Na temat plastiku w oceanach napisano już bardzo wiele. Zrobiono jakby ciut mniej, ale to inna sprawa. Plastikowa słomka stała się jednak pewnego rodzaju symbolem: a symbole mają to do siebie, że chociaż są świetnym nośnikiem idei, w rzeczywistości bywają nadużywane. Czy zatem wojna o plastikowe słomki ma sens?
Słomka słomce nierówna
Istnieją ludzie, którzy z różnych względów zmuszeni są używać słomek. Są to na przykład osoby starsze lub zmagające się z pewnymi schorzeniami neurologicznymi, sprawiającymi, że trzymanie kubka z płynem w trzęsącej się dłoni jest zupełnie niemożliwe.
A skoro chcemy zrezygnować z plastikowych słomek, konieczne będzie zastosowanie jakichś innych materiałów. W tym przypadku pozostaje nam od wyboru szkło - ale taka słomka upada tylko raz, tektura - tutaj trwałość pozostawia wiele do życzenia, albo metal. Niestety, ta ostatnia opcja również nie jest idealna, bowiem doprowadziła już do zupełnie niepotrzebnej tragedii.
Jakiś czas temu zrobiło się głośno o pewnej obywatelce Wielkiej Brytanii, która zmarła wskutek rezygnacji ze stosowania plastikowych słomek. Kobieta przewróciła się, niosąc kubek z metalową słomką – a upadła tak nieszczęśliwie, że wbiła sobie słomkę w głowę, przebijając oko i śmiertelnie uszkadzając mózg. Gdyby słomka była z plastiku, Brytyjka w najgorszym wypadku straciłaby oko, ale nie życie. Czy zatem nie należałoby powrócić do słomek z plastiku?
Zakaz zakazu?
W USA niektóre stany już wprowadziły zakaz stosowania plastikowych słomek, i generalnie - jednorazowych plastików. W państwach Unii Europejskiej zakaz ma obowiązywać od 2021 roku, zaś w Wielkiej Brytanii – od 2020. Czy zatem istnieje opcja, że w świetle opisanego wyżej wypadku rządy zmienią zdanie?
Miejmy nadzieję, że nie. Tego typu historie to oczywiście woda na młyn dla producentów plastikowych słomek oraz dla zwolenników rozwiązań tanich, chociaż kiepskich. Niewątpliwie wydarzył się dramat – ale też po prostu nieszczęśliwy wypadek. Równie dobrze kobieta mogła przecież nieść kubek z metalową łyżeczką, a podczas upadku efekt byłby zapewne ten sam.
Zresztą, jakimś rozwiązaniem dla osób niepełnosprawnych i chorych byłoby reglamentowanie plastikowych słomek – wystarczy, że byłyby one dostępne w aptekach i przeznaczone dla osób niedołężnych. Dopóki będą w każdej knajpce, problem będzie narastał – a w tego typu przybytkach używający ich ludzie mogą się przewrócić co najwyżej wskutek nadmiernej konsumpcji napojów wyskokowych, a nie przez własną niepełnosprawność.
Konkrety
Ile waży plastikowa słomka? Cóż, niewiele. A teraz wyobraźmy sobie, ile słomek potrzeba, by uzbierać ich kilogram? Całe mnóstwo. Tymczasem każdego roku do mórz i oceanów trafia 8 mln ton plastiku. Tak, osiem milionów ton.
Oczywiście, nie wszystko to są słomki; tak, jak wspomnieliśmy, są one jedynie pewnego rodzaju symbolem i stanowią zapewne ułamek procenta ogółu plastikowych śmieci, jakie ludzkość wrzuca do oceanów. Słomki są jednak realnym zagrożeniem dla mieszkających tam zwierząt – i znów, nie chodzi tylko o nieszczęsnego żółwia, któremu słomka utkwiła w nosie, a którego zdjęcie obiegło w 2015 roku tak zwane internety. Słomki są przede wszystkim lekkie, więc łatwo docierają do odległych od cywilizacji zakątków świata. Co więcej, pod wpływem UV rozpadają się na mniejsze frakcje, a to prowadzi do powstawania tak zwanego mikroplastiku.
Stanowi on poważne zagrożenie nie tylko dla żółwi (które może i są sympatyczne, ale żyją sobie gdzieś tam daleko), ale też dla ludzi jedzących, choćby okazjonalnie, ryby i owoce morza. Albo mięso zwierząt żywionych mączką rybną. Czyli w praktyce - dla nas wszystkich.
Czy ta wojna ma sens?
Ta z własnym wygodnictwem – owszem, ma. O ile bowiem inne aspekty troski o środowisko bywają uciążliwe, o tyle rezygnacja ze słomek w praktyce niewiele nas kosztuje.
Oczywiście, ochrona środowiska bywa argumentem mocno nadużywanym w celach niemających absolutnie nic wspólnego z ekologią, czego doskonałym przykładem jest choćby płacenie za reklamówki, które - jak nazwa wskazuje – służą reklamie. A zatem, idąc ulicą z reklamówką firmy X, jesteśmy de facto pracownikami działu reklamy tej firmy. I jeszcze musimy za to płacić. Czy zatem firma X nie powinna zapłacić nam, kupując dla nas nieszczęsną reklamówkę?
Podobne kontrowersje wzbudza segregacja śmieci, która zaszła już tak daleko, że konieczne było umieszczenie na wiatach śmietnikowych stosownych instrukcji. Ostatecznie doprowadziło to do sytuacji, w której wiele osób woli zapłacić więcej za śmieci niesegregowane, niż poświęcać swój czas na mozolne segregowanie odpadów (nie wspominając już o wydzieleniu w niewielkim mieszkaniu miejsca na postawienie kilku koszy na śmieci).
Wszystko to są działania do pewnego stopnia pożyteczne, ale też uciążliwe. Natomiast bez plastikowych słomek naprawdę możemy żyć. Warto o tym pomyśleć, kiedy następnym razem zamówimy jakiś napój. Pamiętajmy też, że wstępując codziennie w drodze do pracy po kawę na wynos, możemy przynieść własny, ulubiony kubek. Okazje do sensownej rezygnacji z generowania kolejnych śmieci spotykamy na każdym kroku – wystarczy tylko popatrzeć uważnie. Czy to zmieni świat? Pewnie nie. Ale będzie naszym osobistym wkładem w jego zachowanie. A to jest naprawdę fajny świat.
Tagi: słomka, ekologia