Ochroniarze będą pilnować podmorskich kabli

Ministerstwo obrony Niderlandów ogłosiło właśnie, że zamierza zakontraktować dodatkowy sprzęt oraz personel z prywatnych firm, by chronić infrastrukturę krytyczną na Morzu Północnym. Innymi słowy, ochroną kabli zajmą się… ochroniarze.

Rozwiązanie tymczasowe

Władze Niderlandów nie ujawniły, z jakimi konkretnie firmami rozmawiają, ale wiadomo, że takie negocjacje już trwają. Jak powiedział rzecznik niderlandzkiego resortu obrony, zatrudnienie prywatnych przedsiębiorstw do pilnowania podmorskich kabli i gazociągów ma być jedynie czasowym rozwiązaniem.

Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w 2026 roku Niderlandy włączą do służby dwa nowe okręty wielozadaniowe, i to one docelowo mają zajmować się ochroną infrastruktury podmorskiej. Oznacza to, że prywatni ochroniarze będą jedynie prowizorką – ale doświadczenie pokazuje, że właśnie prowizorki zwykle bywają najtrwalsze. 

Decyzja niderlandzkiego ministerstwa obrony została ogłoszona w środę (a więc tuż po dwóch tajemniczych awariach, jakie przydarzyły się podmorskim kablom na Bałtyku). Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego zdecydowano się na takie posunięcie.

Wojna hybrydowa na Morzu Północnym

Z oczywistych względów najbardziej interesuje nas Bałtyk; trzeba jednak pamiętać, że na innych akwenach dzieją się podobne rzeczy, równie tajemnicze i „przypadkowe”. W 2023 roku niderlandzki MIVD (Militaire Inlichtingen- en Veiligheidsdienst, czyli wywiad wojskowy) kilkukrotnie informował o próbach sabotażu, sugerując, że stoją za nim Rosjanie. Za każdym razem celem sabotażystów miały być gazociągi oraz farmy wiatrowe zlokalizowane na Morzu Północnym.

W kwietniu bieżącego roku MIVD ostrzegł o możliwych atakach na centra obliczeniowe, które (jak niemal wszystko w Holandii) znajdują się niedaleko wybrzeża. A skoro o wybrzeżu mowa - warto mieć na uwadze fakt, że wody terytorialne Niderlandów są większe, niż same Niderlandy. Co więcej, z uwagi na geografię, ruch statków handlowych jest tam bardzo nasilony. Oznacza to, że jakiekolwiek akcje sabotażowe w takim miejscu odbiją się czkawką nie tylko w Niderlandach, ale też w innych krajach; niekoniecznie europejskich. Posunięcie holenderskiego ministra obrony może więc wydawać się zabawne, ale w gruncie rzeczy jest całkiem rozsadnym rozwiązaniem. Ciekawe, czy naprawdę tymczasowym.