Tegoroczny, jubileuszowy Zlot Jachtów z Duszą Próchno i Rdza przeszedł do historii. Impreza, która 11 października rozpoczęła się spotkaniem uczestników i wieczornym koncertem szantowym w Helu, zakończyła się dziś 14 października w Gdyni.
Jachty biorące udział w zlocie przypłynęły z Helu do gdyńskiej mariny w piątek po południu. Najciekawsze imprezy z udziałem nie tylko żeglarzy, ale i publiczności miały jednak miejsce w sobotę.
O godzinie 11. załogi ustawiły się do wspólnego, pamiątkowego zdjęcia, a godzinę później jachty wzięły udział w paradzie, która zwyczajowo co roku pływa wzdłuż Bulwaru Nadmorskiego w Gdyni. Tym razem, ze względu na działania Marynarki Wojennej i zamknięcie akwenu, parada była „stacjonarna”. Załogi widowiskowo rozpięły żagle na jednostkach zacumowanych przy Falochronie Wschodnim. Od godziny 16 pokłady wszystkich jachtów były otwarte dla publiczności. Każdy, kto chciał mógł zajrzeć do wnętrz drewnianych lub metalowych jednostek i porozmawiać z załogami.
Uczestniczący w zlocie żeglarze to często nie tylko kapitanowie czy załoganci, ale również armatorzy jednostek biorących udział w tym spotkaniu. Jednym z nich jest Andrzej Wojda z Warszawy, właściciel jachtu „LaMona”.
– Biorę udział w zlocie już trzeci raz – opowiada kapitan Wojda. – To jest rewelacyjna impreza, podobnie jak wspaniałe są Gdynia i Hel. Spotykam tu super ludzi, prawdziwych miłośników żeglarstwa kochających klasyczne jachty. W mojej załodze są znajomi, którzy są świetnymi żeglarzami uwielbiającymi morze. „LaMona” zwykle cumuje w Górkach Zachodnich. Kupiłem ten jacht trzy lata temu. Remontowałem go i tegoroczny zlot to pierwsze poważniejsze żeglowanie tej jednostki po remoncie. To wspaniała 43-letnia, 10-metrowa łódka. W przyszłym roku chcę wyruszyć nią na cieplejsze morza, a później popłynąć w rejs dookoła świata. To będzie długa wyprawa, bez wyczynu. Będę zawijał do portów po drodze. Tak chcę spędzić resztę życia, dopóki wystarczy sił i zdrowia.
W sobotę nie zabrakło też bardziej oficjalnych, uroczystych akcentów. Maciej Sodkiewicz, organizator i pomysłodawca Próchna i Rdzy wręczył kilku osobom statuetki Przyjaciela Zlotu.
– Z okazji dziesięciolecia imprezy postanowiliśmy uhonorować tych, którzy od lat nas wspierają, i bez których ta impreza nie mogłaby się odbywać w tak fantastycznej, przyjaznej atmosferze – mówił Maciej Sodkiewicz.
Statuetki powędrowały do prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka, dyrektora Gdyńskiego Centrum Sportu Marka Łucyka, przewodniczącej Rady Miasta Gdyni Joanny Zielińskiej i prezesa Pomorskiego Związku Żeglarskiego Bogusława Witkowskiego.
– Każda z tych osób otrzymała statuetkę zasłużenie, to wyraz wdzięczności za okazywaną pomoc – powiedział Maciej Sodkiewicz. – Prezydent jest gospodarzem gościnnej Gdyni, a pani Joanna Zielińska to osoba, która spowodowała, że nasz zlot odbywa się w tym mieście i może się tu rozwijać. Dyrektor Łucyk umożliwił nam swobodne korzystanie z mariny. To dzięki niemu możemy tu teraz cumować i spokojnie manewrować. Natomiast prezes Witkowski wspiera nas już od sześciu lat i to właśnie on zarekomendował zlot w Gdyni, jako imprezę, którą warto w tym mieście gościć. Dodam tylko, że statuetkę i tytuł Przyjaciela Zlotu otrzymał również w czwartek burmistrz Helu, pan Klemens Kohnke. To właśnie w Helu co roku spotykają się jachty uczestniczące w zlocie i stamtąd płyną do Gdyni.
