Joseph Cruel przyglądał się jak jego załoga sprawnie przenosi zdobycz z hiszpańskiego galeonu. Cieszyły go nie tylko skrzynie wypełnione kosztownościami, ale także, a może przede wszystkim, zapasy żywności trafiające na pokład, klatki z kurami, kilka kóz i owiec, tudzież parę beczek z soloną wołowiną. No i oczywiście rum, duża ilość rumu, bez którego jego ludzie nie wyobrażali sobie rejsu i walki.
Od pewnego czasu prześladował go pech, nie mógł natrafić na żadną jednostkę, zatem zapasy na okręcie kurczyły się, dlatego też ta zdobycz tak go radowała. Za chwilę przeładunek się zakończy i hiszpański galeon spocznie na dnie, podobnie jak to stało się z jego załogą. Joseph nie brał jeńców. Załogi opanowanych okrętów i statków spotykał okrutny los, bowiem Joseph nie znał litości.
Swoją rozbójnicza karierę rozpoczął dawno, jeszcze w Polsce, tak – Joseph Cruel naprawdę nazywał się Józek Okruszko. Oddany przez rodziców do szkoły prowadzonej przez Jezuitów, nie wytrzymał panującej w niej dyscypliny, twardego rygoru i licznych kar wymierzanych przez zakonników. Pewnej nocy szkołę podpalił i zbiegł do Gdańska, gdzie zaciągnął się na statek płynący jak się okazało na Karaiby.
Pływał na statkach angielskich, francuskich, służył dzielnie i wciąż awansował. Ale kiedy jednostkę na której płynął zdobyli piraci, skorzystał z okazji i przystał do nich. Wsławił się szczególnym okrucieństwem i to niemu zawdzięczał swoje nowe nazwisko. Był też sprawnym nawigatorem. Nic więc dziwnego, że kiedy zmarł od ran dotychczasowy dowódca piratów, załoga wybrała właśnie Józka na swojego kapitana. Jego okrzyk, z którym przystępował do abordażu, rychło podchwycili jego kamraci. I tak chóralne „k...a mać!” niosło się po całym Morzu Karaibskim, obezwładniając marynarzy atakowanych statków.
Maszty hiszpańskiego galeonu powoli i dostojnie pogrążały się w morzu. Za chwilę jedynym śladem tragedii pozostaną unoszące się na wodzie ciała pokonanej załogi, ale i z nimi rychło uporają się rekiny, zwabione zapachem krwi, której mnóstwo zostało przelane. Nic tak nie wzmacnia apetytu jak wygrana walka, pomyślał Joseph i zawołał do swojego kucharza – Słuchaj, na kolację chcę jednego z tych kurczaków, masz go przyrządzić tak jak lubię, z czosnkiem!
Kurczak w czosnku Kurczaka należy podzielić na cztery części. Sześć ząbków czosnku posiekać i rozetrzeć z solą, dodać do tego sok z cytryny i trochę startej z niej skórki, estragon i natkę pietruszki posiekać, całość zalać kilkoma łyżkami oliwy, dodać trochę świeżo zmielonego pieprzu. Skórę kawałków kurczaka poluzować i włożyć pod nią część owej marynaty. Resztą posmarować kurczaka z wierzchu. Kawałki piec w rozgrzanym piekarniku lub na grillu przez około 30 minut. |