Na Mazurskim Szlaku cz. 22. "Jak w rejsie, w życiu jest…"
czwartek, 2 stycznia 2014
„…że przychodzi smutny kres.” Tak też i nasza wędrówka po szlaku wielkich jezior dobiegła końca. Przed nami już tylko Wilkasy. Totalny klar jachtu i długa droga do domu. Zanim jednak na dobre pożegnamy Mazury, nacieszmy się nimi jeszcze, choć przez chwilę.
Z Rydzewa do Wilkasów - pozostał krótki skok
|
W ostatni dzień rejsu zawsze pracy jest w bród. Całe trzy tygodnie lenistwa rozsiały nasze rzeczy po całym jachcie tak, że teraz trudno zagonić je z powrotem do toreb. A czasu na to jest coraz mniej. Wczesna pobudka załogi to konieczność. Wypływamy z Rydzewa i wprowadzamy system wachtowy, jedni sterują, a drudzy się pakują. Robimy taką małą przeplatankę, aby każdy miał jeszcze swoją chwilę za sterem i aby przy kei w Wilkasach móc się zająć wyłącznie klarowaniem jachtu. Żeby dotrzeć do portu macierzystego, musimy przebyć dobrze już nam znane Jezioro Niegocin.
Jezioro Niegocin, mimo że rozległe, bywa dosyć tłoczne
Źródło: www.gizycko.pl
|
Najprościej trzymać się między szlakiem, a zachodnim brzegiem jeziora, który będziemy mijali po lewej burcie. Do brzegu nie warto się zanadto zbliżać, Niegocin to jezioro nieckowe i obfituje w przybrzeżne mielizny. Zresztą na łachę piachu można trafić także blisko centrum akwenu, mielizny są tam oznaczone znakami kardynalnymi. W ostatnich godzinach rejsu nie ma sensu tracić czasu na oranie porośniętych glonami, podwodnych pól. Trzymajmy się omówionego sektora, a szybko i bezstresowo dotrzemy do celu. Jeśli wiatr nam nie dopisuje to skorzystajmy z resztek paliwa - ostatnie manewry, do jakich będzie nam niezbędne, to wchodzenie do portu.
Port w Wilkasach i Wyspa Ptasia. Warto spojrzeć na jezioro z wysoka. Najlepszy widok na wodę rozciąga się z tarasu w porcie Silnowa. Źródło: marinalester.pl
|
Pierwszym portem w Wilkasach, który mijamy na wysokości Wyspy Ptasiej, jest Silnowa. Przystań ma długie tradycje, jednak obecnie mocno podupada. Charakterystycznym elementem portu są długie drewniane schody, wspinające się na stromą skarpę górującą nad portem. Na szczycie schodów znajduje się taras z rozległym widokiem na Niegocin. Płynąc dalej docieramy do połączonych basenów przystani AZS i PTTK, w obu jest płytko. Podnosimy lekko miecz i manewrujemy powoli szukając dogodnego miejsca do zacumowania. Do wyboru mamy boje w AZS-ie lub boje i Y-bomy w PTTK. Konieczność odstawienia jachtu tam, gdzie stał przed czarterem upraszcza decyzję. Całkiem możliwe, że manewrując w porcie jesteśmy obserwowani przez bosmana lub pracownika firmy czarterowej, a to motywuje jeszcze skuteczniej niż fachowe oko kolegów żeglarzy. Te ostatnie manewry świadczą o tym, jak korzystaliśmy z naszej jednostki, na ile o nią dbaliśmy i czy potrafimy nad nią panować. Spokojne, zgrabne wejście do portu i eleganckie założenie cum pozwoli nam rozmawiać z bosmanem ze stopy fachowca, nie partacza.
