W noworoczny poranek, pasjonaci regat na całym świecie mówią tylko o jednym – wyścig z Sydney do Hobart rozpala umysły. Niektórzy nawet sądzą, że to najważniejsze regaty w roku. Są i tacy, którzy powiedzieliby, że to wyścig dla prawdziwych mężczyzn. Tymczasem – nie umniejszając rangi Rolex Sydney to Hobart Race – ani nie trzeba w nich wystartować, by być prawdziwym mężczyzną (cokolwiek to znaczy!), ani tym bardziej nie trzeba być w ogóle mężczyzną, by w nich wystartować! Arcytrudne regaty w edycji 2017 są rekordowe pod względem liczby kobiet, które walczą o zwycięstwo.
Historia regat po morzu Tasmana sięga 45 roku, więc nie sposób wymienić tu wszystkich żeglarek, które kiedykolwiek wzięły udział w tym wydarzeniu - było ich ponad tysiąc! Warto jednak zajrzeć do historii, bo pierwsza kobieta przecięła linię mety w Hobart już w drugiej edycji wyścigu – w 1946 roku. To od jej nazwiska pochodzi nagroda przyznawana corocznie pierwszej skipperce na mecie - Jane Tate Memorial Trophy. W tym roku będzie o nią walczyć sześć kobiet - dwie z nich to sterniczki jachtów z floty bieżącej edycji Clipper round the world – dwanaście jachtów, które okrążają ziemię w tym wyścigu, dołączy 26 grudnia do pozostałych 95 jachtów w stawce Rolex Sydney to Hobart Race, by walczyć o australijskie trofeum.
Jest wśród nich Wendy Tuck, która zdobyła już tę nagrodę w edycji 2015 oraz Nikki Henderson, która w wieku 23 lat była najmłodszą sterniczką w Clipper Round the World. Obie panie teraz w grudniu zajęły pierwszą i drugą lokatę czwartego etapu dookołaziemskiego wyścigu, zostawiając w tyle pozostałych jedenastu sterników. Można?
O zwycięstwo w biegu przez cieśninę Bassa będzie w tym roku walczyć również Lisa Blair - najsilniejszy w grudniu głos, upominający się o zwiększenie obecności kobiet w żeglarstwie regatowym - Lisa pokieruje w 100% kobiecą załogą. To trzeci kobiecy team w historii tych regat (a co roku, od 70 lat, ściga się do Hobart kilkuset żeglarzy i kilkadziesiąt wyłącznie męskich teamów!). Lisa na swoim pokładzie ma jeszcze trzy doświadczone, wytrawne żeglarki i cztery znacznie młodsze stażem załogantki, wybrane spośród chętnych, by dołączyć do teamu. Lisa Blair na jachcie Climate Action Now realizuje tym samym nie tylko postulat o zwiększenie liczby kobiet w najtrudniejszych regatach świata, ale też pokazuje, że do wielkiego sportu mogą dołączyć dziewczyny w każdym wieku i niemal niezależnie od doświadczenia. W końcu gdzieś trzeba zdobywać i umiejętności, i intuicję, i regatowe obycie. „Kobiety w żeglarstwie regatowym często utykają w kokpicie. – mówi Blair – Chcę im dać szansę poza nim – na dziobie i za sterem.” Tylko w ten sposób żeglarki mogą zdobywać doświadczenie.
