Drodzy Żeglarze!Tekstem o Janie Fischerze inaugurujemy nowy cykl artykułów zatytułowany „Z historii polskiego jachtingu”. Uważamy, że wprawdzie teraźniejszość naszego życia żeglarskiego jest najważniejsza, to nie należy tracić z oczu historii – bowiem bez niej współczesność staje się uboższa. Bez pionierów przecierających śródlądowe, morskie i oceaniczne szlaki, bez zapaleńców, którzy wbrew przeciwnościom spełniali swoje marzenia o swobodnej żegludze, nie byłoby TRADYCJI, do której winno się odwoływać nasze obecne żeglarskie życie.RedakcjaOpowiem wam historię o Janie Józefie Fischerze, krakowskim żeglarzu, który jako kapitan jachtu Carmen odbył w 1926 roku pierwszą w odrodzonej po latach niewoli Polsce, pionierską wyprawę do Oslo. Jan J. Fischer urodził się w 1873 roku w rodzinie krakowskiego zamożnego kupca. Sam nie wiedział dlaczego, mając góry na wyciągnięcie dłoni, tak pokochał morze. Jego wspomnienia z dzieciństwa wiążą się z ogrodem rodziców w Bronowicach, a ściślej z położoną weń sadzawką. Mały Janek spędzał tam każdą wolną chwilę. Kilka desek i kawałek sznurka wystarczyło, by zbudować okręt. Staw ogrywał rolę głębokiego oceanu, który w wyniku zatonięcia statku, pochłaniał załogę w bezgraniczną głębię, tak po kolana. Ten wodno- błotny chrzest na zawsze związał Fischera z żywiołem. Żegluga stała się dla niego najważniejszą pasją w życiu. W kolejnych latach pływał po wodach Dalmacji, Wysp Jońskich, Atlasu czy Anglii. Pływał, poznawał, zwiedzał. Marzenia miał jednak inne. Pragnął samodzielnie kierować, obierać kierunki i wynajdywać drogi przed sobą. W głowie narodził się pomysł zbudowania łodzi, który zaowocował wykonaniem szczegółowych rysunków konstrukcyjnych, a także modelu wymarzonego jachtu. Niestety projekt nie spotkał się z entuzjazmem wioślarzy.
Plany przerwała I Wojna Światowa. Po roku 1918 Jan J. Fischer powrócił do marzeń o własnej łodzi i rozpoczął poszukiwania wspólników. Na jego apel odpowiedział podobny pasjonat, doktor medycyny Czesław Czarnowski z Wilna. Wspólna pasja doprowadziła do zawiązania spółki armatorskiej, zrzeszającej 10-ciu udziałowców, podzielonych na dwie grupy, Kraków i Wilno. Każdy z udziałowców miał prawo samodzielnie dysponować łodzią przez dwa tygodnie.
Kolejnym krokiem był zakup Carmen - 13-to metrowego jachtu typu jol o powierzchni żagli blisko 100 m2. Fischer wraz Jaworskim i Gabszewiczem - Członkami Akademickiego Związku Sportowego, wyruszył do duńskiego miasta Nyborg, w którym zacumowano jacht. Z Nyborga załoga popłynęła w rejs do Kopenhagi, tam po sfinansowaniu transakcji Carmen stała się własnością spółki. 16 maja 1925 roku w obecności posła Rzeczpospolitej wzniosła się czerwono-biała flaga na bezanie. Czas było wracać. Rejs Carmen z
Kopenhagi do Gdańska zapisał się na kartach historii jako pierwsza podróż, pierwszego polskiego jachtu na pełnym morzu. Rok później, 12 czerwca 1926 roku, Carmen pod dowództwem Jana J. Fischera, z załogą złożoną z jego dwóch synów – Józefa i Jana oraz zaprzyjaźnionego doktora Floriana Hłasko, wyruszyła w swój kluczowy rejs do Oslo. W historii polskiego żeglarstwa wyprawa ta odnotowana została jako pionierski rejs polskiego jachtu w tamte strony. Biorąc przykład z Carmen, do Kopenhagi dotarł także Witeź, jeden z pierwszych jachtów polskich okresu międzywojennego oraz Doris - mieczowy jacht Ludwika Szwykowskiego, ustanawiając tym samym rekord odwagi, jako jol bezpokładowy.
Przez kolejne lata Carmen żeglowała po Morzu Bałtyckim z różną załogą, nadal w ramach tej samej spółki armatorskiej. W 1930 roku wspólnicy podjęli decyzję o zakupie większego jachtu. Carmen została sprzedana, zastąpił ją odkryty w szczecińskim porcie Heimat, 30-tonowy statek angielskiej konstrukcji. I znów Fischer, dysponując telegraficznie przekazanymi udziałami z Wilna odpowiedzialny był za sfinansowanie transakcji. W szczecińskim basenie klubu jachtowego czekał na niego Heimat. Jego stan pozostawiał wiele do życzenia, na szczęście dzięki pomocy robotników doprowadzono go do zadowalającego wyglądu. Został ochrzczony jako Jurand. Miał 16,5 m długości, 4,5 m szerokości. Na pokładzie znajdował się forpik z dwoma kojami, pełniący również funkcję kuchni, dalej obszerna kajuta sypialniana, dalej ogromny salon z kominkiem i na prawo toaleta. Jan J. Fischer pod żaglami Juranda wypłynął jeszcze w niejeden rejs. Swoje wspomnienia zamieścił w wydanej w 1931 roku niewielkiej
objętościowo, ale bogatej w treści książce „Pod żaglami”. Z informacji Od Wydawcy znane są dalsze losy Carmen i Juranda. To właśnie na Jurandzie Czesław Czarnowski odbył w 1932 roku pionierski rejs do Bergen. Wspomnienia z tej wyprawy opisał w swej książce Podróże „Jurandem” do Skandynawii. W 1933 roku zniszczony jacht Carmen został przekazany drużynie harcerzy z Gdyni. W tym samym roku skradziono go i porzucono w Ustce.
Jurand zatonął w niechronionym wówczas od fal Basenie Prezydenta w gdyńskim porcie. Wtedy też rozpadła się krakowsko-wileńska spółka armatorska. Jacht stał się własnością pewnego kupca z Gdyni, w 1936 roku odsprzedano go Akademickiemu Związkowi Morskiemu. Drugi raz został zatopiony we wrześniu 1939 r. w wyniku ataku wojsk niemieckich na Gdynię.
Jan Józef Fischer zginął w 1942 roku w Oświęcimiu. Jego książka, pełna pasji i zamiłowania do żeglarstwa, niesie z sobą ponadczasowe przesłanie: „żeglarstwo daje to poczucie zupełnego szczęścia. Człowiek, oderwany od trosk życia codziennego, dąży coraz dalej i dalej! Kraj, do którego dopłynął, kryje za sobą dalsze, nowe cele, których końca nigdzie nie widać. Zostaje ciągłe nienasycone pragnienie. Szczęście jest to przecież właśnie to dążenie do celu, nie zaś samo jego osiągnięcie(…)”
1)1) przyp. J.J. Fischer, „Pod żaglami”, Przedsięwzięcie Galicja, Kraków 2007, str. 48