Co żeglarze mają wspólnego z dewiacją? No fakt, na co dzień bywają nieco, hmm, rozchwiani - ale żeby zaraz dewiacja? Skąd zatem bierze się to zjawisko i czy można je jakoś zniwelować? A może wystarczy... polubić?
Dewiacja, czyli lekka ściema
Czym jest dewiacja? Jak podpowiada nam intuicja, pewnym odchyleniem. W tym przypadku chodzi rzecz jasna o odchylenie wskazań igły kompasu od rzeczywistej północy magnetycznej. Innymi słowy, kompas nam ściemnia. Ale tylko troszeczkę.
Trudno go zresztą za to winić, bowiem jest to urządzenie proste i podatne na różnego rodzaju zakłócenia. A przy tym, co gorsza, szczere. Igła kompasu pokazuje więc WSZYSTKO to, co ją przyciąga – a to niekoniecznie jest biegun magnetyczny; w bezpośrednim sąsiedztwie kompasu znajdują się przecież inne przedmioty, a chociaż ich pole magnetyczne jest niepomiernie mniejsze niż to, które posiada nasza planeta, znajdują się one znacznie bliżej. A jeśli pamiętamy wzory opisujące, jak działa pole magnetyczne (pamiętacie, prawda?) to wiemy, że odległość ma tu bardzo istotne znaczenie. Innymi słowy, metalowe elementy konstrukcyjne, albo równie metalowe wyposażenie łodzi, mogą mieć pewien wpływ na odchylanie igły kompasu od rzeczywistej północy magnetycznej. I właśnie to odchylenie, opisywane jako kąt pomiędzy północą magnetyczną a kompasową, nazywamy roboczo dewiacją.
Dewiacja, czyli δ
Żeby nie było zbyt prosto, dewiacja może mieć wartość dodatnią bądź ujemną. Jest to zresztą dosyć logiczne, bowiem igła kompasu może wychylać się od rzeczywistej północy albo na wschód, albo na zachód.
O dewiacji ujemnej mówimy wówczas, gdy północ kompasowa jest odchylona od północy magnetycznej na lewo, czyli na zachód. Dewiacja dodatnia występuje natomiast, gdy igła wychyla się od rzeczywistej północy na prawo - czyli tam, gdzie musi istnieć jakaś cywilizacja
Proste? Proste. Pozostaje pytanie, skąd właściwie mamy to wszystko wiedzieć? Innymi słowy, od czego zależy taka dewiacja?
To zależy...
Określenie dewiacji wcale nie jest takie oczywiste. Co więcej, nie wystarczy oznaczyć jej dla danej jednostki raz na zawsze. Tak się bowiem składa, że to, co dzieje się z łódką, ma znaczący wpływ na to, co dzieje się z jej dewiacją.
Załóżmy na przykład, że łódeczka parkuje sobie w jakimś porcie przez dłuższy czas. Wszystkie jej metalowe elementy namagnesowują się wtedy zgodnie z kierunkiem przebiegu linii pola magnetycznego w tym konkretnym punkcie planety – i przez jakiś nasz pozostają w tym układzie. Rzecz jasna, łódka niekoniecznie musi parkować dziobem na północ, co dodatkowo utrudnia sprawę.
W każdym razie, podczas postoju, na łódce wytworzy się pewne „lokalne” pole magnetyczne, które - kiedy już odpłyniemy - będzie pozostawało w jakiejś relacji z polem magnetycznym Ziemi. Wynika stąd, że dewiacja, jaką będzie wykazywał kompas, będzie zależna od kursu, jakim będzie aktualnie płynąć łódka.
Dewiator
Ponieważ załoga niekoniecznie musi znać się na zawiłościach fizyki, konieczne jest opisanie (w formie tabelki albo wykresu) bardzo konkretnych wartości dewiacji dla każdej jednostki, zależnie od jej kursu.
Tym właśnie zajmuje się człowiek zwany dewiatorem. Jego zadaniem jest precyzyjne opisanie wartości dewiacji co 5 lub 10 stopni, a także aktualizowanie tych danych minimum raz na rok, a tak naprawdę – po każdym dłuższym postoju, po każdej wizycie w stoczni, jak również po wszelkich złych przygodach typu kolizja, pożar, spotkanie z mielizną, itp.
Pierwszy!
Pierwszym facetem, który oficjalnie zmierzył się z problemem dewiacji kompasu, był pewien Portugalczyk, pan João de Castro, a miało to miejsce w 1538 roku. De Castro zorientował się bowiem, że wskazania kompasu stałego i przenośnego nieco się różnią, kiedy spaceruje się po pokładzie. Przypisał to zjawisko ciężkiemu, żeliwnemu działu, które w tamtym okresie stanowiło standardowe wyposażenie jednostek pływających. Kiedy jednak przyjrzał się zagadnieniu bliżej, stwierdził, że działo nie może być jedynym źródłem zakłóceń – a czasy były takie, że elementów metalowych na pokładzie było coraz więcej i więcej. Problem pozostał więc zauważony - ale nie rozwiązany.
Sytuacja zmieniła się dopiero 1794 roku, kiedy to inspektor John Churchman znalazł pewne rozwiązanie. Wpadł on na pomysł, by zastosować metodę, określaną roboczo, jako „swinging the ship” - czyli w wolnym tłumaczeniu, bujanie lub huśtanie statku. Metoda polegała w skrócie na tym, że orientowano jednostkę w różnych kierunkach, a następnie notowano odchylenie magnetyczne na dwóch różnych kompasach, co dawało pewien ogląd na aktualną dewiację danego statku.
Etymologia
Zwykle bywa tak, że odkrywca jakiegoś zjawiska jest z niego na tyle dumny, iż nazywa je albo swoim własnym imieniem, albo przynajmniej jakimś słowem z ojczystego języka. W tym przypadku z jakiegoś powodu było inaczej: nikt nie chciał kojarzyć się ze zbaczaniem z kursu. Świat żeglarski postanowił więc posłużyć się łaciną: było to rozwiązanie w miarę neutralne, a przy tym wcale nie sugerujące, że jakaś konkretna narodowość cokolwiek tu zawiniła.
Słówko dewiacja pochodzi zatem od łacińskiego terminu deviatio, co oznacza „zboczenie z drogi” i stanowi połączenie dwóch innych wyrazów: przedrostka de- oznaczającego odwrotność, przeciwieństwo, rozdzielenie oraz via, czyli droga.
Tagi: dewiacja, kierunek, kompas, słownik