Utrzymujący się od dłuższego czasu niekorzystny i uciążliwy wiatr tak spiętrzył wodę w lagunie, że praktycznie cała Wenecja została nią zalana. Nie wystarczały podesty ustawione na Placu Świętego Marka, bowiem i one zostały zatopione. Ten stan rzeczy utrzymywał się na tyle długo, ze nawet rdzenni Wenecjanie zaczynali sarkać.
Don Mario, choć przecież przyzwyczajony do występującej o tej porze roku Aqua Alta, odczuwał jednak coraz większą irytację, potęgowaną ciągłymi opadami deszczu. Starał się nie opuszczać swojego „palazzo” ukrytego w jednej z odnóg Canal Grande i nie narażać się na kaprysy aury. Jednak tym razem szykował się do wyprawy, bowiem spiżarnia zaczynała świecić pustkami. Wybierał się na targ Rialto.
Zadanie miał ułatwione, u progu domu stała zacumowana szybka, zaopatrzona w kabinę motorówka, nie musiał zatem brodzić przez pokrywającą wąskie weneckie uliczki wodę. Mógł podpłynąć pod sam targ, a tam miał nadzieję będzie sucho. Rzadko się zdarzało, że woda na tyle przybierała, by zalać targowisko położone nieco wyżej niż San Marco. Jednak jako osoba roztropna zdecydował się założyć buty gumowe.
Gdy przybył na miejsce zorientował się, że dobrze uczynił - plac targowy także był pokryty cienką warstwą wody. Mimo tych niedogodności, przekupnie nadal oferowali bogactwo towarów. Na stoiskach piętrzyły się sterty owoców, warzyw, różnorakich owoców morza. Szybko zaopatrzył się w to czego potrzebował. Zachwycił go olbrzymi wybór grzybów - zwłaszcza borowiki prezentowały się szczególnie pięknie. Objuczony torbami brodził w kierunku swojej ulubionej trattorii „Do Mori”. We wnętrzu z radością dostrzegł grupkę swoich znajomych.
- No i co signora o tym sądzi? – zwrócił się do Donny Leon, siedzącej w towarzystwie komisarza Brunettiego.
- Cóż, mieszkam w Wenecji od kilkunastu lat, ale tak długo utrzymującej się aqua alta nie pamiętam. Jedyna z tego korzyść to to, że turyści zniknęli.
- A Pan, commissario? – popatrzył na Brunettiego popijającego prosecco.
- Rzeczywiście jest spokojnie, ludzie siedzą w domach, turyści wyjechali, praktycznie nie mam nic do roboty. Jednak życie przez tę wodę jest utrudnione.
- Jest jeszcze jedna zaleta tej nieprzyjemnej pogody, drodzy państwo. – Don Mario z dumą zaprezentował kosz pełen prawdziwków. - Na lądzie mamy prawdziwy wysyp funghi porcini. Jednak macie rację, życie w tym stanie rzeczy jest kłopotliwe. Mam dla Państwa propozycję. Pamiętacie kapitana Cornuttiego?
- Oczywiście – Donna Leon uśmiechnęła się – Zwłaszcza jego piękną przyjaciółkę. Mogę powiedzieć, że zaprzyjaźniłam się z nią.
- No właśnie – ciągnął Don Mario – oni też Państwa pamiętają. Jestem z nimi w ciągłym kontakcie, zapraszają nas do siebie, do czasu aż tu w Wenecji pogoda się poprawi. Na południu jest ciągle jeszcze ciepło i słonecznie. Mój jacht jest w pełni gotowy do podróży. Popłyniemy ich odwiedzić i zawieziemy im te piękne porcini. Sylvio Cornutti wspominał, że w tych okolicach, gdzie teraz mieszka, nie ma ich ani na lekarstwo. Elettra jest świetną kucharką i na pewno przyrządzi z nich wspaniałe risotto con funghi porcini. Co wy na to?
- Ja niestety nie mogę – Donna Leon rozłożyła ręce – Mam zaplanowane zajęcia ze studentami. Wprawdzie na parterze uniwersytetu stoi woda, to na piętrach jest sucho, wykłady się odbywają.
- A ja chętnie się wybiorę z panem. Dawno chciałem odwiedzić Cornuttiego i ciągle wspominam kuchnię Elettry – Brunetti podniósł do góry kieliszek z winem – To za wyprawę!
No i popłynęli. Dowieźli grzyby w znakomitej kondycji. Gospodarze powitali ich z radością, risotto było znakomite, zabawa zakrapiana dobrym winem trwała do brzasku. Spędzili u przyjaciół kilka dni, a gdy powrócili do Wenecji, okazało się, że wiatr zmienił kierunek, niebo się rozpogodziło i woda opadła. Serenissima powitała ich pełnym swym blaskiem.
Risotto ai funghi porcini Posiekaną drobno cebulę zeszklić na rozgrzanej oliwie. Prawdziwki pokroić na duże kawałki. Jeśli mamy też kilka suszonych, to należy je namoczyć wcześniej w wodzie, po czym zagotować, aż powstanie grzybowy wywar. Świeże, pokrojone grzyby włożyć do naczynia z cebulą i dalej całość podsmażać, dodać pokrojone kawałki grzybów z których powstał wywar. Smażyć aż grzyby nieco się zrumienią. Wsypać ryż, koniecznie arborio, przez chwilę całość przesmażyć. Wlać kieliszek, spory, białego wytrawnego wina, gdy odparuje dolewać wywar grzybowy. Gotować pod przykryciem cały czas uzupełniając płyn, gdy zabraknie wywaru można dolewać bulion, lub zwykłą przegotowaną wodę. Jak ryż wchłonie cały płyn i będzie miękki, ale nie rozgotowany tylko „al dente”, zdjąć naczynie z ognia, dodać kawałek masła, przykryć na chwilę. Podawać z świeżo startym parmezanem, lub z pecorino. |