60-letni jacht „Joseph Conrad” ma za sobą tysiące mil przebytych w rejsach po morzach i oceanach świata. Jest pierwszą jednostką z serii słynnych Stuczterdziestek. Od lat o uratowanie wysłużonej łódki i przywrócenie jej dawnego blasku walczy Teresa Chojnacka-Szpetulska, wdowa po ostatnim kapitanie „Conrada”.
– Mój mąż, Zbigniew Szpetulski, pływał na „Conradzie” do samego końca i z jego pokładu został zabrany do szpitala, gdzie zmarł – wspomina pani Teresa. – To było w roku 1999 roku. W tym czasie, jacht miał swoje miejsce w gdańskiej marinie i za postój płaciliśmy niższą stawkę wyznaczoną dla jachtów historycznych. Opłata nie była duża i mogliśmy ją ponosić. Z czasem jednak zaczęły pojawiać się inne koszty, które związane były z koniecznością odnawiania klasy w Polskim Rejestrze Statków, remontami i rosnącą ceną postoju w Gdańsku. „Conradem” opiekował się Morski Klub Żeglarski AZS w Gdańsku, a bezpośrednio wszystkimi sprawami zajmował się mój syn. Niestety, koszty związane z utrzymaniem jednostki przerosły nasze możliwości. Jacht został przekazany w ubiegłym roku Polskiemu Związkowi Katolicko-Społecznemu, a klub rozwiązano. Teraz nie jestem już bezpośrednio zaangażowana w sprawy związane z „Conradem”, ale nadal robię wszystko, żeby uratować ten jacht ze względu na jego historyczny charakter i pamięć o moim mężu.
Wdowa po kapitanie Szpetulskim zaznacza, że zmarły na początku roku prezydent Gdańska Paweł Adamowicz wspierał działania na rzecz remontu i należytego wyposażenia jachtu.
– Z jego inicjatywy miasto kupiło ożaglowanie dla jednostki – mówi Teresa Chojnacka-Szpetulska. – My zobowiązaliśmy się do ponoszenia kosztów klasyfikacji i postoju. Niestety opłata za postój w ubiegłym roku wzrosła, ponieważ nie byliśmy w stanie doprowadzić „Conrada” do stanu, w którym będzie uznawany za jacht historyczny. Chodzi między innymi o klasyfikację jachtu i kartę bezpieczeństwa. To jest błędne koło, bo skoro nie mamy tych dokumentów jacht nie jest klasyfikowany jako historyczny. Z kolei jako jednostka zwykła podlega innej wycenie za postój. Skoro cena jest wyższa, my nie jesteśmy w stanie ponosić kosztów, jakie należy ponieść by doprowadzić jacht do stanu, w którym może uzyskać dokumenty jednostki historycznej. I tak dalej, i tak dalej.
Nasza rozmówczyni wylicza przy okazji wszystkie prace i inwestycje, które już zostały na jachcie przeprowadzone: wykończenie wewnętrznej zabudowy, odnowienie kadłuba, piaskowanie i malowanie, kupno nowych relingów, remont koszy rufowego i dziobowego, zabezpieczenia antykorozyjne, kupno żagli.
– Ale wciąż brakuje funduszy na kupno środków ratunkowych i bezpieczeństwa – dodaje pani Teresa. – Jacht jest też zadłużony na kwotę około 10 tysięcy złotych za ubiegłoroczny postój w Gdańsku. Ja sama nie jestem już w stanie ponosić tych kosztów, moja emerytura na to nie wystarcza. Jeśli nic się nie zmieni, jacht z czasem popadnie w ruinę.
Sytuację stara się uratować Antoni Toczek, prezes Polskiego Związku Katolicko-Społecznego.
– Jacht trafił do nas w listopadzie ubiegłym roku – mówi prezes Toczek. – Stało się tak, ponieważ wśród naszych członków jest wielu kapitanów, żeglarzy pływających w przeszłości na „Conradzie” pod egidą Morskiego Klubu Żeglarskiego AZS. Dziś sytuacja jest taka, że jacht nie jest w pełni sprawny, nie ma też klasy jachtowej. Do tego trzeba zrobić całą elektronikę, system nawigacyjny, należy przejrzeć akumulatory. Kiedy to wszystko zrobimy będziemy mogli zaprosić inspektorów PRS na pokład i ruszymy całą procedurę klasową od nowa.
Antoni Toczek zabiega o wsparcie finansowe u przedstawicieli gdańskich firm i instytucji. Wystosował też oficjalny apel do wszystkich, którzy mogą wesprzeć remont „Conrada”. Na konto Związku można wpłacać datki na remont i utrzymanie historycznego jachtu – numer konta w Banku Pekao S.A.: 64124010401111001088322952.
