Na Mazurskim Szlaku cz.11. Gdzie diabeł mówi dobranoc
wtorek, 15 października 2013
Są momenty, gdy każdy kapitan, nawet taki jak my – sternik mazurskiego kitoboju, musi zmagać się ze zwątpieniem i buntem załogi. Nagle nikt nie chce wykonywać swoich obowiązków, nie ma rąk do wybierania szotów czy stawiania masztu, a ty ich bracie goń. Może to ślepy traf, a może zezowate szczęście, mi zazwyczaj zdarza się taka historia na jeziorze Jagodne. I jak tu powiedzieć załodze, że płyniemy do Rynu – tam, gdzie diabeł mówi dobranoc?
Przed nami kawał drogi
|
Otóż wcale nie tak trudno, bo Ryn od niedawna poza pięknym zamkiem, może poszczycić się także elegancką i nowoczesną Ekomariną, a ów diabeł, który zwykł nawiedzać nas w tym położonym na uboczu miejscu, to nie kto inny, jak tylko sam Michał Szatanek – prezes Grupy SZATANEK Polska i Licencjonowanej Szkoły Żeglarstwa PZŻ „Bocianie Gniazdo”.
Gdy mijane jachty noszą taki znak – wiedz, że coś się dzieje…
Prawdopodobnie zbliżasz się do Rynu :)
|
Licho nie śpi, a problemy, jak głosi stare porzekadło, zwykły chadzać parami. Zanim wypłyniemy, sprawdźmy nieco dokładniej niż zwykle stan naszego jachtu, ze szczególnym uwzględnieniem olinowania stałego, ściągaczy, nakrętek i zawleczek. Żegluga przez jezioro Jagodne nie powinna nastręczać kłopotów. Płynąc w pobliżu szlaku i trzymając się wschodniego brzegu unikniemy nielicznych mielizn, jakie zdarzają się przy bezimiennych skądinąd wyspach. Jagodne jest typową jachtostradą. Jezioro rynnowe, długie na 8,7 km, a szerokie na 1,8 km stanowi w tym momencie jedyną drogę łączącą jeziora północne i południowe. W przyszłości alternatywę dla tej trasy może stanowić tak zwana Wielka Pętla Mazurska, łącząca Śniardwy z Niegocinem przez jeziora Wojnowo, Buwełno i Tyrkło.
Tak może wyglądać Wielka Pętla Mazurska
|
Jagodne nie obfituje w dogodne miejsca postojowe, ani te dzikie, ani stworzone ręką człowieka. Zastanawiające jest to, że wyspy na nim nie zyskały do tej pory żadnych nazw. Zdaje się, że żeglarze traktują ten kawałek wody przejściowo, wyłącznie jako fragment drogi do przebycia. Ruch na jeziorze zazwyczaj jest duży i mocno zagęszczony, wymusza to na sterniku wzmożoną uwagę. Jedno z niewielu charakterystycznych miejsc poznamy po zapachu. Blisko połowy jeziora, w niewielkiej zatoczce znajdują się zabudowania gospodarstwa rolnego, gdzie z pewnością hoduje się świnie. Poza tymi niedogodnościami jezioro jest jednak bardzo przyjemne, ma ładną linię brzegową i trudno się na nim zgubić. Na końcu Jagodnego czekają nas kanały.
Mam nadzieję, że pamiętaliście o paliwie :) 5 litrów wystarczy z zapasem
|
Kładziemy maszt jeszcze na jeziorze i wchodzimy w pierwszy - Kanał Szymoński, najdłuższy z czterech ciągnących się przed nami, mierzący 2360 m, szeroki na około 25 m i o głębokości pozwalającej na swobodną żeglugę. Spadku głębokości możemy się spodziewać przy miejscu, gdzie kanał wychodzi na jezioro Szymon, płytkie i poza szlakiem mocno zarastające. Na jeziorze Szymon trzymamy się szlaku żeglugowego, w razie potrzeby podnosimy płetwę mieczową. Trzeba tu zwracać uwagę na prace silnika. Jeśli spada nam prędkość, to może to oznaczać, że na śrubie mamy pełno wodorostów.
