Był jeden taki rycerz, co to zwalczał wiatraki - ale w szranki z plażowymi leżakami nikt chyba jeszcze nie stawał…aż do teraz. Jak podaje Canarian Weekly, na Teneryfie doszło do ostatnio nietypowego aktu wandalizmu, w wyniku którego zniszczono około 200 leżaków. W jakim celu ktoś zadał sobie tyle trudu?
Ciemna strona turystyki
Turystyka jest fantastycznym wynalazkiem ludzkości – o ile oceniamy ją z punktu widzenia turystów oraz osób, które na niej zarabiają. Należy jednak pamiętać, że fakt, iż ktoś mieszka w atrakcyjnym turystycznie miejscu niekoniecznie oznacza, że obsługa zagranicznych gości stanowi jego źródło dochodu.
Siedziba Tawerny mieści się w Krakowie, dlatego znamy temat z autopsji: jako mieszkańcy, bardzo się cieszymy z turystów, bo to naparwdę fajne, kiedy ktoś przybywa z daleka, by zachwycić się naszym kawałkiem świata.
Trzeba jednak pamiętać o ciemnej stronie mocy: więcej turystów oznacza wyższe ceny… wszystkiego, od lodów, aż po mieszkania. Do tego dodajmy mniej miejsc do parkowania, ale więcej śmieci, więcej kieszonkowców, więcej podchmielonych typów, wracających do domu w czasie, gdy zwykły człowiek śpi (bo rano wybiera się do pracy), a także więcej nieporozumień, bo nie dla każdego przybysza jest oczywiste, jak traktujemy innych ludzi, zwierzęta, a nawet infrastrukturę…
A teraz wyobraźmy sobie, że jesteśmy na wyspie. Nie ma dokąd uciec.
OK – i w czym zawiniły leżaki?
W niczym – to tylko przedmioty, jednak przeznaczone właśnie dla turystów i dlatego stanowiące w mniemaniu lokalsów pewien symbol. Fakt, że zostały one pocięte, pomalowane sprejem i ozdobione mało sympatycznymi hasłami zapewne nie sprawi, że ruch turystyczny na Teneryfie zmaleje – ale być może spowoduje, że władze podejmą kroki, by stał się mniej uciążliwy dla mieszkańców. Absoliutnie nie popieramy niszczenia cudzej własności, należy to potępić; ale chyba możemy zrozumieć narastającą wśród wyspiarzy frustrację.
Nastroje panujące na Kanarach wpisują się zresztą w szerszy trend – podobnie zmęczeni turystami są mieszkańcy Gran Canarii, La Palmy, Fuerteventury, Lanzarote, nie wspominając już o Barcelonie, gdzie zdarzają się najostrzejsze protesty.
Co będzie dalej?
Z pewnością rozwiązanie problemu nie będzie proste – ale władze biorą pieniądze właśnie za to, by się takich trudów podejmować. Oczywiście zniszczenie leżaków nie było godne pochwały, bo ktoś będzie teraz musiał zapłacić za nowe.
Jak powiedział Braulio Melián Pérez, menedżer firmy El Enyesque SL zarządzającej usługami turystycznymi na plażach, w regionie brakuje nocnych patroli oraz policji plażowej. Jak dodał, straty wyniosły około 5 tysięcy euro i były największym atakiem od ośmiu lat.
Podkreślmy: od ośmiu lat. Było zatem trochę czasu, by zająć się problemem. Co będzie, kiedy nabrzmieje on jeszcze bardziej?
Tagi: Teneryfa, Wyspy Kanaryjskie, leżaki, wandalizm, turystykaAnti-tourism sentiment in Spain continues to rise, with a recent wave of vandalism hitting Tenerife’s popular beaches.
— Euronews Travel (@euronewstravel) December 10, 2024
Over 230 sunbeds were defaced with graffiti, marking a "coordinated attack" in Los Cristianos.https://t.co/PcGYNw2ECH