Co jest lepsze? To zależy, kogo zapytacie. Odwieczny rozdźwięk pomiędzy tymi frakcjami to temat na długie, nocne wodniaków rozmowy. No, może nie taki odwieczny: silnik Diesla powstał w 1892 roku, a żagle wymyślono jednak trochę wcześniej.
Dlatego coś Wam powiemy: niezależnie od tego, którą opcję preferujecie – macie rację. Zarówno żaglówki, jak i motorówki mają swoje „zady oraz walety”, a poniższy tekst nie ma na celu wykazania, które z nich są fajniejsze.
Bo i tak wiadomo, że żaglówki. (Przepraszamy, nie mogliśmy się powstrzymać).
Dziewczyny lecą na żeglarzy
W drugą stronę to jakoś nie działa. Może dlatego, że żeglarek jest trochę mniej, chociaż i to się podobno zmienia. Ale fakt, rzucenie na początku znajomości niedbałej uwagi „jestem żeglarzem”, pozwala zarobić plus 100 punktów do tajemniczości i 200 do atrakcyjności. Dziewczyna natychmiast wyobrazi sobie biały jacht, słońce, palmy, turkusowe morze i ciebie za sterem.
Jeżeli natomiast stwierdzisz „jestem motorowodniakiem”, zacznie się zastanawiać, czy masz motor i jak często jeździsz nim nad wodę. A w bardziej ponurej wersji wyobrazi sobie faceta, tkwiącego godzinami na małej łódeczce i czekającego, aż ryba będzie uprzejma połknąć haczyk.
Żaglówki są powolniejsze
I w zasadzie to jest bardzo dobra wiadomość. Jeśli nawet popełnisz jakiś błąd, masz zwykle aż kilka sekund, by go skorygować. Pędząc na łodzi motorowej, w ciągu tych kilku sekund znajdziesz się już na plaży. Albo na innej łodzi. Albo nawet w wodzie.
Z drugiej jednak strony, nie ma bardziej smętnego widoku, niż totalna flauta i oklapnięte „szmaty”. A dobra motorówka jest jak wyścigowy samochód: nawet, jak stoi, to i tak wygląda, jakby pędziła.
Poza tym, jeśli chcesz szybko i sprawnie przemieścić się z punktu A do B, niezależnie od tego, skąd wieje wiatr (o ile w ogóle wieje), łódź motorowa zdecydowanie wygrywa. Co więcej, żeglarze trochę „oszukują”, bo przecież też mają silniki. A jakby na to nie patrzeć, motorowodniacy nie wożą ze sobą profilaktycznych żagli.
Wiatr jest za darmo...
...a paliwo nie. Punkt dla żeglarzy. Niestety, żagle nie są za darmo, a ich naturalne zużycie powoduje, że nawet przy najbardziej troskliwym obchodzeniu się z nimi, co jakiś czas trzeba je będzie wymienić. I wtedy dopiero staje się jasne, dlaczego ludzie uważają żeglarstwo za elitarny sport.
Żeglarstwo jest sztuką
I to starożytną. Wymaga poznania sił natury i dostosowania się do nich. Uczy pokory, szacunku dla przyrody i pozwala zachować zdrowy dystans do własnego ego (co dla żeglarza może być trudne – patrz punkt pierwszy).
Do obsługi łodzi motorowej nie potrzeba aż takiej biegłości - co nie znaczy, że jest to zajęcie dla idiotów: prędkość i ogromne siły, z jakimi motorowodniak ma do czynienia, też wymagają od niego odpowiedzialności i wiedzy.
Kto może więcej?
To zależy. Żaglówką można wpłynąć tam, gdzie dla motorówek wstęp jest wzbroniony, np. do rezerwatów, stref ciszy i innych fajnych miejsc, których mieszkańcy nie mają ochoty słuchać ryku Diesla, a widok romantycznych, białych żagli nawet ich ucieszy.
Z drugiej jednak strony, łodzie motorowe mają zwykle mniejsze zanurzenie niż żaglówki. Można więc podejść nimi do brzegu nawet tam, gdzie jest stosunkowo płytko. A w tej sytuacji żeglarz musi rzucić kotwicę spory kawał od brzegu i popylać na dinghy, wyposażonym – no popatrzcie, jaki niefart – w mały, pierdzący silniczek.
Wniosek? Cóż, wygląda na to, że mamy remis. No chyba, że posiadacie w tym względzie własne przemyślenia. Chętnie poczytamy.
Tagi: żaglówka, motorówka