko fajnie, tylko pamiętajmy, że nasze wakacje kiedyś się skończą – a nauczone dokarmiania ptaki zaczną zwyczajnie głodować.
Poza tym, prawda jest taka, że wspomniany suchy chlebek (wcale dla ptaków nie zdrowy) to niejedyna opcja. Zanim więc uprzejmie podzielimy się obiadem z łabędziem, zastanówmy się, czy aby na pewno pizza jest właściwym pożywieniem dla pierzaka.
3. WC
Dawnymi czasy oczywistym wyposażeniem każdej mazurskiej jednostki była saperka. Dzisiaj różnie to bywa - poniekąd przez to, że infrastruktura na Mazurach jest dużo bogatsza, a trochę dlatego, iż żeglowanie coraz częściej polega na przemieszczaniu się od przystani do przystani.
No i nie zapominajmy o wiekopomnym wynalazku ludzkości, jakim są toalety chemiczne. O ile opróżniamy je w miejscach do tego przeznaczonych, są całkiem spoko. Gorzej, że jak głosi legenda, coraz więcej mazurskich krążowników posiada WC... morskie.
Niestety, część z tych jednostek oferuje też czarter bez patentu (na ile jest to mądre rozwiązanie, to już zagadnienie na osobny artykuł). A w takiej sytuacji nic dziwnego, że czarterujący zupełnie nie zadaje sobie fundamentalnego pytania: „gdzie też podziała się moja kupa?”, tylko dokonawszy toaletowych czynności, zrelaksowany powraca do wakacyjnej maniany. Tu zatem apel do armatorów, by uświadomić czarterującego, jak to naprawdę działa – i poprosić, by korzystał z tego rozwiązania tylko wtedy, kiedy naprawdę musi.
Tagi: Mazury, turyści