Uczucia oceaniczne
Nie patentuję tej nazwy, bo nie od dziś wiadomo, że dłuższy pobyt na morzu zmienia osobowości, zachowania, charaktery, sposób postrzegania życia. Jeśli ludzie się lubią to w dłuższym rejsie uczucia te się pogłębiają – przeradzają w przyjaźń lub miłość. Jeśli się nie lubią – pod koniec rejsu będą się nienawidzić. Wypróbowałem to na sobie już od pierwszego rejsu oceanicznego, a potem obserwowałem na pokładach różnych jednostek.
Szczególną kategorią żeglarzy są samotnicy. Nie mają kogo kochać czy nienawidzić, ale ich osobowości zmieniają się w sposób niewiarygodny. O Polakach nie będę wspominał (na razie), bo natychmiast się poobrażają, ale jest w czym wybierać w zagranicznej społeczności. Nie trzeba zresztą znać ich osobiście.
Bernard Moitessier na jachcie "Joshua" był pewnym pretendentem do zwycięstwa w pierwszych regatach non stop Golden Globe, ale po okrążeniu Przylądka Horn popłynął dalej w drugie okrążenie twierdząc, że "zjednoczył się z naturą". Jego żona pozostawiona w Paryżu skomentowała, że "padło mu na głowę".
Donald Crowhurst na jachcie "Teingmouth Electron" tak bardzo chciał wygrać regaty, że fingował relacje radiowe, z których wynikało że szybko przemierza oceany i zajmuje doskonałą lokatę. Tymczasem jacht nie opuścił Atlantyku, a nawet zawinął anonimowo to małego portu argentyńskiego. Kiedy jego rywal Nigel Tetley na jachcie "Victress" wyciskał z jachtu ostatnie węzły prędkości, Crowhurst był w pobliżu Azorów. Jacht Tetleya nie wytrzymał i rozleciał się tysiąc mil przed metą, wtedy Crowhurst nie wytrzymał ciśnienia psychicznego, że teraz on – oszust – jest skazany na zwycięstwo – i wysiadł za burtę. Na zawsze. Jacht odnaleziono, człowieka już nie.
Tymczasem z Tetleyem było odwrotnie – jacht zatonął a człowieka żywego uratował przepływający statek. Tetley bardzo chciał ponowne opłynąć, ale nie znalazł sponsorów na kolejny rejs i z tej rozpaczy powiesił się na gałęzi.
Większość samotnych żeglarzy zmienia swoje życie po rejsie – zmieniają pracę, partnera, otoczenie i snują nowe, nie zawsze rozsądne plany. Jedni wpadają w megalomanię inni wpadają w przesadną skromność, inni wreszcie w alkoholizm. Najczęściej chcą nadal żeglować i chyba jest to najgorsza forma "choroby morskiej", która wszystkich męczy ze mną włącznie.
Chciałbym jednak szerzej napisać o owych "uczuciach oceanicznych" i proszę Czytelników Tawerny Skipperów, by zechcieli mi podrzucić na mój adres mailowy - kapitan@krzysztofbaranowski.pl - jakieś własne obserwacje i przykłady zachowań wynikających z dłuższego przebywania na morzu.
Krzysztof Baranowski - jeden z najsłynniejszych polskich żeglarzy. Pierwszy Polak, który dwukrotnie opłynął samotnie kulę ziemską. Autor wielu książek oraz filmów dokumentalnych. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Prowadzi Szkołę pod Żaglami.
Tagi:
krzysztof,
baranowski,
felieton,