Ostatniej niedzieli Etna, czyli największy wulkan w Europie, postanowiła przypomnieć nam, że nadal trwa rok 2020 – i wszystko może się zdarzyć. Nawet mała apokalipsa, bo takim właśnie słowem opisywano erupcję. Co ten wybuch oznacza dla żeglarzy i ludzi, którzy chcieliby wybrać się na Sycylię w ciągu najbliższych kilku miesięcy?
3…2…1… bum!
Erupcję Etny poprzedziła seria 17 wstrząsów. Najsilniejszy, oceniany na 2,7 stopnia w skali Richtera, nastąpił bezpośrednio przed wybuchem. Lawa wypływała z dwóch szczelin, jakie otwarły się po południowej stronie krateru. Poza nią, z wulkanu wydobywał się też gęsty dym oraz popiół.
Mimo tych piekielnych obrazów oraz licznych fotografii (opatrzonych apokaliptycznymi komentarzami), włoski Narodowy Instytut Geofizyki i Wulkanologii poinformował, że aktywność Etny ma "charakter zmienny z tendencją do zmniejszania się". Innymi słowy - "oj tam oj tam, nie emocjonujcie się aż tak bardzo."
Etna, czyli… palenisko
Warto przypomnieć, że nazwa wulkanu wywodzi się od greckiego terminu aitho (palić) lub fenickiego attano (palenisko). Jakby na to nie patrzeć, ludzie już od dawna mieli świadomość, że nie jest to taka sobie górka, ale prawdziwe wrota piekieł.
Nie przeszkadza im to jednak żyć u jej podnóży, mimo iż przez ostatnich 3500 lat wybuchła jakieś 200 razy. Co więcej, Etna chyba naprawdę im się podoba, bo utworzyli na jej terenie Park Regionalny, a nawet wpisali ją na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Co będzie dalej?
Czy w 2021 roku możemy spodziewać się dalszej części spektaklu? A może wulkan pokazał, na co go stać, i teraz będzie już grzeczną górą?
Szczerze powiedziawszy, raczej nie należy liczyć na to, że Etna się "uspokoi” – ani teraz, ani w przyszłości. Jest ona bowiem zlokalizowana w bardzo niestabilnym pod względem geologii miejscu: tak się bowiem składa, że akurat w tym rejonie zachodzi subdukcja płyt tektonicznych: euroazjatyckiej oraz afrykańskiej.
Mówiąc po polsku: dwie gigantyczne formacje skalne uparcie pchają się na siebie, przy czym jedna wciska się pod drugą. Coś takiego po prostu musi roztapiać skały i doprowadzać do wstrząsów. Oznacza to, że Etna była, jest i nadal będzie jednym z najbardziej aktywnych wulkanów na Ziemi.
Czy to jest groźne?
Cóż, zaglądanie do krateru – z całą pewnością. Warto jednak przypomnieć, że w ciągu całej swojej historii Etna zabiła łącznie 77 osób. Oczywiście, każdej z nich szkoda – jednak w świetle częstotliwości erupcji na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat, jest to mała liczba.
Co więcej, za śmierć 59 z nich wulkan odpowiada tylko pośrednio: podczas erupcji w 1843 roku gorąca lawa została się do cysterny z wodą, wskutek czego para wodna eksplodowała – i dopiero ten wypadek doprowadził do tragedii.
Oczywiście, dopóki obecna erupcja się nie uspokoi, lepiej nie zapuszczać się w bezpośrednie sąsiedztwo wulkanu. Jednak trzeba podkreślić, że żeglowanie w okolicach Sycylii, podobnie zresztą jak w rejonie całego Morza Śródziemnego, jest dokładnie tak samo bezpieczne, jak było rok, dwa, albo sto lat temu. Tak się składa, że jest to region aktywny sejsmicznie – a mimo to, właśnie on stanowi kolebkę naszej cywilizacji. Zdaje się, że jako gatunek, naprawdę lubimy życie na krawędzi.
Tagi: Etna, Sycylia, żeglowanie, geologia, erupcja, bezpieczeństwo, Morze Śródziemne