Czy za katastrofę argentyńskiego okrętu ARA San Juan odpowiedzialne mogą być dwie niemieckie firmy, które prowadziły konserwację jednostki? Takie doniesienia pojawiły się w miniony weekend w niemieckich mediach.
Chodzi o dwie niemieckie firmy, które w latach 2007 – 2012 zajmowały się modernizacją okrętu podwodnego. Modernizacja, która kosztowała 5,1 mln euro, dotyczyła, m. in. akumulatorów. A to one mogły odegrać kluczową rolę w katastrofie. Podczas ostatniego kontaktu kapitan ARA San Juan meldował o pożarze w części dziobowej okrętu, tam, gdzie znajdowały się akumulatory. Kilka godzin później w miejscu, gdzie znajdował się okręt, czujniki zarejestrowały wybuch.
Jak podają na portalu tagesschau.de Ivo Marusczyk i Arne Mayer-Fünffinger dziennikarze niemieckiej stacji Bayerischer Rundfunk, remont jednostki był kwestią prestiżową i miał zagwarantować bezawaryjne użytkowanie jednostki przez następne 30 lat. W związku z wymiana akumulatorów w 2010 r. złożono zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ale bez efektu. Dziś argentyńscy politycy twierdzą, że akumulatory nie spełniały wymagań i nie wiadomo, kto odpowiadał za ich fachowy odbiór i sprawdzenie jakości. Dziennikarz powołują się tutaj na wypowiedź Cornelii Schmidt-Liermann , przewodniczącej komisji spraw zagranicznych w argentyńskim parlamencie.
Rząd Argentyny zwrócił się do RFN z prośba o wyjaśnienia. W modernizację zaangażowane były dwie firmy. Firma Ferrostal tłumaczy, że jedynie pośredniczyła w transakcji otrzymując za to prowizję. EnerSys-Hawker, dostawca akumulatorów, do tej pory nie zajął stanowiska.
Ostatni kontakt z okrętem ARA San Juan zanotowano 15 listopada. 30 listopada Marynarka wojenna Argentyny poinformowała o zakończeniu akcji ratowniczej podkreślając jednak, że poszukiwania okrętu będą kontynuowane. Na pokładzie okrętu znajdowało się 44 osoby, jednak nie ma nadziei na odnalezienie ich żywych.
Tagi: ARA San Juan, katastrofa, okręt