– Zależy nam na tym, żeby jacht był w pełni sprawny, wyposażony w dokumentację i przygotowany do żeglugi jeszcze jesienią tego roku – deklaruje nasz rozmówca. – Chcielibyśmy odbyć kilka rejsów po Zatoce Gdańskiej. W przyszłym sezonie planujemy rejsy po Bałtyku i jeszcze dalej. Chętnych nie brakuje. Są kapitanowie gotowi pływać na „Conradzie” a na pokład będziemy zabierać dzieci i młodzież z Gdańska i nie tylko. Chcemy, żeby „Joseph Conrad” był jednostką szkoleniową dla uczniów, studentów, wychowanków domów dziecka. To do nich skierujemy naszą ofertę.
Prezes Toczek zapewnia, że mimo konieczności wykonania wielu prac na „Conradzie” i spłaty zadłużenia, sytuacja nie jest jeszcze skrajnie dramatyczna.
– Jeśli zbierzemy środki, to odremontujemy jacht i będziemy na nim pływać – mówi. – Nie jest tak, że to zupełnie zrujnowany jacht. Wiele trzeba zrobić, ale poro już zrobiono i mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze.
„Joseph Conrad”
Port macierzysty – Gdańsk
Rok i miejsce budowy – 1958, Stocznia Gdańska
Typ – J-140
Konstruktor – Henryk Kujawa
Dane techniczne jachtu
Długość: 18 m
Szerokość: 4,08 m
Zanurzenie: 3,50 (po powiększeniu balastu), wcześniej 2,85 m
Pojemność: 23,10 RT
Masa całkowita: 32 t
Typ ożaglowania: kecz
Powierzchnia żagli: 144 m²
Kadłub: stal
Silnik: PZM Puck Rekin SW 400 97
Moc silnika: 97 KM
Liczba koi: 12
Jacht powstał w 1958 roku jako pierwszy z serii jachtów oceanicznych budowanych w Stoczni Gdańskiej. Jednostka zaprojektowana przez inż. Henryka Kujawę z zespołem inżynieryjnym (Włodzimierz Kuchta, Zdzisław Pieńkawa, Wojciech Samoliński). Wzorowali się oni na parametrach technicznych znanego, stalowego kecza „Peter Von Danzig”. Pierwszym kapitanem „Josepha Conrada” był Bogdan Dacko, później jednostką dowodził m.in. Zbigniew Szpetulski.
Najważniejsze rejsy
1958 – rejs do Casablanki (nieudana wyprawa na 350-lecie osadnictwa w Stanach Zjednoczonych do Jamestown)
1972 – rejs na Jan Mayen i dookoła Islandii
1974 – rejs do Casablanki i na Wyspy Kanaryjskie
1977 – rejs na Morze Czarne
1980 – rejs „Kuba 80” na Kubę (organizator – Klub Żeglarski AZS Politechniki Poznańskiej)
1984 – generalny remont jachtu łącznie z wymianą blach kadłuba oraz zabudową wnętrza, a następnie rejs do Kanady w ramach Tall Ships Races zorganizowanych na 450-lecie odkrycia Kanady przez Jacques’a Cartierana
1988-1990 – rejs do Australii na jej 200-lecie (nieudana wyprawa dookoła świata – powrót przez Kanał Sueski z postojami na Cyprze i w Algierii)
1994–1995 – rejs na Morze Śródziemne
2003/2004 – rejs sylwestrowy po Bałtyku
2006 – udział w 50. Tall Ships’ Races
2009 – udział w Tall Ships’ Races
2011 – udział w armadzie skautowej Simply Sailing na Międzynarodowy Zlot Jamboree w Szwecji (organizator – Zespół Pilota Chorągwi Łódzkiej ZHP)
2012 – „białe noce” rejs do Sankt Petersburga – kapitan Juliusz Ogórkowski
2013 – udział w Tall Ships’ Races – kapitan Piotr Nowacki
Ciekawi mnie w jakim jest rzeczywiście stanie. Bo podejrzewam, że gdyby była rokująca, to znalazłaby sponsora. Bo to jednak autentyczny klasyk, kawałek historii polskiego żeglarstwa. A tak naprawdę jak sie spojrzy na chłodno, to może wymagać większych nakładów (np nowy silnik?). Ciężko ocenić czytając relacje osób emocjonalnie zaangażowanych w dane przedsięwzięcie. Fajnie, że ktoś walczy o przetrwanie tego jachtu, ale bez możnego sponsora to może być nieustanne żebranie o kasę, bo ten jacht sam na siebie nie zarobi.