Prawo egzaminowania dla instruktora szkolącego

poniedziałek, 8 czerwca 2015
Zbigniew Klimczak
Przyznam się, że nie lubię czytać nawet siebie, a co dopiero prasę żeglarską. Mam swoje osobiste powody, ale wyjątek robię dla Szkwału i dla Wiatru. Cóż za bliskość nazw! Właśnie czytam majowy Wiatr. Jako człowiek skromnie żyjący, zawsze interesuję się możliwościami zarobku. Ten numer w artykule „Czy zakup jachtu to inwestycja?” pokazuje możliwości dobrego zarobku. Czytam uważnie i stoi jak byk: przychód roczny z czarteru to 90 tys. euro, a koszt uzyskania tego przychodu to 50% tej kwoty.


Rzecz dotyczy katamaranów, gdzie popyt znacznie przewyższa podaż. Czego nam potrzeba do szczęścia? Potrzebujemy na ratę leasingową 3,9 tys. euro netto rocznie i możemy liczyć na 16 do 20% zysku. Kto ma, to do dzieła. Dla mnie bardziej przyziemne informacje o gotowości do sezonu, o Kanale Elbląskim. Trochę wieści pozytywnych o sukcesach polskich żeglarzy-wyczynowców. Gratulując im jak zwykle, jak zwykle nie mogę zrozumieć jakim cudem pion wyczynowy potrafi osiągać sukcesy. Czy to tylko nad przyjemniaczkami zaciążyła ciężka i nieudolna ręka PZŻ?

I naraz artykuł, chyba sponsorowany, pt.: ”Dwa lata pod nowymi patentami”. A tam zdanie, jakie mnie poruszyło. Cytuję: "należałoby zerwać z zasadą, że egzaminu nie może przeprowadzać instruktor, który prowadził szkolenie".... i dalej...."nie widzę powodu, aby osoba mogąca najlepiej ocenić przygotowanie do nowych wyzwań, nie mogła przeprowadzić egzaminu." Koniec cytowania.

Co do meritum wypowiedzi - absolutnie się zgadzam. Mało tego, uważam, że egzaminować powinien wyłącznie ten, kto szkolił. Tyle że do tego jest potrzebna całkowita reforma szkolenia i egzaminowania.

W świecie, tym mądrzejszym świecie, kandydaci na żeglarzy idą dobrowolnie na kurs i otrzymują tzw. Certyfikat Kompetencji, podpisany przez nikogo innego, jak właśnie szkolącego. Proszę zwrócić uwagę na łączność pojęć – szkolący egzaminuje i podpisuje się pod oceną swojej pracy, bierze za nią odpowiedzialność. W kraju, gdzie od lat panuje zasada: kursant zapłacił, kursant musi zdać (są wyjątki od tej reguły), egzaminowanie przez szkolącego pogłębiło tylko patologie.

Czy nie dążyć do takiego rozwiązania? Oczywiście, że tak i to jest szokująco proste. Zabrać Związkowi ostatni „przywilej” wystawiania kartoników, zdecentralizować do poziomu szkół, tyle że te szkoły nie mogą działać nawet przy Gminnej Spółdzielni, pod warunkiem, że zatrudnią instruktora PZŻ, jak dumnie obwieszcza MSiT. Rozumiem, że szkolenie zeszło „pod strzechy”.

Licencjonowanie szkół musi być faktem, a nie źródłem dochodu. Tocząca się w sądzie sprawa bezdennie głupiej interpretacji, że w Polsce trzeba mieć kartonik o nazwie PATENT, czyli uprawnienie, a Certyfikat takim nie jest. Wbrew pozorom, to nie niekompetencja urzędników tylko ostatnia rozpaczliwa próba obrony monopolu Związku.

Nie może nie wiedzieć urzędnik wysokiego szczebla, że np. w Niemczech zgodę na szkolenie wydaje Ministerstwo Infrastruktury i Cyfryzacji, a we Francji Ministerstwo Szkolnictwa i Sportu itd. W żadnym kraju Europy to nie idzie na żywioł. Polska ostatnia uporządkowała problem samowoli Związku, bo nawet w Rosji i na Białorusi są wydawane patenty na szkolenie.

Potrzebna ostatnia decyzja odcinająca związek sportowy od szkolenia żeglarskiego. A wtedy uprawnienie, a raczej zobowiązanie instruktora do podpisywania swoim nazwiskiem i numerem kartonika, wpłynie korzystnie na poziom, fatalny poziom polskich początkujących żeglarzy. Obawiam się, że jeszcze wiele lat będzie to ponad zrozumienie urzędników.

Bardzo ciekawy numer WIATRU – polecam gorąco.
Zbigniew Batiar Klimczak



Zbigniew Klimczak - doświadczony żeglarz (głównie - jak sam mówi - szuwarowo-bagienny) i nauczyciel żeglarstwa. Amator ciepłych mórz. Autor książek, publikacji i filmów o żeglarstwie. Od lat popularyzuje żeglarstwo i nie tylko.
Tagi: uprawnienia
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620