Jedną z atrakcji sobotniego wieczoru był otwarty dla publiczności koncert szantowy w hangarze Yacht Klubu Stal Gdynia. Głównym punktem programu było jednak spotkanie żeglarzy i poczęstunek urodzinowym tortem z okazji 10. rocznicy Zlotu. Tort był wielopiętrowy, dla niemal 300 uczestników spotkania. Były też dwa mniejsze – jeden dedykowany kategorii Próchno, czyli jachtom drewnianym, drugi przeznaczony dla kategorii Rdza, czyli dla jachtów metalowych. Posmakować można było każdego, bez względu na to, kto jakim jachtem na zlot przybył.
Stałych zlotowiczów, którzy od kilku lat w październiku biorą udział w tym wydarzeniu nie brakuje. Dla niektórych to trzecie, szóste czy dziewiąte spotkanie na Próchnie i Rdzy. Są i tacy, którzy uczestniczyli we wszystkich dotychczasowych zlotach.
– Biorę udział w zlocie dopiero dziewiąty raz, ale mój mąż jest tu już po raz dziesiąty – wyjaśnia kpt. Agnieszka Granatyr. – Poznaliśmy się na zlocie i na zlocie staliśmy się parą, a teraz mamy już dwoje dzieci, które od początku swojego istnienia są tu z nami. Mogę powiedzieć, że mam zlotową rodzinę. Zresztą wszyscy tu traktujemy się rodzinnie, co bardzo dobrze świadczy o tej imprezie. Dotychczas na zlot przypływałam „Freją”, w tym roku pływam w załodze jachtu „Helios Hel”.
Pociechy kapitan Agnieszki Granatyr, to nie jedyni przedstawiciele najmłodszego pokolenia przyszłych żeglarzy. W tegorocznej imprezie wzięło udział pięcioro dzieci. Rośnie nowa kadra złotu, która zaszczepiona przez rodziców miłością do klasycznych jachtów, w przyszłości także będzie spotykać się na Próchnie i Rdzy.
Wśród załóg tegorocznego zlotu znalazła się też ekipa Onko-Sailing, pływająca na bydgoskim „Solanusie”. To osoby w trakcie schorzeń onkologicznych. Ich sposobem na walkę z chorobą jest aktywność fizyczna, podróże i żeglarstwo.
W dotychczasowych dziesięciu edycjach zlotu uczestniczyły w sumie 74 jachty. Jak deklaruje kapitan Sodkiewicz, chętnych do udziału przybywa, a jedynym problemem jest brak jednostek, ale i na to jest sposób.
– Niektóre jachty wypadają z obiegu, często z powodu złego stanu technicznego – mówi Maciej Sodkiewicz. – Kończą się jednostki, którymi dysponują kluby i kończy się klubowe pływanie na zlocie. Rośnie natomiast grupa jachtów prywatnych. Kupują je ludzie kochający stare łódki, remontują i pływają na nich. No i goszczą na Próchnie i Rdzy. Dzięki takim żeglarzom zlot się wciąż rozwija. Już planujemy kolejną edycję.
Organizatorem zlotu jest Sekstant – szkoła żeglarstwa, która współpracuje medialnie z portalem Żeglarski.info. Partnerami strategicznymi są Miasto Gdynia i Pomorski Związek Żeglarski. Wśród pozostałych partnerów jest Fundacja Helios.
Strona zlotu: http://prochno-rdza.pl/
Główną ideą organizowanego od 2009 roku Zlotu Próchno i Rdza jest przypominanie o szczególnym uroku żeglowania na jachtach o klasycznych – drewnianych lub metalowych – konstrukcjach. W dobie jachtów laminatowych, starzejące się, kosztowne w utrzymaniu jednostki o drewnianych czy stalowych kadłubach znikają, wyprzedawane przez macierzyste kluby. A przecież to właśnie one zapisały najwspanialsze karty w historii polskiego żeglarstwa.
Niektóre jachty biorące udział w tegorocznym zlocie:
„Orion” należący do JKM „Gryf” był najstarszą jednostką na Zlocie. Zbudowany w 1936 roku w stoczni Rasmussen. To przepiękna, mahoniowa jednostka o klasycznych, regatowych kształtach – wąskim kadłubie, krótkiej linii wodnej i długim nawisie rufowym. Z drewnianym masztem już z daleka wyróżnia się w każdym porcie, do którego wpłynie. Mimo dojrzałego wieku, dzięki ogromnej trosce swoich opiekunów, „Orion” jest utrzymany w doskonałym stanie i wciąż aktywnie żegluje po portach Bałtyku!
