Trasa regat BITWA O GOTLAND jest z jednej strony prosta i nie wymaga szerszego opisu: zawodnicy muszą wystartować z Gdańska, okrążyć Gotlandię i powrócić do portu wyjścia. Ale to tylko pozornie łatwa żegluga. Oprócz jesiennego Bałtyku, który może być równie dobrze bardzo łaskawy, jak i wyjątkowo nieprzyjazny, żeglarzy czekają też dodatkowe wyzwania. Żegluga zajmuje około 3-4 dób. Rekord trasy wynosi 62 godziny 15 minut, a teoretyczny dystans do pokonania w linii prostej liczy 487 mil morskich.
Linia startu znajduje się u wejścia do portu Gdańsk i Portu Północnego. Już od samego początku zawodnicy muszą więc – oprócz skoncentrowania się na maksymalnie szybkiej żegludze – uważać na liczne w tym rejonie przeszkody nawigacyjne: statki, boje, stawy, mielizny i sieci rybackie.
Płynąc przez Zatokę Gdańską trzeba przeciąć ruchliwy tor podejściowy dla statków płynących do Gdańska i Gdyni. Po wyjściu za Hel w dalszym ciągu trzeba zachować „czujność” nawigacyjną ze względu na intensywny ruch statków, promów i kutrów rybackich.
Następnie można już obrać konkretny kurs i skierować dziób jachtu pomiędzy Olandię i Gotlandię, a po drodze minąć platformę wiertniczą Petro Baltic. (Tu przez chwilę udaje się złapać zasięg w telefonie komórkowym z nadajnika na platformie).
W tym miejscu rozpoczyna się tak naprawdę rozgrywka taktyczna – trzeba przewidzieć warunki wiatru i zafalowania na kolejne 24 godziny, aby popłynąć najkrótszą i najszybszą możliwą trasą. Oprócz tego należy przeciąć kolejny ruchliwy tor wodny na południe od Olandii, którym poruszają się statki handlowe.
„
Ten moment można porównać do przejechania w poprzek hulajnogą ruchliwej autostrady” – komentuje Krystian Szypka, organizator regat i zawodnik wszystkich dotychczasowych edycji. „
Dlatego właśnie zalecamy zawodnikom wyposażenie się przynajmniej w odbiornik systemu AIS, a najlepiej transponder radarowy klasy B” - dodaje.
Po przejściu toru wodnego można skierować się w stronę północnego cypla wyspy Gotland, wciąż obserwując ruch, również lokalny, pomiędzy Szwecją kontynentalną a portem w Visby. Kiedy zawodnicy zostawiają Visby z prawej burty, mogą liczyć na osłabienie ruchu na wodzie. Ale za to w tym miejscu najczęściej występuje wyższa fala, spowodowana efektem dyszy pomiędzy wyspą a stałym lądem.
Na północno-wschodnim krańcu Gotlandii znajduje się wyspa Farö, którą również trzeba minąć prawą burtą, a na północ od niej mielizna - na szczęście dobrze oznakowana znakami kardynalnymi. Kusi przejście pomiędzy wyspami dla skrócenia trasy, ale to niebezpieczne rozwiązanie – fala tutaj bywa wysoka i nieprzewidywalna.
Zmęczonych żeglarzy wschodnie wybrzeże Gotlandii najczęściej ochrania od wysokiej fali i ruchu statków, co daje w końcu możliwość odetchnięcia, posiłku i drzemki – tak naprawdę po raz pierwszy i jedyny na całej trasie, którą pokonują samotnie i non-stop.
Wyjście poza osłonę Gotlandii to znowu przejście ruchliwego toru statków, a potem już długi sprint w kierunku Helu (uwaga na platformę!) i powrót na Zatokę Gdańską. Walka o prędkość oraz pokonywanie własnego zmęczenia do samej mety, przy czym wciąż należy uważać na zmiany wiatru i przeszkody nawigacyjne.
Czy warto? Ci, którzy startowali w poprzednich edycjach, nie mają żadnych wątpliwości, dlatego płyną jeszcze raz.