To nie żart :)
|
Stoimy w porcie i co dalej? Wyrzucamy wszystkie torby na keje, rozkładamy materace na pokładzie, aby je trochę przewietrzyć, zdejmujemy gretingi i przykrycia bakist. Myjemy, szorujemy, płuczemy. Zazwyczaj w mesie znajdzie się tysiąc rzeczy, które trzeba zrobić przed zdaniem jachtu. Złota zasada głosi, że jacht powinniśmy zostawić w lepszym stanie niż go odbieraliśmy. Jest to rzecz jasna pewne przejaskrawienie, ale to, jak wygląda nasza jednostka po czarterze, wystawia nam świadectwo wobec innych żeglarzy. Jacht, z którego schodzimy tradycyjnie przygotowuje się jak pannę na wydanie. Zmyte gretingi, wyczyszczona zęza, przewietrzone materace, wyprana tapicerka, lśniący pokład, idealnie sklarowane liny i bosmanowi nie pozostaje nic innego jak pokiwać głową z uznaniem. Rzecz jasna o ile nie uszkodziliśmy czarterowanego jachtu. Co do niektórych elementów zniszczenia można wytłumaczyć zużyciem eksploatacyjnym i bosman przyjmie takie tłumaczenie ze strony dobrego żeglarza. Drobne uszkodzenia i braki w osprzęcie lepiej uzupełnić przed powrotem do portu macierzystego. Poważny problem to uszkodzenie kadłuba, rzecz wcale nierzadko widywana na Wielkich Jeziorach. Kamienie, betonowe nabrzeża, agresywne keje, w skrajnych przypadkach inne jachty potrafią zaszkodzić nie tylko kadłubowi, ale także naszej żeglarskiej reputacji. Jedyna rada, o jaką można się tu pokusić, to jak w lekarskim fachu, primum noc nocere – po pierwsze nie szkodzić. Samodzielne łatanie kadłuba, gdy nie ma się ku temu odpowiednich kwalifikacji, przeprowadzane w warunkach nawodnych i bez odpowiednich narzędzi nie wchodzi w grę. Najlepiej jest zgłosić uszkodzenie armatorowi i ustalić sposób naprawy jednostki.
Zdany jacht, torby w samochodzie i jakaś taka dziwna tęsknota w nas. Coś się skończyło. Nasz jacht przemierzał Mazury w dzień, a czasem nawet w piękną księżycową noc. Sprawdziła się teoria starych mazurskich żeglarzy, że aby spokojnie opłynąć Mazury trzeba mieć trzy tygodnie. Inna sprawa, że gdybyśmy chcieli to zrobić na czas, a nie na jakość, wystarczyłyby nam trzy dni. Rejs tygodniowy powinien skupić się na konkretnym kierunku Mazur. Zazwyczaj wybiera się północ lub południe i można je wtedy swobodnie eksplorować. Rejs dwutygodniowy pozwoli Wam zwiedzić całe Mazury, ale nigdzie nie zagrzać miejsca i pozostawi pewien niedosyt. Po trzech tygodniach żeglugi będziecie mogli wrócić do domu uśmiechnięci, opaleni i naładowani wspomnieniami na długie zimowe dni. Powiedzieliśmy sobie o tym poprzednio, ale warto jeszcze na chwilę powrócić do tego tematu – żeglowanie nocą po wielkich jeziorach to coś, co zostawia niezapomniane wrażenia. Nie jest to nielegalne, ale żeglujemy na własną odpowiedzialność. Koniecznie musimy mieć światła nawigacyjne. Nikt chyba nie będzie chciał podjąć takiej wyprawy w brzydką i pochmurną noc, wybieramy noce możliwie blisko pełni, z dobrą widocznością gwiazd. Najlepszym jeziorem do nocnego pływania jest właśnie Niegocin, z racji wielkości i braku kamienistych mielizn. Jeśli nawet wpadniemy na łachę piachu, to zejdziemy z niej dość łatwo podnosząc miecz i w ostateczności płetwę sterową. Nie starajmy się wypływać w nocy, gdy wieje powyżej 2 B. Nocne pływanie nie ma być walką, tylko przyjemnością, nie jesteśmy na morzu. Przystanie w Wilkasach mają oznaczone światłami główki portu i dobrze oświetlone pomosty. To jedno z nielicznych miejsc, gdzie łatwo przybić w ciemnościach na śródlądziu.
Zachód słońca nad Niegocinem
Źródło: gazetaolsztynska3.wm.pl
|
Ktoś rzekł, że rejsy w nocy zaczynać najtrudniej. Nie ma więc co mitrężyć. Załoga do samochodu, światła nawigacyjne i jedziemy do domu. Czeka nas jeszcze niejeden szlak. Życzę wszystkim czytelnikom szczęśliwego, pełnego rejsów Nowego Roku. Może spotkamy się na Mazurskim Szlaku lub pomachamy sobie gdzieś na morzu. Dla Was niech wiec będzie ta piosenka: