Mateusz Kusznierewicz – złoty medalista igrzysk olimpijskich z Atlanty z 1996 roku, trzykrotny Mistrz Świata i wielokrotny Mistrz Europy i Polski, został wraz ze swoim partnerem z reprezentacji – Dominikiem Życkim – nominowany w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na Sportowca Roku 2011. Para z olimpijskiej klasy Star została umieszczona na 9 miejscu na liście „20” nominowanych w siedemdziesiątej siódmej edycji konkursu. Aktualna lista została ogłoszona 25 listopada w Warszawie. Nagroda „Przeglądu Sportowego” jest ważna, ale dla każdego sportowca najważniejsze są realnie osiągnięte wyniki, wypracowane długotrwałymi przygotowaniami. Obecnie dla Mateusza i Dominika najważniejszy jest start w Żeglarskich Mistrzostwach Świata w konkurencjach Olimpijskich w Perth, a dokładniej w pobliskim Fremantle, gdzie powalczą o udział w najbliższych igrzyskach olimpijskich w Londynie. Co więcej w ich klasie, czyli Star, jest to ostatnia szansa na wywalczenie przepustki.
Z Mateuszem miałam okazję dosłownie przez chwilę porozmawiać podczas minionych Targów Żeglarstwa i Sportów Wodnych w Poznaniu, bezpośrednio po konferencji na temat medialności żeglarstwa. [zob. artykuł Konferencja
„Medialność żeglarstwa w Polsce” w naszej czytelni].
Tawerna Skipperów: Dlaczego telewizja nie pokazuje żeglarstwa?Mateusz Kusznierewicz: Żeglarstwo jest ciekawą, pasjonującą dyscypliną sportową, ale dla laika trudną, tym bardziej do śledzenia na ekranie telewizora. Największe emocje podczas regat odczuwają sami żeglarze. Jeśli do tego przyjmiemy, że jest to 11-12 dyscyplina sportowa w Polsce (po piłce nożnej, koszykówce, siatkówce, piłce ręcznej, kolarstwie itp.), to nawet świetne wyniki mistrzów, jak choćby medale Mistrzostw Europy czy Świata windsurfingu w klasie RS:X dla Zosi Klepackiej, nie ściągają odpowiedniej uwagi. Ciężko zainteresować telewizję, bo jest po pierwsze ukierunkowana, a po drugie chce zarabiać. Namawiałem telewizję do współpracy nad programem żeglarskim, ale dyrektor programowy TVN Edward Miszczak odmówił twierdząc, że nie obroni się to finansowo.
Jak przekonać media do pokazania odległego wydarzenia?
Zadbać i opłacić logistykę z własnej kieszeni.
Co można więc zrobić?Nie wiem co można zrobić globalnie, ale wiem co zrobiliśmy my z Dominikiem Życkim oraz Przemkiem Miarczyńskim i Piotrkiem Myszką. Wybieramy się na Żeglarskie Mistrzostwa Świata do Perth w Australii. Zabieramy tam 3-osobową ekipę z TVP: dwóch dziennikarzy i jednego operatora. Ale żeby tego
dokonać, złożyliśmy się na ich bilety lotnicze i mieszkanie w czasie mistrzostw, razem ponad 20 tys. złotych.
A czy żeglarz może być celebrytą? W domyśle, jak Panu podoba się taka rola.Tak. Żeglarstwo zyskuje dzięki temu zainteresowanie szerszej publiczności. Ja sam staram się podkreślać w czasie promocji sportów wodnych poza żeglarskie argumenty: piękno przyrody, delfiny, rekiny, które spotykam, czy choćby możliwość odbierania nagród z rąk hiszpańskiej królowej Zofii. Żeglowałem też z piątym najbogatszym człowiekiem świata – Larrym Ellisonem [przyp. autora: zgodnie z rankingiem Forbesa za 2011 rok]. Ponieważ jestem rozpoznawalny i kojarzony z żeglarstwem staram się zawsze pobudzać pozytywne emocje, skupiać uwagę społeczeństwa choć na chwilę i obalać mity związane z żeglarstwem, choćby na temat kosztów. Większość osób myśli, że żeglarstwo jest drogie, a tak naprawdę jest tańsze niż np. tenis. Do momentu kupna łodzi oczywiście. Rozmawiałem ostatnio z Agą Radwańską – wydaje na tenis więcej niż ja lub siatkarze. Poza tym nie ma barier wstępu, każdy może pływać.
Co lubisz w żeglarstwie?Wolność. I zapach wody i wiatru, i rywalizację, i zwycięstwo. Uwielbiam się ścigać i wygrywać. Lubię też pływać z przyjaciółmi po Bałtyku, na Karaiby, wokół Australii. Niesamowitą frajdą jest dla mnie oglądanie świata z tamtej strony, czyli od strony wybrzeża. Do tego dochodzą wspólne przygody, no i koniecznie dobre zgranie załogi.
A czego Ci brakuje na morzu?Niczego mi nie brakuje.