I to też w wyścigu do Tasmanii jest ekscytujące, że na jednej trasie spotykają się szalenie wytrawni sportowcy i młodzi, debiutujący na dużych jachtach zawodnicy. W tym roku dla przykładu stanie na starcie Adrienne Cahalan – pierwsza w historii kobieta, która przecinając linię mety w 2016 roku zdobyła tytuł „Hobart Hero” – jest weteranką 25 edycji Sydney-Hobart i jednym z najbardziej doświadczonych nawigatorów na świecie. Ale przez cieśninę Bassa popłyną też na różnych pokładach dwudziestolatkowie. To dla nich fantastyczna okazja, by przeskoczyć na drabinie wtajemniczenia o kilka stopni w górę. I tu też jest mocny dziewczyński akcent – w siedemdziesięcioletniej historii grudniowych regat, najmłodszą załogę stworzyła Jessica Watson – był to w 2011 roku dziesięcioosobowy team o średniej wieku 19 lat. Jessica dowodziła wtedy jachtem Ella Bache - Another Challenge, na którego pokładzie najstarszy zawodnik miał 21 lat. W załodze była też dwudziestoletnia wówczas Lisa Chamberlain – pierwsza kobieta i najmłodsza w historii osoba uhonorowana nagrodą dla wyjątkowych żeglarzy Rolex Sydney Hobart Rani Trophy.
Przed Jessicą Watson najmłodszą skipperką w historii startów z Sydney była - w wieku 19 lat - Liz Wardley! Nie dopłynęła jednak do mety - trzymając w 1998 roku ster jachtu Dixie Chicken i widząc prognozy o huraganie 70 węzłów, zawróciła z trasy wyścigu. Wykazała się przy tym większą intuicją i zdrowym rozsądkiem od wielu bardziej doświadczonych żeglarzy, z których część nigdy już nie wróciła z morza - w edycji ‘98 zginęło sześciu uczestników, a dwadzieścia cztery jachty zostały porzucone na wodzie. Liz Wardley w tym roku nie stanie na starcie w Sydney, bo ściga się na pokładzie Turn the Tide on Plastic w Volvo Ocean Race, w załodze Dee Caffari.
Na VOR są też dzisiaj inne weteranki Sydney-Hobart, wśród nich Stacey Jackson, która ma za sobą 11 startów i Sophie Ciszek – weteranka 4 edycji – obie znane z kobiecego teamu SCA z Volvo Ocean Race 2014-15.
Z tej - i tak niekompletnej - wyliczanki kobiecych startów w Sydney-Hobart wyłaniają się przynajmniej dwa wnioski. Jeden jest pozytywny i budujący – kobiety, choć cały czas w mniejszości, walczą ramię w ramię z żeglarzami w najtrudniejszych regatach świata; stają obok nich na podium i wytyczają nowe rekordy. Drugi jednak wniosek jest niepokojący – w większości relacji o Sydney-Hobart pomija się dokonania kobiet, choć jak widać jest ich potężna lista. Przykładem takiego milczenia w kwestii udziału żeglarek w wyścigu do Hobart jest choćby wydana właśnie książka „Śmiertelny Wyścig”. Od dwóch miesięcy, dzięki wydawnictwu Nautica, można ją przeczytać po polsku. Niestety, w sfabularyzowanym zapisie zmagań żeglarzy z 98 roku autor – Martin Dugard – kompletnie pominął obecność kobiet. Historia zaczyna się zdaniem „Co roku mężczyźni kończą regaty Sydney-Hobart...” i przez kolejne rozdziały pełna jest powtarzanych jak mantra zdań z „mężczyznami”, których żony czekają na nich w domach. Serio?
Spuszczając zasłonę milczenia na mało poważnych i jeszcze mniej kompetentnych autorów, cieszmy się emocjami startującego za chwilę wyścigu na diabelskich wodach morza Tasmana. Dziewczyny i chłopaki, żeglarki i żeglarze – dajcie z siebie wszystko i wracajcie bezpiecznie na ląd!
Tagi: regaty, kobiety, Sydney-Hobart
Ane Piżl – sterniczka, założycielka i dziobowa w kobiecym teamie regatowym Shekle, kitesurferka, pilotka paralotni, ratownica medyczna, feministka, prezeska fundacji Safe Water Safe Land, gdzie zajmuje się organizacją szkoleń pierwszej pomocy w miejscach na świecie pozbawionych edukacji ratowniczej, prowadzi szkolenia i treningi z ratownictwa i pierwszej pomocy, również dla żeglarzy.