„Szkwał” – nie wiadomo w jaki sposób ten zbudowany w 1938 roku jacht znalazł się w Gdańsku. Wiadomo tylko, że to jedna z „50-tek” zbudowanych w stoczni Abeking&Rasmussen. Dobrze udokumentowana historia jachtu zaczyna się dopiero po wojnie, kiedy w 1945 roku stał się własnością Akademickiego Związku Morskiego (późniejszego AKM-u) w Gdańsku. Na cześć pierwszego jachtu „Szkwał” z AZM, który został zatopiony w Gdyni przez Niemców 2 września 1939 roku, nadano mu nazwę „Szkwał II”. W latach 50. i 60. „Szkwał” wielokrotnie brał udział w regatach na Bałtyku – zarówno na polskim jak i niemieckim wybrzeżu, osiągając zawsze dobre wyniki. Jednak kiedy w latach 70. drewniane regatówki zaczęły odchodzić w zapomnienie, jacht nie pływał i zaczął podupadać, były nawet plany jego kasacji. Na szczęście trafił w ręce armatora- zapaleńca, który ciężką pracą w 1995 roku przywrócił go do żeglugi. Od tamtej pory do chwili obecnej jacht pływa, głównie z bardzo młodą i liczną załogą, która w zamian za pomoc w przygotowaniu go do kolejnych sezonów – żegluje za darmo. Jacht znów się ściga i wygrywa regaty nawet z dużo młodszymi, a przede wszystkim znacznie lżejszymi łódkami.
„Sharki” – zaprojektowany przez znane amerykańskie biuro projektowe Sparkman&Stephens, pod nazwą „Rubin” – został wybudowany w 1972 roku w niemieckiej stoczni Burmester, specjalnie dla niemieckiego teamu startującego w regatach Admiral’s Cup – i w 1973 roku zwyciężył w tych regatach! Od tego czasu jacht brał udział w wielu międzynarodowych i polskich regatach, zajmując miejsca w czołówkach klasyfikacji. Wykonany z drewna mahoniowego kadłub przeszedł w 2002 roku generalny remont i od tego czasu pływa pod polską banderą.
„Ina” to jedna z czterech jednostek typu J-80 zbudowanych w latach 80. w Płockiej Stoczni Rzecznej i przekazanych pod zarząd Centralnego Ośrodka Żeglarskiego w Trzebieży. Wraz ze swoimi siostrami brała udział w pierwszej edycji zlotu w 2009 roku. Później ośrodek postawiono w stan upadłości, a jachtom groziło złomowanie. Niszczały latami, rdzewiejąc na placu. Niewiele osób wierzyło, że którakolwiek z nich jeszcze pożegluje. Finalnie jachty zlicytowano za symboliczne pieniądze, ponieważ pozostała z nich dusza… i długa lista elementów do wymiany. Wszystkie znalazły nowych armatorów i szansę na dalsze żeglowanie. „Ina” jako pierwsza wróciła na wody Bałtyku oraz Zlot Jachtów z Duszą.
„Isfuglen” – przez przyjaciół i znajomych nazywany Zimorodkiem, to niespełna 14-metrowy, stalowy jacht duńskiej konstrukcji Borghegn OC 45, który został zaprojektowany i zbudowany z myślą o rejsach po wodach dalekich i zimnych. W 2008 roku Zimorodka pod polską banderę sprowadził kpt. Artur Krystosik i od tej pory wspólnie spełniają żeglarskie marzenia. „Isfuglen” odwiedził już Islandię, Grenlandię, opłynął Spitsbergen, w 2015 roku wzdłuż brzegów Antarktydy zapłynął za południowe koło podbiegunowe – a potem na Georgię Południową. Dwukrotnie przemierzył Atlantyk. We wrześniu 2018 Zimorodek wrócił do Gdańska po kolejnej wyprawie, podczas której opłynął Amerykę Południową – oczywiście znów odwiedzając Przylądek Horn i Antarktydę.
Foto: Tadeusz Lademann, Cezary Spigarski
Tagi: Próchno i Rdza, zlot, jacht