Atrakcją jeziora Szymon jest nawodny fast-food, barka będąca smażalnią ryb
|
Jezioro Szymon przepływamy z położonym masztem i wpływamy w Kanał Mioduński mierzący 1920 m i wychodzący na jezioro Kotek. Jezioro jest nieduże i porośnięte gęstymi szuwarami, wiele jachtów przepływa przez nie i z marszu wpływa w następny kanał. Ja jednak proponuje stanąć na obiad w Stanicy Żeglarskiej Zielony Gaj. Taki postój wiąże się niestety ze stawianiem masztu… Warto jednak odwiedzić to miejsce, ponieważ po obiedzie czeka nas pyszny deser. Zielony Gaj słynie z przepysznej szarlotki z lodami, a taki przysmak znakomicie poprawia nastrój zmęczonej załogi.
Stanica Żeglarska Zielony Gaj – na główce pomostu charakterystyczna wieżyczka obserwacyjna
|
Żegnamy Zielony Gaj i płyniemy dalej. Na jeziorze Kotek znów kładziemy maszt i wchodzimy w Kanał Grunwaldzki, dosyć krótki, mierzący zaledwie 470 m i wychodzący na jezioro Tałtowisko. Dalej płyniemy z położonym masztem i wpływamy w ostatni już Kanał Tałcki, długi na 1620 m. Wychodząc z kanałów wypływamy na Tałty. Czas postawić maszt i żagle, nareszcie odstawiamy silnik i cieszymy się długo wyczekiwaną ciszą. Znów płyniemy na północ, w górę Tałt, na jezioro Ryńskie. Tałty to głębokie jezioro rynnowe, nie musimy na nim obawiać się mielizn. Szlak wiedzie nas prosto, aż do Ryńskiej Bramki - przewężenia jeziora pomiędzy półwyspami Pazdór (na południowym brzegu) i Mrówki na północnym. Za tym przesmykiem zaczyna się już jezioro Ryńskie. Żegluga po jeziorze Ryńskim jest przyjemna, nie ma tu zbytniego tłoku a jezioro jest głębokie. Jedyna mielizna, jaka może nas wabić w drodze do Rynu leży pomiędzy wyspą a lądem, na wysokości wsi Rybikal, po jej minięciu widzimy już zabudowania miasteczka. Na zachodnim brzegu jeziora rozlokowało się kilka marin jachtowych tworząc ciąg, aż do bulwaru miejskiego. Przy samym bulwarze znajduje się Ekomarina, otwarta w maju bieżącego roku jeszcze pachnie nowością.
Ekomarina w Rynie korzystnie zmienia wodne oblicze tego miasteczka
|
Lokalizacja Ekomariny jest najkorzystniejsza spośród wszystkich mijanych portów, w odległości kilkuset metrów znajdują się bankomaty, sklepy, restauracje i zamek. Tuż obok znajduje się też młyn wodny, otoczenie jest cokolwiek malownicze. Ekomarina oferuje odwiedzającym żeglarzom wszystkie wygody nowoczesnej przystani, z dostępem do Internetu włącznie. Wadą w tym przypadku jest dosyć wygórowana cena opłaty portowej, która wynosi 8 zł. od osoby, do tego za prąd płacimy oddzielnie 10 zł. oddzielnie zapłacimy również za zrzut ścieków, pralkę i suszarkę. Cena postoju przypomina Giżycko... Mimo to uważam, że warto zapłacić za standard, jaki oferuje nam ta konkretna przystań i móc cieszyć się kolejnym wygodnym mazurskim portem.
Postój w Ekomarinie może być okazją do pieszej wycieczki wzdłuż brzegu szlakiem okolicznych przystani. W ośrodku Wichrowe Wzgórza znajduje się port manewrowy szkoły żeglarskiej Bocianie Gniazdo, której baza mieści się 200 m dalej w stylowym pensjonacie przy ulicy Mazurskiej 30. Warto tam zajrzeć choćby po to, aby zobaczyć poranny apel z wybijaniem szklanek i podnoszeniem bandery. Gospodarzem pensjonatu jest Michał Szatanek, i co za tym idzie w wielu miejscach można zauważyć będące jego logo małe diabełki. Sympatyczny gospodarz sprawia, że łatwo poczuć się tam jak u siebie, wokół pełno jest książek i artefaktów żeglarskich, zresztą jak sam mawia „to bardzo mądry dom”, w ciągu roku zdobywa w nim wiedzę wielu nowych żeglarzy.
Jezioro Ryńskie o zachodzie słońca
|
Ryn to dobre miejsce, aby odskoczyć od głównego szlaku, który przemierza większość jachtów. Klimat małego miasteczka z górującym nad nim zamkiem pozostawia niezapomniane wrażenia. Zaś wizyta u „Szatana” przypomina jak powinien wyglądać żeglarski ceremoniał i jak przebiega solidne żeglarskie szkolenie.