Słońce powoli wychodziło znad szczytów gór okalających zatokę Macari, oświetlając pokład kotwiczącego jachtu. Marcin wyszedł z kabiny, uwolnił umocowaną drabinkę, która z pluskiem sięgnęła wody. Powoli, ostrożnie zszedł po niej i zanurzył się w zaskakująco ciepłym morzu. Mimo iż u wybrzeży Sycylii pływał już jakiś czas, to wciąż nie mógł się przyzwyczaić do tego, że o tej porze roku, wiosną, woda osiągała tak wysoką, przyjazną temperaturę.
Okrążył kilkakroć jacht po czym wspiął się na pokład. Położył się na teakowych klepkach i wystawił twarz do słońca. Dzień zapowiadał się znakomicie. Swoich załogantów zostawił w nieodległym Trapani, mieli zwiedzić wzniesione na górującym nad okolicą szczycie stare miasteczko o nazwie Erice. Potem planowali wędrówkę tak zwaną drogą solną „Via del sale”, miał zatem sporo czasu, aby napawać się samotnością, którą po dłuższym czasie przebywania w towarzystwie rozbawionej załogi, tak sobie cenił. Przysnął na chwilę, ale tę błogą drzemkę zakłócił narastający szum silnika. Podniósł głowę i zobaczył wpływający na wody zatoki duży jacht motorowy. Była to jednostka już na pierwszy rzut oka niebywale luksusowa. Za jej rufą zagotowała się woda wzburzona wstecznym ruchem śrub, jacht zwolnił. Do Marcina dobiegł odgłos opuszczanej kotwicy, hurgot łańcucha i plusk wody. Nie uśmiechało mu się to sąsiedztwo, nie lubił gdy mu ktoś zakłóca spokój, ale cóż, musiał się z tym niechętnie pogodzić, jedynie w myślach podsumował – Cholerny milioner, wpakował mi się tu ze swoim cholernym jachtem i cholernym towarzystwem, a było tak miło! Narzekał, jednak z zainteresowaniem obserwował to co na sąsiednim pokładzie się działo, a działo się sporo. Pojawili się dwaj mężczyźni w tradycyjnych arabskich strojach otoczeni wianuszkiem skąpo ubranych dziewcząt o ewidentnie europejskiej, a nawet słowiańskiej urodzie. Służba błyskawicznie rzuciła się do wodowania sporej motorowej łodzi, a gdy ta zakołysała się na falach, całe towarzystwo zeszło do niej po opuszczonym trapie. Marcin ze zdumieniem zorientował się, że dobiegał do niego język dobrze mu znany – panienki ze sobą rozmawiały po polsku! Sięgnął po lornetkę by przyjrzeć się im lepiej. Tak! Oczywiście rozpoznał kilka twarzy, które pojawiały się na stronach kolorowych, plotkarskich pism.
- To przecież nasze modelki. – podsumował w myśli. - No cóż, panowie zadbali o urodziwe towarzystwo.
Łódź dobiła do brzegu, obserwował jak cała grupa kieruje się w kierunku nieodległej, a cieszącej się zasłużoną sławą restauracji. Marcin znał to miejsce, mimo sporych cen, kilka razy je odwiedził, a wabikiem była świetna kuchnia. Co zabawne, restauracja ta codziennie oferowała tylko jeden zestaw potraw, ale za każdym razem inny. Nie było możliwości wyboru, trzeba było zaakceptować to co proponowano. Jednak ci, którzy się na to zdecydowali, otrzymywali prawdziwą ucztę, komponowaną od przystawki po deser. Dodatkową atrakcją był wspaniały widok jaki roztaczał się z restauracyjnych tarasów na zatokę oraz właścicielka, od czasu do czasu zabawiająca gości wyśpiewując sycylijskie ludowe pieśni.
- Zazdroszczę tym facetom – wyszeptał Marcin – Nie dość, że sprowadzili sobie takie dziewczęta, to jeszcze do tego będą się obżerali. Boże! Te wspaniałe i smakowite teryny, które tu serwują! Ciekawe jaka będzie dziś, może z łososiem? Położył się z powrotem na pokładzie i uruchomił wyobraźnię, a wtedy przed oczami ujrzał roznegliżowane dziewczę niosącą tacę, na której spoczywała teryna z brokułami i łososiem.
Teryna z brokułami i łososiem W osolonej wodzie gotujemy brokuła i białą cześć pora. Gdy zmiękną wkładamy je do miksera i miksujemy. Do tak powstałej masy dodajemy pół opakowania sera ricotta i wbijamy dwa jajka, całość mieszamy starannie. W osobnym naczyniu rozdrabniamy pozbawiony ości filet łososia bez skóry wraz z pozostałą częścią ricotty, dodajemy dwa jajka i starannie miksujemy. Obie masy przyprawiamy solą i pieprzem. Niewielkie miseczki smarujemy od wewnątrz masłem, napełniamy je na początku masą brokułową, następnie tą łososiowa. Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Miseczki wstawiamy do naczynia wypełnionego wodą tak, aby były w niej zanurzone do połowy swej wysokości. Wkładamy całość do piekarnika i pieczemy przez około 30 minut. Po tym czasie wyjmujemy i czekamy aż ostygną, wtedy wyjmujemy zawartość z misek i skrapiamy sokiem z cytryny. Można przyozdobić cieniutkimi paskami skórki z cytryny. |