Sobotni wieczór z piosenką żeglarską w Tychach otworzyły zespoły, które do niedawna prezentowały się jeszcze w konkursach, a teraz coraz częściej stają na scenie w roli gwiazd, czyli Nok Rei z Częstochowy, a zaraz po nich Indygo z Gliwic. Obie grupy śpiewają głównie piosenki a cappella, jedynie Nok Rei wykonuje część utworów z towarzyszeniem instrumentów. W czasie występu częstochowianie zaprezentowali kilka nowości, ale jak zwykle najbardziej ujęła mnie ich Panna z Aughrim. Z kolei dziewczyny z Indygo nieodmiennie zachwycają mnie konferansjerką, w której bardzo dużo opowiadają o śpiewanych przez siebie utworach. A że w większości są to tradycyjne szanty i piosenki żeglarskie, to jest o czym posłuchać.Po gliwiczankach przyszedł czas na ogłoszenie wyników konkursu. Na scenie pojawiło się szanowne jury w pełnym składzie, czyli prof. Danuta Reichel, Agnieszka Krajewska, Grzegorz Tyszkiewicz, Maciej Jędrzejko i Wojciech Harmansa. Pierwsze miejsce, Wielki Dzwon Portu Pieśni Pracy oraz 4 000 złotych (brutto, jak zostało zaznaczone) przypadło zespołowi oJ taM z Częstochowy, drugie i Średni Dzwonek Aurze Mesy, a trzecie oraz Mały Dzwoneczek solistce, Marcie Śliwie.
W piątkowym konkursie wzięło udział pięciu wykonawców, ale nie oznacza to, że tylko tylu się zgłosiło. Ze względu na specyficzną formułę koncertu, gdzie występy „młodych” przeplatały się z gwiazdami, i żeby zapewnić wszystkim sensowny czas grania, organizatorzy spośród dwunastu zgłoszeń wybrali pięć podmiotów wykonawczych. Zwycięzcy zatem pokonali nie czterech, a jedenastu współzawodników.
Po wręczeniu nagród na scenie pojawili się Mechanicy Shanty, których popularność potwierdzona została gromkim aplauzem publiczności. Już na wstępie Henryk Szkot Czekała zapowiedział, że zespół szykuje płytę – co więcej – już nagrał dwa utwory w studio, z których jednym, Sally Brown – Sally Ann, rozpoczęli swój koncert. Dalej poszły inne, wszystkie znane i lubiane, czyli Na dno, Niziny Virginii Lowlands, czy moje ulubione Kochaj mnie serce me.
Przed występem laureatów prowadzący, Michał Doktor Gramatyka, zaprosił na scenę Chrisa Rickettsa aby zaśpiewał North West Passage. Publiczność, rozhulana po występie Mechaników, uspokoiła się i w skupieniu wysłuchała pieśni, która kolejny już raz rozbrzmiała w murach tyskiej Szkoły Muzycznej.
Po tym krótkim przerywniku, pojawili się oJ taM. Zaprezentowali materiał, którym wygrali konkurs oraz kilka utworów ze swojej dość już bogatej skarbnicy. Reakcja publiczności, zdecydowanie liczniejszej niż poprzedniego dnia, potwierdziła trafność wyboru jury – oJ taM porwali słuchaczy swoją muzyką, zarówno nostalgicznymi piosenkami, jak i żywymi rytmami wygrywanymi na dwoje skrzypiec, gitarę i gitarę basową.
Prawdziwe Perły, gospodarze imprezy, tradycyjnie już zaprezentowali się w dwóch odsłonach. Pierwsza to piosenki a cappella, a druga – utwory instrumentalne, między innymi z najnowszej płyty Na wygnaniu. Ale zagrali nie tylko „irlandy’ i kawałki folkowe. Przypomnieli również stare, zwykle nie grane już w czasie koncertów piosenki, których jednak publiczność wciąż się domaga.
Poszedłem na Dziób, podobnie jak Nok Rei i Indygo niedawni konkursowicze, tym razem zaproszeni zostali do udziału w koncercie głównym. Poradzili sobie zresztą znakomicie w roli gwiazd. Swój występ rozpoczęli od piosenki pod tytułem… Poszedłem na dziób. Po niej zaprezentowali swój dorobek – ten stary, sprzed kilku lat, oraz nowszy – utwory, które powstały już po reaktywacji zespołu.
Jako ostatnia grupa w sobotnim koncercie wystąpili Banana Boat, czyli eksplozja energii a cappella, a zarazem jeden z czołowych przedstawicieli nieformalnego nurtu Silesian Sound. Ich popularności nikt nie może kwestionować, szczególnie po tym, co działo się na sali szkoły muzycznej. Publiczność oczywiście zażądała bisu, do którego odśpiewania Maciek Jędrzejko zaprosił na scenę przejętego chłopczyka z widowni. Na zmianę śpiewali więc zwrotki i refreny A morze tak, a może nie. Z resztą nie tylko oni – wszyscy obecni podjęli śpiew wraz z nimi.
Podobnie było przy all hands, tego dnia już zaplanowanym, tradycyjne Żegnaj nam dostojny stary porcie wyrwało się z młodych (nie tylko wiekiem, ale i duchem) piersi zgodnym chórem.
Po oficjalnym zakończeniu wybrańcy fortuny, czyli wygrani w losowaniu szczęśliwcy oraz zaproszeni goście, przenieśli się do pubu tyskich Browarów, gdzie można było jeszcze raz wysłuchać koncertów części wykonawców. Szkoda, że ograniczenia nałożone przez Browary nie pozwalają wpuścić w ich podwoje większej ilości osób, ale zawsze pozostaje wspomnienie tego, co działo się przy Alei Niepodległości oraz nadzieja, że może w przyszłym roku…