TYP: a1

Wanta

środa, 8 lutego 2017
Anna Ciężadło

Hej Samanta, hej Samanta, kiedy wiatr ci gra na wantach...” Wbrew temu, co sugeruje popularna mazurska przyśpiewka, wanty nie zaliczają się do instrumentów muzycznych - co oczywiście nie znaczy, że wiatr nie może na nich grać, chociaż symfonii raczej się nie spodziewajmy.

Tak naprawdę wanty to bardzo ważne elementy olinowania, które, niczym żołnierz niosący kaganek demokracji, pełnią na pokładzie misje... stabilizacyjne.

Po co nam wanty?

 

Wanty zalicza się do tzw. olinowania stałego, a ich zadaniem jest utrzymywanie masztu w tej pozycji, w jakiej chcielibyśmy go widzieć, czyli z grubsza w pionie. Wanty współpracują ściśle ze sztagami, jednak w odróżnieniu od tych ostatnich, stabilizują maszt w płaszczyźnie prostopadłej do diametralnej jednostki.

Aby skutecznie spełniać powierzone im zadanie, wanty zawsze występują parami, symetrycznie, po obu burtach. Najczęściej wykonane są ze stalowych linek, splecionych z drutów ze stali węglowej, dodatkowo pokrytej ocynkiem. Na większych jednostkach, zamiast lin, mogą nawet występować solidne, stalowe pręty.

Jak widać, żartów nie ma – i bardzo dobrze, bowiem bez want ani rusz. Równie ważny, jak materiał, z jakiego wykonane są wanty, jest sposób ich mocowania do pokładu (na mniejszych łódeczkach), burt czy wręg – w końcu, co nam z tego, że wanta jest solidna, skoro będzie słabo przytwierdzona? Zwykle w celu lepszego mocowania, końce want są albo zaplatane, albo zagniatane – wszystko po to, by mieć pewność, że nie dadzą się wrażym siłom, pragnącym złamać, albo chociażby przechylić nam maszt.

Poza tym, wanty stanowią tradycyjne miejsce mocowania tzw. icków, czyli rozmaitych kłaczków, nitek, ewentualnie taśm magnetofonowych („gimby nie znajo”, ale w zamierzchłych czasach na tym archaicznym nośniku zapisywało się muzykę), wskazujących nam z grubsza kierunek wiatru. Jak widać, wanty są całkiem użytecznym wynalazkiem - nic więc dziwnego, że mamy ich na łódce całkiem sporo.

 

Ile want jest na pokładzie?

Różnie to bywa – wszystko zależy od wielkości masztu, który trzeba podtrzymać, a także od konstrukcji i przeznaczenia łódki. Na większości jachtów turystycznych w zupełności wystarczają dwie lub trzy pary want. Oczywiście, jeśli jednostka ma więcej niż jeden maszt, ma też proporcjonalnie więcej want, a ich nazwy pochodzą od masztów, do których są przymocowane, albo od miejsc na maszcie (np. od topu).

Wyróżniamy zatem stenwanty, bramstenwanty, grotwanty, grotstenwanty, grotbramstenwanty, fokwanty, fokstenwanty, fokbramstenwanty, topwanty, wanty bukszprytu, wanty kolumnowe oraz wanty krzyżowe, a także mocną ekipę podwantek. Czym się to wszystko je i jak je rozpoznać?

 

Topwanty przebiegają od topu masztu do pokładu, zaś po drodze rozparte są o najwyżej położony saling. Wanty kolumnowe stabilizują, jak się zapewne domyślacie, kolumnę masztu. Zaczynają się trochę niżej, niż topwanty – startują od miejsca występowania salingu i biegną do pokładu.

Stenwanty usztywniają stengę, a przebiegają od miejsca mocowania przy stensalingu do podwięzi na pokładzie, a po drodze rozpierane są salingiem; w zależności od tego, który to maszt, przyjmują nazwę grotstenwanty, fokstenwanty itd. Natomiast bramstenwanty usztywniają... brawo, oczywiście bramstengę; mocowane są przy bramstensalingu, skąd radośnie biegną przez stensaling (czasem również przez saling) w stronę pokładu. Podobnie, jak stenwanty, zyskują przedrostek grot-, fok-, itd.

Wanty krzyżowe nazywane bywają też krojcwantami lub wantami diamentowymi i, jak przystało na diamenty, nie są szczególnie popularne (przynajmniej nie współcześnie). Tego typu wanty mają dość nietypowy przebieg; o ile wszystkie pozostałe rodzaje want zaczynają się przy maszcie, a kończą gdzieś na burtach, o tyle wanty krzyżowe zaczynają się na topie masztu, przebiegają przez najwyższy saling, a następnie wracają z powrotem masztu.

Osobną kategorię stanowią natomiast podwantki, które przebiegają od platform na maszcie w dół w stronę masztu. Zwykle są dość krótkie (przynajmniej w porównaniu do dorosłych want) i przebiegają pod znacznym kątem (nawet 30 stopni) względem masztu.

 

Schody do nieba

Wanty, poza wygrywaniem melodii, stabilizacją masztu oraz stanowieniem miejsca mocowania icków, pełnią jeszcze inną rolę – służą (przynajmniej na większych jednostkach) do tworzenia tzw. drabinek Jakuba.

Aby uzyskać tego rodzaju konstrukcję, należy połączyć sąsiadujące wanty za pomocą wyblinek, dzięki czemu otrzymuje się dość chybotliwą, ale przydatną konstrukcję, po której można się wspiąć z piracką szablą w zębach i stoczyć epicką walkę w świetle zachodzącego słońca. Oczywiście, drabina Jakuba przydaje się też do bardziej prozaicznych celów – np. daje możliwość dotarcia do salingu i zawiadywania okolicznymi linami, ale to taki nieistotny szczegół.

A właściwie dlaczego jest to drabina Jakuba, a nie kogoś innego? Nazwa pochodzi od biblijnego Jakuba – jednego z żydowskich patriarchów, któremu pewnej nocy przyśniła się drabina, po której maszerowali aniołowie. Oczywiście, żeglarska wersja drabinki Jakuba nie sięga aż tak wysoko, a maszerujące po niej postacie są znacznie mniej szlachetne – ale za to mają niepowtarzalną szansę popatrzeć na świat (i kapitana!) z góry.

 

Etymologia

Pomimo pewnych skojarzeń z tradycją judaistyczną, wanty nie mają wiele wspólnego z Izraelem. Co więcej, słówko „wanta” zostało przejęte z akurat języka narodu, który wykazał się pewną niechęcią względem Żydów, a mianowicie - z niemieckiego.

Niemieckie Wanten, czyli wanty, wykazują z kolei powiązanie z innym germańskim słówkiem Wand, oznaczającym mur lub ścianę.

 

 

 

 

 

 

 

Tagi: wanta, olinowanie, słownik
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 3 grudnia

W Berdyczowie urodził się Józef Korzeniowski, pisarz marynista, znany później jako Joseph Conrad; jako młody człowiek wyemigrował do Anglii, gdzie zaciągnął się na statek. Po latach służby na morzu osiadł w południowej Anglii, gdzie zmarł w 1925 r.
czwartek, 3 grudnia 1857