Jak to możliwe, że wstrząsy (i lekką panikę) zarejestrowano na Bornholmie, a u nas nikt się nie przejął? Czyżby nam coś umknęło, niczym rosyjski pocisk manewrujący? Nic z tych rzeczy. Przyjrzyjmy się zatem, o co chodzi z tym podejrzanym trzęsieniem i dlaczego Państwowy Instytut Geologiczny nie wszczął alarmu.
Weekend z przytupem
Wstrząsy nastąpiły w ubiegły weekend, a dokładnie 13 maja około 15.00. Policja na wschodnim wybrzeżu Borholmu otrzymała zgłoszenia od zaniepokojonych obywateli, informujących o nieprzyjemnych drganiach gruntu, wibrowaniu szyb w oknach i pękaniu tynku na ścianach. Wedle jednej z wersji miało nawet dojść do uszkodzenia silosów w porcie Nexø, jednak nie zostało to potwierdzone.
Sytuacja wyglądała jednak dość poważnie, toteż sprawą zajęły się stosowne organy, czyli Państwowa Służba Geologiczna Danii i Grenlandii. Dzięki temu szybko ustalono, że epicentrum wstrząsów znajduje się około 150 km na południe, czyli… w Polsce na Pomorzu. Informacje na ten temat podał między innymi lokalny kanał TV 2/Bornholm.
Co na to nasi?
W Polsce organem odpowiedzialnym za monitorowanie tego typu zjawisk jest „Państwowy Instytut Geologiczny-Państwowy Instytut Badawczy”. Wydał on oficjalny komunikat informujący o "niewielkiej anomalii sejsmicznej", którą jednak zarejestrowano tylko w dwóch stacjach sejsmicznych: w miejscowości Zabrody (województwo pomorskie) i w Lisewie (woj. kujawsko-pomorskie). Pozostałe stacje monitoringu równie odnotowały niewielkie wstrząsy, jednak były one tak słabe, że nie jest możliwe odseparowanie ich od tzw. szumów.
Co więcej, skoro mamy tylko dwa punkty na mapie, to nie jesteśmy w stanie dokładnie wyznaczyć ani lokalizacji epicentrum, ani rzeczywistej magnitudy trzęsienia. Na dodatek zjawisko prawdopodobnie nie miało przyczyn naturalnych, tylko antropogeniczne.
Wszystko przez Anakondę?
Wiele wskazuje na to, że tak. Krótko mówiąc, ktoś u nas naprawdę mocno się przyłożył do ćwiczeń – tak mocno, że huknęło aż w Danii.
Ministerstwo Obrony Narodowej potwierdziło, że dokładnie w momencie zarejestrowania wstrząsów (13 maja pomiędzy 14.00 a 16.00) odbywały się ćwiczenia Anakonda-23. Były one realizowane na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych w Ustce, a brały w nich udział wojska lądowe, powietrzne, no i oczywiście marynarka wojenna. Wszystkie te formacje „realizowały intensywne strzelania”. W komunikacie napisano też: "Eksplozje związane z ćwiczeniami wojskowymi mogły być źródłem zarejestrowanej, niewielkiej anomalii sejsmicznej".
Czyli się wyjaśniło. Za zakończenie warto dodać, że Polska nie znajduje się na obszarze aktywnym sejsmicznie (ale część dna Bałtyku już tak - z tym, że nie nasza). Trzęsienia ziemi w naszym kraju, jeśli w ogóle wystąpią, są bardzo słabe i zdarzają się tylko w dwóch obszarach – w okolicy Gór Kaczawskich oraz Oświęcimia. Wszystkie inne wstrząsy to efekt szkód górniczych albo... rzetelnie realizowanych ćwiczeń wojskowych.
Tagi: trzęsienie, Pomorze, Bornholm, Anakonda