Podczas rejsów wody akurat mamy pod dostatkiem. Z tym że słonej. OK, istnieje też szuwarowo-bagienna kasta żeglarzy, którzy z jakiegoś powodu upodobali sobie Mazury. Jednak nawet oni przyznają, że ciecz, jaka wypełnia nasz piękne jeziora, niekoniecznie nadaje się do picia. Z kolei zbiorniki na jachcie wzbogacają zgromadzoną w nich wodę o niezapomniany aromat, zwłaszcza gdy jest to bardziej wiekowa jednostka, która niejeden czarter już przeżyła.
Pozostaje nam zatem albo picie kawy i herbaty, albo wożenie napojów w butelkach. Obie opcje mają jednak pewne wady. Pierwsza wiąże się z koniecznością mycia kubków; druga — z kolekcjonowaniem pustych opakowań jednorazowych do czasu, aż zawiniemy do jakiegoś portu.
Rozwiązaniem tej mało komfortowej sytuacji ma być woda w kulkach. Zresztą, uchylmy rąbka tajemnicy: nie tylko woda...
Ooho
Pod tą wiele mówiącą nazwą kryje się dzieło trzech młodych ludzi z Londynu, którzy — o ile nie zajmują się tworzeniem dziwacznych wynalazków — grzecznie studiują wzornictwo przemysłowe. Młodzianie nazywają się Rodrigo García González, Pierre Paslier oraz Guillaume Couchez, a ich pomysł ma szansę zrewolucjonizować kwestię zagospodarowywania pustych opakowań po napojach. Idea polega bowiem na tym, że opakowań nie będzie. Ponieważ je zjemy. Jeśli ten pomysł się przyjmie, może on całkowicie odmienić nasz sposób myślenia o rzeczach jednorazowego użytku.
Ooho, czyli woda w kulkach, przyda się bowiem nie tylko podczas rejsu, ale też w czasie górskich wędrówek, zawodów sportowych, maratonów, meczów, koncertów, festiwali muzycznych, imprez masowych — jednym słowem, wszędzie tam, gdzie pić się chce, a z pustymi butelkami nie ma co zrobić.
Jak to ma działać?
Głównym założeniem Ooho jest pomysł, by zamiast do butelek, wpakować wodę do jadalnych, przezroczystych opakowań. Wynalazek ma postać niewielkich kulek w rozmiarze jednego „gul!”, które połyka się, a właściwie zjada, w całości.
Jak twierdzą autorzy Ooho, inspiracją do stworzenia wynalazku były technologie stosowane w kuchni molekularnej. Jeśli kiedykolwiek mieliście przyjemność skosztować tego rodzaju specjałów, to wiecie, że taka kuchnia łączy w sobie nie tylko wiedzę z zakresu gotowania, ale też wymaga sporej kreatywności oraz znajomości procesów chemicznych i fizyki. Poważna sprawa.
Cała ta magia pozwala na zasadniczą zmianę wyglądu i konsystencji potraw, a ponadto umożliwia uzyskanie bardzo zaskakujących (a przy tym smacznych) połączeń, jakie w „normalnej” kuchni nie przyszłyby nam do głowy.
Sferyfikacja wody
Stworzone przez studentów jadalne opakowanie wykonane jest z mieszanki chlorku wapnia oraz alginianu sodu, pozyskiwanego z brunatnic (czyli alg). Aby jednak umieścić w nim wodę, najpierw należy poddać ją tak zwanej sferyfikacji, czyli sprawić, by była uprzejma utworzyć kulki.
W ten sposób traktować można zresztą nie tylko wodę, ale też inne ciecze. Proces sferyfikacji został wymyślony przez firmę Unilever na początku lat ’50 XX wieku, jednak przekonanie ludzkości do konsumowania cieczy w formie żelowych kuleczek zajęło trochę czasu.
W Ooho wodne sfery pakuje się do dwóch warstw jadalnego opakowania. Podwójna membrana sprawia, że kulki są bardziej wytrzymałe, a poza tym stwarza też szereg możliwości marketingowych. Pomiędzy jedną a drugą warstwą można przecież umieścić wykonany z jadalnych pigmentów napis, reklamę, obrazek czy logo firmy; albo krzepiącą notkę dla maratończyków „jeszcze tylko 29,8 km do mety, dasz radę!”.
Czy to smaczne będzie?
Zapewne zastanawiacie się, jak może smakować taka woda. Jakieś alginiany i inne chlorki nie brzmią szczególnie apetycznie. Nie zmienia to jednak faktu, że już dzisiaj zajadamy się nimi na potęgę. Chlorkiem jest np. sól kuchenna (co prawda chlorkiem sodu, ale jednak). Natomiast wapń to podstawowy budulec naszych kości, więc im więcej go jemy, tym lepiej.
Z kolei alginian już od dawna stosowany jest w wielu produktach spożywczych jak np. w jogurtach, serach, budyniach, dżemach czy lodach. Występuje tam pod pseudonimem E401. Osobom reagującym podejrzliwie na wszelkie „E” przypominamy, że tą literką oznaczamy również zupełnie nieszkodliwe, a wręcz zdrowe dodatki do jedzenia, jak choćby E300. Czyli witaminę C.
Kiedy Ooho trafi pod strzechy?
A także do sklepów, barów, restauracji, uczelni, szkół, przedszkoli, nie wspominając już o kambuzach? Zobaczymy. Sam pomysł jest bardzo ciekawy i osobiście uważamy, że jest on jak najbardziej „eko”. O problemach związanych z zanieczyszczeniem oceanu plastikiem wspominaliśmy już wielokrotnie, więc myśl, że pozbędziemy się choć części zbędnych butelek i kubków, z pewnością napawa optymizmem.
Poza tym pamiętajmy, że wcale nie musimy ograniczać się do wody. Do Ooho można wpakować niemal każdy płyn, a więc również musztardę, ketchup, kawę, zupę, a nawet... tak, wiemy, że czekaliście na tę informację. Owszem, alkohole również.
Czy zatem ciecze w kulkach zrewolucjonizują nasz sposób myślenia o zapasach na rejs? Pożyjemy, zobaczymy. Z pewnością będzie mniej zmywania. Widzimy w tym pewien potencjał.
https://www.surfertoday.com/environment/what-are-edible-water-bottles
https://materialyinzynierskie.pl/ooho-butelka-ktora-mozna-zjesc/