Krewetka: mały, dziwaczny, wodny stworek. Zdecydowana nadwyżka nóg. Oczka na szypułkach. Podobno afrodyzjak. A przy okazji... tajniak, i to pomimo faktu, że jest to najgłośniejsze zwierzę świata.
Tak, świata. Wszelkie papugi, wyjce jaskiniowe, a nawet nasz ulubiony sąsiad z wiertarą, mogą się przy nim schować. Poznajcie krewetkę pistoletową.
Czym strzela krewetka?
Właściwie to... bąbelkiem. Ale nie byle jakim. Krewetka oddaje strzał, gwałtownie kłapiąc szczypcami, które, dla uzyskania lepszych efektów akustycznych, muszą posiadać odpowiednie rozmiary – oczywiście w stosunku do wielkości całego zwierzaka. Dlatego krewetki pistoletowe wyhodowały sobie obcęgi, osiągające niemal połowę długości ich odwłoka, czyli całkiem sporo. Oczywiście inne zwierzaki, np. kraby czy homary, mają szczypce dużo bardziej okazałe. Z tym, że powolne.
Natomiast krewetka pistoletowa jest naprawdę szybka. Błyskawiczne zatrzaśnięcie jej szczypiec powoduje powstanie bańki, pędzącej z prędkością niemal 100 km/h. Kiedy tak rozpędzony bąbelek pęka i „zapada się”, zachodzi tzw. kawitacja, czyli bardzo gwałtowne przejście z fazy ciekłej w gazową.
Zjawisku towarzyszy huk oraz emisja ciepła; w bezpośrednim sąsiedztwie takiej mikroeksplozji eksplozji temperatura wody gwałtownie się podnosi i na ułamek sekundy osiąga wartości zbliżone do tych, jakie możemy obserwować na powierzchni Słońca.
Jak głośna jest krewetka?
Bardzo głośna. Naprawdę: bardzo, może bowiem wytwarzać dźwięk o natężeniu 210 decybeli. Dla porównania, wystrzał z prawdziwego pistoletu to hałas na poziomie ok. 150 decybeli, a startujący odrzutowiec to zaledwie 120.
Nic dziwnego, że dźwięk, jaki wywołuje ten mały skorupiak, potrafi porządnie ogłuszyć, a w niektórych przypadkach wręcz zabić przeciwnika. I to nawet znacznie większego, niż sama krewetka. Żeby było jeszcze weselej, hałas wywołany gwałtowną implozją bąbelka rozchodzi się na spore odległości – podobno nawet na kilometr - co przy rozmiarach zwierzaka (czyli całych pięciu centymetrach długości) jest całkiem przyzwoitym wynikiem.
Zwyczaje krewetek
Co ciekawe, zwierzak wyposażony w tak niesamowitą (i w dodatku „czystą”, bo nie wymagającą bezpośredniego kontaktu z przeciwnikiem) broń, jest jednak dosyć delikatny.
I chyba dobrze wie, że jest smaczny, bowiem woli trzymać się w grupach (zawsze to w kupie raźniej), tworząc „społeczeństwa”, liczące nawet kilkanaście tysięcy osobników. Przy takiej ilości oczywiście niemożliwe jest, by wszyscy żyli w idealnej zgodzie, toteż do czasu do czasu dochodzi tam do konfliktów, a nawet padają „strzały”.
Dopóki słyszą je tylko morskie zwierzaki, jest OK. Gorzej, jeśli pod wodę zejdą nerwowi ludzie w mundurach, w dodatku pilnie nasłuchujący, co też tam się dzieje w oceanie...
Wojskowa kariera krewetki
Początki kariery krewetek pistoletowych były dość spektakularne. Kiedy po raz pierwszy stwierdzono ich obecność na naszej planecie, akurat trwała wojna. Światowa. Taka, która angażuje wiele krajów i motywuje je do budowania licznych, uzbrojonych jednostek, których głównym celem jest posłanie na dno innych uzbrojonych jednostek.
Krewetki nic o tym nie wiedziały i nadal żyły sobie po swojemu, a aktywność takich krewetkowych społeczeństw często rejestrowały łodzie podwodne. Początkowo marynarze dochodzili do wniosku, że słyszą wystrzały z broni palnej, co w warunkach głębinowych było dość niezwykłe, a z pewnością - niepokojące. Skoro bowiem radar nie wykazuje obecności wroga, a ewidentnie słychać, że ktoś strzela, to albo mamy kiepski radar, albo coś jest mocno nie w porządku. W każdym razie, nie jest dobrze.
Ponieważ jednak działania wojenne się przedłużały, w końcu ludzkość odkryła, kto jest prawdziwym źródłem podejrzanych „wystrzałów”. I postanowiła to wykorzystać.
Pod koniec wojny, w latach 1944-1945, US Navy używała kolonii krewetek pistoletowych w charakterze ekranów akustycznych. Dzięki temu, amerykańskie łodzie podwodne mogły uniknąć nasłuchu i przemykały się niepostrzeżenie tuż pod nosem japońskich hydrofonów.
Przyjaciółki
Mimo epizodu w wojsku i posiadania tak skutecznej broni, krewetki pistoletowe są całkiem sympatyczne, a nawet towarzyskie. Łatwo zaprzyjaźniają się nie tylko z przedstawicielami własnego gatunku, ale nawet z zupełnie różnymi od nich stworami. Szczególnie dobrze czują się w towarzystwie ryby babki, głównie odmian Stonogobiops dracula, Amblyeleotris guttata oraz Stonogobiops yashia.
Na czym polega ta osobliwa przyjaźń? Otóż, krewetka jest krótkowidzem. Niespecjalnie ułatwia jej to życie i polowanie, a przecież jeść musi. Natomiast rybka babka ma ograniczone możliwości kopania jamek w twardym podłożu, za to posiada świetny wzrok.
Krewetka pozwala więc rybce mieszkać w swojej jamce, a oba gatunki żyją w idealnej zgodzie, dzieląc się nawet posiłkami: rybka wypatruje zarówno drapieżników, jak i żarełka, a krewetka, która cały czas dotyka rybki jednym „wąsem”, otrzymuje od niej cynk, czy należy się chować, czy też rozpoczynać polowanie. W razie niebezpieczeństwa, obie przyjaciółki natychmiast czmychają do jamki, skąd bezpiecznie obserwują świat, siedząc sobie ramię w ramię (albo odnóże w płetwę).
Górnik na przodku
Niektóre krewetki pistoletowe używają kawitacji nie tylko po to, by ogłuszyć lub zabić ofiarę, ale też by... wiercić w skałach. I to bazaltowych – a więc całkiem twardych.
Trudno powiedzieć, skąd mały skorupiak wie, jak dobrać odległość, częstotliwość i inne parametry, ale radzi sobie całkiem nieźle, wiercąc dźwiękiem norki tam, gdzie inne zwierzaki wymiękają.
A my, dumne człowieki, wymyśliliśmy soniczne szczoteczki do zębów dopiero pod koniec XX wieku. Trochę obciach w sumie…
Tagi: krewetka, ryba, zwierzę